"Zawsze tak było i tak będzie: oni pracują albo się biją, zostaje po nich gruz, a my, kobiety, musimy zbudować świat od nowa".
Jak dobrze, że nie musieliśmy zbyt długo czekać na wydanie drugiego tomu sagi drozdowskiej, bo przecież pierwszy pozostawił nas z wieloma emocjami i przede wszystkim z pytaniami o dalsze losy bohaterów. Kontynuacja zdecydowanie dorównuje pierwszej części i nawet jeszcze mocniej akcentuje bezcenną rolę kobiet w kształtowaniu świata, jaki obecnie znamy.
Katarzyna Droga to pisarka, dziennikarka i redaktorka, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, która interesuje się dziejami rodzin i dziedzictwem pokoleń, a tworzy powieściowe portrety ciekawych kobiet. Do 2017 r. pełniła funkcję redaktorki naczelnej magazynu "Sens", a obecnie w domu rodzinnym nad Narwią tworzy kolejne książki dla współczesnych kobiet.
Po wojennej zawierusze, dwór w Drozdowie wchodzi w lata 20. XX wieku. Rodzina Lutosławskich stara się na nowo budować swoją codzienność, a Konstancja nadal nie ma wieści o ukochanym Sewerynie. Tymczasem w dorosłość wchodzi Zula, jej przybrana córka, która nie zna swojego pochodzenia. Dziewczyna marzy o podjęciu studiów medycznych, będąc pewna uczuć Konrada. Nowa epoka nabiera rozpędu, a kobiety muszą ciągle walczyć o należne im miejsce.
Łzy szczęścia i łzy smutku wpisane są w życie każdej kobiety – zarówno tej żyjącej obecnie, jak i tej, mającej swój czas niemal sto lat temu. I o tym głównie opowiada kontynuacja "Damy do towarzystwa", w której fabule na pierwszy plan wysuwa się Zula. Bohaterka silna, zdeterminowana, wywołująca wiele pozytywnych uczuć, swego rodzaju siłaczka, której skomplikowane losy nie pozwalają oderwać się od lektury tej książki nawet na chwilę. Czytelnik z wielką uwagą oraz ciekawością śledzi jej miłosne perypetie, oraz zawodowe perturbacje dotyczące zawodu chirurga, którego de facto nie mogła wykonywać.
Zula, spychając nieco na dalszy plan rodzinę Lutosławskich, łączy ze sobą wieś i miasto, czyli ówczesne dwa różne światy. Trzeba przyznać, że autorka nie oszczędza swoich bohaterów, co w konsekwencji buduje fabułę pełną niespodzianek. Fabułę dynamiczną, pulsującą od niespodziewanych wydarzeń. W epoce wielkiego rozkwitu, ludzkie namiętności, radości i dramaty są bowiem nadal obecne i to swoista kwintesencja tej powieści.
"Dziedziczka łez" to napisana w epickim stylu powieść, "ubrana" w kostium epoki dwudziestolecia międzywojennego. Epoki, która jak pokazuje Katarzyna Droga, pełna była kontrastów. Autorce udało się bowiem ukazując losy znanych nam bohaterów, przedstawić także koloryt tamtych czasów. Jest zatem w fabule ciemnota panująca na wsiach, która może szokować, jest tango, które robiło na salonach prawdziwą furorę, są panujące choroby, jak epidemia gruźlicy i jest nawet Mieczysława Ćwiklińska. Katarzyna Droga umiejętnie i z odpowiednim wyczuciem, wplata w fabułę takie społeczno-obyczajowe smaczki, które budują cały klimat tego okresu.
"Dziedziczkę łez" przeczytałam w ciągu jednej nocy, co oznacza, że powrót do Drozdowa nad Narwią okazał się dla mnie nadzwyczaj udany. Niewątpliwie Katarzyna Droga drugim tomem sagi drozdowskiej udowodniła, że jest mistrzynią w snuciu literackich opowieści z historią w tle, a tytuł może pełnić rolę uniwersalnego symbolu, z którym każdy z nas może się utożsamiać.