„Być tak naprawdę” jest debiutem literackim Marianny Gierszewskiej – aktorki, coacha systemowego, mamy i działaczki na rzecz stomików.
Kiedy ktoś, choćby przypadkowo rzuca światło na miejsce, w którym nie chcemy być nakryci, widziani, rozpoznani, czyli kiedy nas demaskuje, prawdopodobnie będziemy się bronić. Często formą obrony jest atak. Nie chcemy, by wiedziano o naszych demonach, lękach, traumach czy blokadach, sami boimy się stanąć z nimi twarzą w twarz, dlatego będziemy szukać ciemnych miejsc dookoła. To da nam pozorną pewność, że inni takich ciemnych miejsc nie będą szukać u nas, że nasze tajemnice zostaną zachowane.
Biorąc do ręki książkę Marianki Gierszewskiej spodziewałam się poradnika motywacyjnego jakich wiele. Okazało się, że to nie do końca jest poradnik, a na pewno nie taki zwykły, jak możemy się spodziewać. Ta książka jest tak niezwykła jak sama Marianka i jej życie. To inspirująca historia kobiety, która mimo młodego wieku niesie na swoich barkach spory bagaż doświadczeń. Postanowiła się swoim doświadczeniem podzielić z czytelnikiem i inspirować go do zmian. Nie sądziłam, że ta pozycja będzie aż tak osobista, ale taka jest. Przez to staje się czytelnikowi bliska, bo jest życiowa, bardzo prawdziwa i do bólu szczera. To drogowskaz dla wszystkich pogubionych, którzy nadal szukają swojej ścieżki, dla wszystkich walczących ze swoimi demonami, dla każdego, kogo życie boli. Dla każdego, kto pragnie wolności, ale nie wie, jak tę wolność osiągnąć. Opowieść Marianki o jej codzienności, przeszłości i trudnych chwilach wyraźnie pokazuje, że nie ma drogi na skróty do tego, aby być szczęśliwym. To często trudna i bolesna droga w głąb siebie. Nie ma jednak innego sposobu, jak tylko stanąć oko w oko z prawdą o samym sobie. Dopiero wtedy można poczuć prawdziwą wolność.
Publikacja Gierszewskiej to książka bardzo dobrze napisana. Lekko, umiejętnie, z dużą dozą wrażliwości i pisarską swobodą. Autorka posługuje się w niej gawędziarskim stylem. Trudno jest oderwać się od snutych przez nią opowieści, które rozpoczynają się już w najwcześniejszym okresie życia autorki. To życie, o którym pisze, pełne było tych dobrych, ale też ciężkich chwil. Jedne i drugie były dla niej ważną lekcją, w jakiś sposób na nią wpłynęły. I teraz dzieli się tym z czytelnikiem. Aby jemu było łatwiej odnaleźć drogę do siebie. Zadziwia fakt, że tak młoda dziewczyna może mieć tak wiele do powiedzenia i że nie są to motywacyjne frazesy, które możemy znaleźć dosłownie wszędzie. Jestem bardzo miło zaskoczona tą publikacją. Jest wypełniona emocjami po brzegi, wzruszająca. Skłania do refleksji, a nawet zachęca do zmian. Książka pokazuje, jak to jest być w życiu naprawdę. Mówi, że aby prawdziwie żyć, musimy zrozumieć siebie, swoje emocje, potrzeby, swoje lęki. Musimy je poznać i nauczyć się odróżniać swoje lęki od cudzych, które zamieszkały w naszej głowie i utrudniają nam życie. Musimy zacząć stawiać granice, oczekiwaniom własnym i cudzym wobec nas. I zacząć żyć swoim życiem, a nie według oczekiwań innych. Bycie dla siebie najlepszą przyjaciółką jest najważniejszą rzeczą, jaką możemy dla siebie zrobić.
Pozycja warta uwagi, szczególnie że jest tak pięknie wydana i samą przyjemnością jest po nią sięgnąć. Mądra i piękna. Serdecznie polecam!