Jane bardzo potrzebuje niedrogiego mieszkania. Po wielu nieudanych próbach, jej agentka od nieruchomości proponuje jej obejrzenie mieszkania przy Folgate Street 1. Jest ono ultranowoczesne, minimalistyczne i tanie. Tylko jest jeden haczyk, właściciel wymaga od lokatorów dostosowania się do wielu surowych reguł. Jane jednak to nie przeszkadza i jest zdecydowana się wprowadzić. Ale jest coś jeszcze. Budynek kryje mroczną historię śmierci 3 osób. Najpierw zginęli w nim żona i syn Edwarta Monkrofda, architekta który zaprojektował Folgate Street 1, a następnie Emma, poprzednia lokatorka. Jej śmierć jest zagadką i każdy ma własną teorie jak to się stało. Są z Jane do siebie bardzo podobne. Te same włosy, oczy, relacja z Edwardem. Jednak Emma już nie żyje, a Jane może być w ogromnym niebezpieczeństwie.
Punkt widzenia Jane, jest przeplatany z perspektywą Emmy z czasu przed jej śmiercią.
Fabuła dzięki temu ciągle idzie do przodu, nie ma wielu zbędnych przedłużeń, tylko ciągle dowiadujemy się o coraz to nowych faktach, które całkowicie zmieniają nasze teorie. Emma stara się odkryć co się stało z synem i żoną Edwarda, a Jane jak zginęła Emma. W perspektywie Emmy poznajemy też prawdziwą historię tego co się stało.
Ciekawe jest to, że obie dziewczyny łączą 4 bardzo istotne rzeczy. Desperacko potrzebują mieszkania, są po traumatycznych przeżyciach, mają taką samą relację z Edwardem i są do siebie bardzo podobne z wyglądu.
Jest to bardzo interesujące, ale w sumie nie rozwinęło się aż tak bardzo w fabule, a mógłby wyjść z tego fajny wątek.
,,Jest coś doskonałego w związku dwojga ludzi, którzy nie mają wobec siebie żadnych żądań ani oczekiwań. Nie muszę wysłuchiwać opowieści o tym, jak minął mu dzień, ani sprzeczać się, które z nas wyniesie śmieci. Nie musimy dopasowywać do siebie swoich grafików ani ustalać podziału domowych obowiązków. Nigdy nie przebywamy razem na tyle długo, by się sobą znudzić.''
Najbardziej zachwyciły mnie postacie i ich portrety psychologiczne. Każda była inna, miała jakąś swoją obsesję i to było naprawdę fajne. Były bardzo barwne i oryginalnie wykreowane. Autor nadał im mnóstwo cech i szeroko je rozwinął. Były w każdym stopniu dopracowane.
Nie będę ich opisywała, bo jeśli ktoś się zdecyduje przeczytać, to to jest ważny wątek, który po prostu trzeba odkryć samemu.
,,-To po prostu niemożliwe - stwierdzam stanowczo. -Znam Edwarda. Nigdy nikogo by nie uderzył.
-Wykorzystywanie nie zawsze ma charakter fizyczny - mówi cicho Carol. -Pragnienie absolutnej kontroli nad kimś to również rodzaj złego traktowania.''
Fajny dodatkiem między rozdziałami były pytania z kwestionariusza który musieli wypełnić potencjalni lokatorzy Folgate Street 1.
Zakończenie bardzo mnie rozczarowało. Cała fabuła była niesamowicie ciekawa i wprost nie mogłam się doczekać, kiedy dowiem się wszystkiego, a tu spotkało mnie takie ogromne rozczarowanie. Mam wrażenie, że autor chciał czymś zaskoczyć, bo jednak w trakcie książki raczej konkretnie naznaczył złe i dobre postacie, ale trochę to przekombinował.
,,-Nigdy nie przepraszaj za osobę, którą kochasz - odpowiada cicho. -Bo wychodzisz wtedy na skończonego fiuta''
Podsumowanie: Jest to niesamowicie dobry, intrygujący i dopracowany thriller psychologiczny. Postacie są świetnie wykreowane i rozwinięte, ale niestety zakończanie mimo, że nie jest do końca przewidywalne, to jest przekombinowane i rozczarowuje.