Jeśli ktoś po lekturze pierwszej części (Dama, mróz i diabeł), był nieco zniechęcony tym, że więcej było w niej pytań niż odpowiedzi i wątki rozwijały się zbyt wolno, a mimo to dał historii szansę sięgając po kontynuację, to powinien się ucieszyć. W drugiej części (Łowcy, kwiaty i krew) akcja, chociaż nie oszałamiająco, to jednak przyśpiesza. Poza tym autorka, Mirka Andolfo, wreszcie zdradziła nam co nieco na temat tego, o co chodzi w całej tej horrorowesternowofantastycznej przygodzie.
Horror, nękanych przez demony i „mięsne kwiaty”, mieszańców Woodsburgh trwa niestety w najlepsze i dochodzi do kolejnej serii tajemniczych morderstw. W zaistniałej sytuacji do akcji wkraczają także, polujący na „odmieńców” łowcy. I chociaż nadal nie wiemy w pełni, kim są mięsożerne kreatury z którymi walczą, ani jakie zamiary ma drapieżna Lady Hellaine, to jednak coraz lepiej poznajemy panujące tutaj realia. Powoli odgadujemy jaka jest istota tragedii, która wydarzyła się w pobliskiej kopalni, zerkamy także głębiej w sieć zależności rządzącej miasteczkiem. Hellaine najwyraźniej nie bez powodu próbuje wkupić się w łaski tutejszych elit, w czym pomaga jej nie tylko oszałamiająca uroda, ale także sierota Rory, która uważa obcą za swoją matkę. Lady wbrew swojej naturze, nie potrafi pozbyć się przygarniętej z ulicy dziewczynki, chociaż ta może ją w każdej chwili zdemaskować. Ich przedziwna relacja nie jest w stanie niestety ochronić przed głodem damy nikogo innego oprócz Rory – a to zdecydowanie komplikuje i tak już okrutnie zagmatwaną sytuację.
Tajemnice, tragiczny romans, fantastyczne istoty, krwawe zbrodnie i rozrywane na strzępy ciała. Misternie spleciony klimat dopełnia jeszcze szczypta nagości i erotyki. To z ilu elementów Mirka zbudowała swoją historię jest imponujące. Szkoda, że gabaryty opowieści nie pozwoliły na to, by wystarczyło czasu i miejsca na rozwinięcie każdego z nich tak, by czytelnik mógł się nim delektować. Szkoda także, że nie obcujemy z żadną z postaci na tyle długo, by nabrała ona dla nas większego znaczenia – było tu parę relacji na które baaardzooo liczyłam i śmierci, które mnie, niestety, nie poruszyły…!Mimo swojej mnogości w szczątkowości, Mercy ma wciąż ogromny potencjał. Mam ogromną nadzieję, że trzeci, zamykający, tom w pełni go wykorzysta i zmieni nasz sposób patrzenia na to, co dzieje się w Woodsburgh.
Chociaż fabularnie zdecydowanie „coś drgnęło”, to w drugiej części Mercy nadal największym atutem jest jej czarująca oprawa graficzna. Jak już pisałam poprzednio, rysowniczka doskonale czuje emocje barw i nie można jej odmówić zręczności w budowaniu klimatu nasyconego zagrożeniem. W wykonaniu Andolfo zaskakująco dobrze wypada połączenie nieco mangowej kreski ze zmysłowym, gotyckim westernowym horrorem. Mnie tym kupuje.
Jeśli szukacie głębi czy większych emocji, Mercy wam tego póki co nie dostarczy. Jeśli stawiacie na miłą dla oka, nieco mroczną rozrywkę łączącą dark fantasy i western, jest to komiks dla was.
[współpraca barterowa]