Główną bohaterką książki "Listy z jeziora" jest Pani Irena, właścicielka pensjonatu na Mazurach. Pewnego poranka pijąc kawę na ganku, dostaje tajemniczy list w zielonej kopercie, który zakłóca jej spokój. Jego treść brzmi następująco:
"Ireno,
przypomniałem sobie wszystko. Jestem w pobliżu. Za to, co zrobiłaś, zostaniesz ukarana."
Albert
List ten bardzo zaskoczył i przestraszył kobietę, ponieważ Albert był jej zmarłym mężem. Z biegiem czasu, Irena coraz częściej dostaje listy z pogróżkami. Czuje się zagrożona, a jej zdrowie podupada. Nie jest jednak w stanie zwierzyć się nikomu, ponieważ każdy kto przebywa w pensjonacie, wydaje jej się podejrzany i możliwe, że to właśnie ktoś z najbliższych osób próbuje ją zastraszyć. Tylko co chce zyskać podając się za jej męża? Czy możliwe, że ktoś wie co wydarzyło się w przeszłości? Z drugiej jednak strony, czuje że wpada w paranoję i nie wierzy , że stali goście pensjonatu, oraz jej zaufani pracownicy byliby do tego zdolni. Jest skołowana i zupełnie sama z tym problemem.
Oprócz perypetii Ireny, mamy także wiele bohaterów drugoplanowych, których historia jest również ciekawa. Pana Krzysztofa, który jest ratownikiem na plaży i bardzo nurtuje go dziwne zachowanie gospodyni, u której wynajmuje pokój. Izabelę, która gości w pensjonacie od lat i przyjaźni się z Ireną. Wścibską, roztrzepaną Kasię, która jest pokojówką, tajemniczą Annę, która całymi dniami przesiaduje w bibliotece,oraz wielu, wielu innych. Jednak najbardziej moje serce podbiła mała Marcelka :) Urocza dziewczynka, której rodzice przeżywali kryzys, jednak na Mazurach ich miłość ponownie rozkwitła. Z resztą miłości w tej książce jest sporo, zarówno tej pierwszej jak i dojrzałej.
Gdy tylko ujrzałam okładkę książki "Listy z jeziora", od razu wiedziałam, że książka na pewno mi się spodoba i podbije moje serce:) To była miłość od pierwszego wejrzenia, dosłownie! Opis z tyłu także wydał mi się bardzo ciekawy i intrygujący. Poza tym uwielbiam historie, które dzieją się na Mazurach, które tak kocham. Oczekiwałam ksiażki przyjemnej, spokojnej, ładnej, o miłości, przyjaźni i życiu. "Listy z jeziora" spełniły wszystkie te warunki. Po przeczytaniu tej powieści, mogę śmiało stwierdzić, że jest to jedna z moich ulubionych, z gatunku literatury obyczajowej.
Autorka posłużyła się schludnym, kulturalnym, ładnym językiem, ale nie "staroświeckim", lecz "nowoczesnym", czego w dzisiejszych książkach tak mi brakuje. Bohaterowie mają dobre maniery i są niezwykle kulturalni, bardzo sympatyczni, nie znajdziemy tu żadnych wulgaryzmów, ani niestosownych tekstów. Bardzo podobało mi się to, że w książce, nie ma dużej ilości opisów, a są praktycznie same dialogi. W zasadzie przechodziło się "od sceny do sceny", dzięki czemu bardzo szybko czytało się tę powieść:) Mi zajęło to dosłownie jeden wieczór. Mimo braku opisów, czuło się całym sercem Mazury. Bardzo zżyłam się z gośćmi pensjonatu i czułam się tak jakbym sama była z nimi na wakacjach. Jedni odchodzili, inni przybywali do pensjonatu, ale nie wprowadziło to zamieszania, zawirowania, oraz nagłych zwrotów akcji. Wręcz przeciwnie, historia dalej toczyła się swoim spokojnym, wolnym rytmem. "Listy z jeziora" to powieść dla każdego, zarówno dla ludzi młodych, jak i starszych. Książka ta spowoduje, że niejednokrotnie zagości uśmiech na twarzy i zrobi się ciepło na sercu. Jeżeli ktoś szuka spokojnej, ciepłej, pięknej historii, która ukoi nerwy i odgoni stres to jest to idealna pozycja