"Listy z jeziora" to piękna, ale przede wszystkim ciekawa, tajemnicza i wciągająca historia o miłości oraz zagadkowej przeszłości. Książka praktycznie już od pierwszego rozdziału, strony rozpoczyna się tajemniczo. Autorka Agnieszka Korol wprowadza nas w krótki opis głównej postaci oraz jej codziennego życia, jednak nie mówi wiele o jej przeszłości.Irena, bo tak właśnie ma na imię główna postać prowadzi spokojne życie w pensjonacie, którego jest właścicielką. Z wyglądu i zachowania niepozorna kobieta, która ma tajemnicę. Powieść rozpoczyna moment, kiedy życie główne postaci zmienia się dramatycznie, a wszystko z powodu listu w zielonej kopercie. Wiadomość jest krótka, ale zawiera groźbę, która mówi o tym, że właścicielka pensjonatu pożałuje i zapłaci za swoje winy. Za jakie winy? Tego jeszcze nie wiemy. Z góry jest jednak wiadome, że Albert (nadawca listu) miał jakieś powiązania z przeszłością Ireny, których ona się wstydzi oraz śmiertelnie boi. Można mieć przypuszczenia, że kobieta zamordowała mężczyznę, a przynajmniej tak jej się wydawało - takie domysły snułam ja od samego początku.Nie zdradzę wam jednak co zrobiła główna postać, bo nie byłoby niespodzianki, a to właśnie o nią w tej całej książce chodzi. Na czytelników "Listów z jeziora" czeka również gorący romans, który rozwija się między główną bohaterką, a niedawno poznanym mężczyzną. Oczywiście sprawy zielonych kopert,które obwieszczają co kilka dni, że ich nadawca ma kobietę na oku, dają nam do zrozumienia, że romans może nie przetrwać, a już na pewno nie jest obustronnie dzielony zaufaniem, bo Irena nie mówi wszystkiego swojemu kochankowi. Czy jej tajemnica zniszczy wszystko, wraz z życiem pary i ich miłością? Oto kolejne pytanie, jakie możemy sobie zadać podczas następnych przeczytanych stron. Z związku z tym, że Irena ma na sumieniu osobę z przeszłości, której nie chce oglądać w swym życiu, jest wiele niepewnych momentów. Pierwsze to przyszłość, a drugie to paranoja w którą powoli wpada główna bohaterka. Jak to często bywa z osobami,które mają wyrzuty sumienia, Irena ma wrażenie, że wszyscy nowo przybyli do jej pensjonatu są w zmowie z Albertem lub nawet są nim. Oczywiście tyczy się to tylko i wyłącznie mężczyzn, a z powodu tego, że kobieta dawno nie widziała Alberta,nie może być pewna jak teraz on wygląda i kto dla niego może pracować. W związku z tym, że główna postać prowadzi pensjonat dla gości i z tego żyje, nie jest jedyną ciekawą bohaterką, której losy możemy śledzić. W książce jest ich sporo. Są to głównie postacie drugoplanowe, które otaczają swoją szefową, więc pośrednio jej zachowanie wpływa na nich oraz na gości pensjonatu, którzy przebywają tutaj na wakacjach. W "Listach z jeziora" to nie wątki miłosne najbardziej przyciągały mają uwagę, a właśnie tajemnica, która otaczała całą sytuację. Z powodu tego, że postacie nie są najmłodsze, sceny romantyczne nie są gorące i upojne, jak to bywa w książkach dla młodzieży. Powieść jest przeznaczona raczej dla kobiet nieco starszych, poważniejszych, chodź na pewno młodszym czytelniczkom, które lubią takie książki o życiu i tajemnicy, powieść też się spodoba. Mnie książka spodobała się naprawdę bardzo i trudno było mi od niej odejść choćby na chwilę. Agnieszka Korol pisze naprawdę ciekawie i nigdy nie odkrywa rąbka tajemnicy, więc aby dowiedzieć się wszystkiego musimy przeczytać całą książkę. Na początku myślałam, że powieść będzie napisana z perspektywy głównej bohaterki, czyli w formie pamiętnika, jednak tak nie jest.Książka została napisana stylem narracyjnym, jednak wyraźnie w nim widać, że narratorem jest kobieta, nie mężczyzna, a przynajmniej takie ja odniosłam wrażenie. Pisarka doskonale wciela się w rolę poszczególnych postaci. Jeżeli jakiś bohater czy bohaterka mówi staropolszczyzną, to tak jest i już, co powoduje, że momentami miałam wrażenie, jakby niektóre postacie, mimo swojego młodego wieku, były wyjęte z czarno-białych filmów. Tylny opis książki został napisany w bardzo górnolotnym języku, jednak wnętrze powieści takie nie jest.Pióro pani Agnieszki jest proste, jednak bardzo urozmaicone, co powoduje, że czyta się je czysto, płynnie, z przyjemnością i bez obawy o nudy. Rozdziały książki nie mają tytułów. Są tylko numerowane. Za to każde pierwsze wyrazy z każdego rozdziału oznaczone są inną czcionką, co pasuje do ogólnego wydania powieści. Okładka "Listów z jeziora" jest ciekawa i adekwatna, nie możecie zaprzeczyć. Sama oprawa książki jest bardzo ładna, delikatna i grawerowana. Z tyłu książki nawet możemy przeczytać, jednak tylko pod światłem,kluczowe dla niej słowa: "Miłość pod mazurskim niebem". Nie jest to jednak romansidło, bardziej opierałabym się na kryminale i tajemniczości.