Jak Wam minął dzień ? Mi inaczej niż miałam w planie. Nie miałam zamiaru dziś wstawiać recenzji. Nie miałam zamiaru dziś skończyć tej książki. Miałam przeczytać na spokojnie, ale … nie moja wina, że wyszło inaczej i prawie cały dzień spędziłam z nosem w tej historii.
Zanim przysiadłam do tej recenzji, przejrzałam swój profil żeby sprawdzić jaki debiut ostatnio zrobił na mnie aż takie wrażenie. Dochodzę do wniosku, że Aleksandry mają jakiś szczególny dar do pisania. Nie powiem, że inne debiuty, które się przez moje półki przewinęły, były marne. Jednak takie “Bad Friends” też Oli ale Negrońskiej, zrobiło na mnie podobne wrażenie. Czyli ogromne.
Są debiuty dobre, które dają nam sygnał, że warto mieć początkującą autorkę na oku, czuć w niej potencjał i miło się obserwuje, jak go wykorzystuje, rozwijając skrzydła i talent. Ale są też takie jak właśnie moje Ole - szokujące, bo startują z imponującego poziomu i aż strach się bać co będzie dalej. Tak też wystartowała pierwsza Ola - Pakuła.Nil jest trzecią. I ciekawe czy ta moja lista jeszcze urośnie. Czy to imię ma jakąś szczególną moc ?
Ale nad czym ja się tu tak roztrząsam ? Czym zachwycam ?
Otóż Kochani. Początek tej książki mnie nie wciągnął. Ale nie dlatego, że był słaby. Zachwyciła mnie już ilustracja na starcie. Fajny początek, taki nietypowy w formie powrotu do wspomnień uroczej staruszki. Ciekawy zabieg literacki. Ale chwyciłam za tę książkę zaraz po takiej aż nazbyt lekkiej i był tu spory przeskok. Zupełnie inne historie i musiałam sama siebie przywołać do porządku. Po lekkim romansie, wskoczyłam w historię wręcz ponurą, przygnębiającą, bolesną. Ja takie uwielbiam, kocham to jak autorka swoich bohaterów wręcz poturbuje doświadczeniami życiowymi i tu od początku to czuć. Cała książka nie jest taka, sa chwile gdy się nawet śmiałam w głos. Ale bez wątpienia emocje są tu na każdej stronie i to intensywne.
Dwoje dzieci, bo bohaterów poznajemy jako 4 latków, mimo jawnej waśni między ich rodzinami, postanawia potajemnie się przyjaźnić. Wstęp jak z “Romea i Julii” ? Nie koniecznie ale jednak ich relacja jest zakazana. I mają to w nosie przez kolejne lata, bo więź jaka między nimi szybko powstała, była silniejsza. Rihan (bardzo fajne imię, jeszcze chyba takiego nie spotkałam) i Laila to taki idealny materiał na historię w stylu friends to lovers. Jednak autorka zmienia ich nastawienie do siebie regularnie, mącąc w głowie i im i czytelnikowi. W efekcie gdy liczyłam na zmianę z przyjaciół na zakochanych, dostałam - enemies to lovers. Jakim cudem ?
Ważne tu jest, że bohaterowie nie są typowi, nie są oklepanymi ideałami. Rihan jest malutki, blady, ma heterochromie. Notorycznie wyśmiewany wśród rówieśników, czuje się gorszy i nie ma wsparcia w domu, bo jego rodzice… oj dalej im do ideałów chyba być nie może. A Laila ? Taka szara myszka, której brakuje pewności siebie. Niby z lepszej rodziny aczkolwiek tej miłości, ciepła rodzinnego, nie zaznała tyle ile by chciała. Przez lata zapatrzona w szkolnego bad boya, wzdycha do niego i nie widzi co przez to traci. A przecież szczęście tak często mamy tuż pod nosem, na wyciągnięcie ręki…
Też istotne jest, że nasi bohaterowie są bardzo młodzi. Popełniają błędy, działają impulsywnie, hormony szaleją, uczucie odrzucenia, braku akceptacji pcha ich w toksyczne nieraz towarzystwo… To wystawi ich przyjaźń na próbę. Czy obleją ten test ?
Autorka tu fajnie pokazuje taką przemianę bohatera z brzydkiego kaczątka w pożądanego przez wszystkich łabędzia. Ten szykanowany, gnębiony dzieciak, staje się dorosłym, atrakcyjnym mężczyzną. Ale czy zapomni jak był traktowany ?
Aleksandra Nil porusza też w tej książce temat poważnej i niebezpiecznej choroby jaką jest cukrzyca. Często tak bagatelizowana, co jest bardzo nierozsądne.
Dzieje się tu naprawdę wiele. Książka nie jest przewidywalna za to zdecydowanie jest bardzo wciągająca i poruszająca. Były chwile gdy się bałam o bohaterów, gdy sami siebie narażali na niebezpieczeństwo. Ostatnie strony wręcz mnie przeraziły i to aż boli, że nie mam drugiego tomu. Ale już w czwartek rusza przedsprzedaż, premiera też blisko. Wytrzymam, muszę. I cieszę się, że zdecydowałam się na tę książkę, bo wśród licznych debiutów, ciężko wyłowić te najlepsze, warte uwagi. A ten taki jest.
Jeśli jak ja, kochacie książki, w których życie bohaterów to nie bajka, gdzie los im rzuca kłody pod nogi - to warto po nią sięgnąć. Literatura młodzieżowa nie musi być banalna i autorka tu to doskonale pokazuje.
Bardzo dziękuję i jej i Wydawnictwu Niezwykłe za tę moc emocji . Chociaż wolałabym nie mieć po niej takiego kaca. Teraz ciężko mi się zdecydować na kolejną książkę, a to straszne …