Z twórczością Haliny Poświatowskiej zetknęłam się całkiem niedawno, pierwszy tomik jej wierszy przynosząc z wymiany czytelniczej. Szybko skradła moje serce, po "Wierszach wybranych" zaczęłam intensywnie poszukiwać "Wierszy wszystkich" (wtedy w regularnej sprzedaży niedostępnych), potem "Opowieści dla przyjaciela" i wreszcie "Listów". A "Listy" z kolei wydłużyły moją listę książek Poświatowskiej i o Poświatowskiej o kolejne kilka pozycji.
Pierwszy list, zamieszczony w zbiorze, pochodzi z kwietnia 1956, a zatem z okresu krótko po śmierci Adolfa (Adasia) Poświatowskiego, męża dwudziestojednoletniej wówczas Haliny. Natomiast ostatnia korespondencja to telegram o wyznaczonej na 3 października 1967 r. drugiej operacji serca, wskutek powikłań której Poświatowska zmarła. Korespondencja obejmuje zatem całe dorosłe życie poetki, uwzględniając najważniejsze dla niej osoby, miejsca i wydarzenia: pobyt w Stanach Zjednoczonych, znajomość z Ireneuszem Morawskim, przyjaźń z Caroline Karpinski, pracę naukową na Uniwersytecie Jagiellońskim, stypendium w Paryżu, a nade wszystko zaś walkę z nabytą wskutek anemii pod koniec wojny wadą serca.
Listy ułożone zostały w porządku chronologicznym i są tak bardzo wartościowe, że czyta się je jak bardzo dobrą powieść biograficzną. Są listy napisane w nieco lżejszym stylu, zawierające słowa, które dzisiaj określilibyśmy jako potoczne, czy wręcz kolokwialne. Ale są też listy pełne literackiej wartości, wyszukanych metafor, poetyckiego artyzmu. Sensualne, emocjonalne, eleganckie. I tu zwłaszcza należy zwrócić uwagę na listy pisane do Morawskiego.
Bo o ile listy do rodziny pisane są z naciskiem na codzienny, życiowy pragmatyzm, o tyle te listy do Ireneusza Morawskiego wyróżniają się swoją emocjonalnością. Nie może dziwić, że "Opowieść dla przyjeciela", której tytułowym adresatem jest właśnie Morawski, jest książką tak wyjątkową i niezwykłą. Choć pisana stricte na zlecenie wydawnictwa, pozostała pozycją absolutnie indywidualną i daleką od komercjalizacji czy też banalizacji uczucia, jakim Poświatowska darzyła Morawskiego. Proces twórczy Poświatowskiej zajmuje w "Listach" miejsce poczesne, bo poetka, choć schorowana i postępująca dosłownie w rytm pracy serca, intensywnie pisała, pracowała, tłumaczyła, czytała.
Wynika z tych "Listów" obraz kobiety zarazem słabej i silnej. Słabej, bo wada serca determinowała każdą jej aktywność fizyczną. Nawet tak prozaiczna czynność jak wyjście po schodach stanowiła dla Poświatowskiej w pewnym momencie trudność nie do pokonania. A silnej, bo mimo wszystko poetka pokazała ogromną wolę walki i życia, zwłaszcza po pierwszej, udanej operacji. Ale tych dysonansów było w niej wiecej: pokorna wobec bicia serca, przekorna wobec tych, którzy po zabiegu w Stanach odradzali jej studia w Smith College.