Czytaliście kiedyś książkę, która już na trzeciej stronie doprowadziła Was do łez, a następnie sprawiała, ze choć raz w każdym rozdziale kręciła Wam się łezka w oku? Czy zdarzyło Wam się podczas czytania uśmiechać się pod nosem cały czas, a w momencie, kiedy po nią sięgaliście od razu poprawiał Wam się humor, nawet jeśli dosłownie przed chwilką mieliście ochotę kogoś rozszarpać? Czy mieliście okazję kiedykolwiek czytać książkę o miłości dla młodzieży, która nie załamywała Was swoją ckliwością albo okropną naiwnością jej głównych bohaterów? Ja dotąd nie miałam takiej okazji. Aż do momentu, w którym chwyciłam po tę oto lekturę.
"Licencja na zakochanie" to książka tak zabawna, ciekawa i wciągająca, że najchętniej czytałabym ją na okrągło, bez ustanku. I choć do młodzieży nie należę już od ładnych kilku lat - zakochałam się bez pamięci w jej głównych bohaterach i marzę o tym, by kiedykolwiek powstała kontynuacja tejże lektury. Możecie mi wierzyć lub nie, ale naprawdę rewelacyjnie bawiłam się podczas jej czytania. Co więcej, początkowo każdy z rozdziałów czytałam dwa razy. Najpierw sobie samej, a potem mojemu dziecku przed snem. Wiem, mogłabym czekać codziennie do wieczora i poznawać przygodę nastolatków razem z moim dzieckiem, ale niestety nie udało mi się to. Ciekawość co będzie dalej była zbyt silna. Ani razu nie wytrzymałam do wieczora. Za każdym razem sięgałam po nią wcześniej! Potem postanowiłam, że jednak Ali czytać dalej nie będę. Po pierwsze dlatego, że i tak śmiejąc się podczas czytania prawie nie widziałam liter, a moja córka niewiele rozumiała z tego rozbawionego bełkotu. A po drugie - Alicja postanowiła, ze sama chce ją przeczytać skoro jest taka fajna. Mądre dziecko, prawda?
Ale może najpierw opowiem Wam o czym w ogóle ta książka jest. "Licencja na zakochanie" to historia pewnego Gucia. 13-to letniego chłopca, który "na zabój" zakochał się w swojej najlepszej przyjaciółce Lutce. Niestety była to trudna miłość, gdyż chłopiec miał spore wątpliwości czy dziewczyna kiedykolwiek odwzajemni jego uczucie. Po pierwsze - Lutka była jego przyjaciółką i najprawdopodobniej widziała w nim tylko zwykłego kumpla. Po drugie, Gucio nie należał do grona rozchwytywanych w szkole przystojniaków. Wręcz przeciwnie, chłopiec nosił okulary i miał nadwagę, z którą postanowił walczyć. No i trzeci powód, który spędzał mu sen z powiek, to Piotrek. Bogaty przystojniak, który również zainteresował się jego obiektem westchnień. I co było dalej? Oj, możecie to sobie tylko wyobrazić.
Nasz zakochany Gucio postanowił nie poddawać się tak łatwo. Wraz z nowo poznanym kolegą, Bąblem stale obmyślał nowy plan zdobycia serca ukochanej. Postanowił być niepoprawnym optymistą, doszukiwał się wad w swoim konkurencie, starał się zaimponować koleżance. Ba, wykorzystał nawet starą ale jak dobrze nam wszystkim znaną maksymę "przez żołądek do serca". Gucio zaplanował także zmiany wizerunku, czyli szkła kontaktowe i odchudzania. Oj, planów było wiele. A jakie efekty? Hm... O tym dowiedzcie się już sami, ja i tak sporo Wam już zdradziłam ;)
Ta książka to najlepszy dowód na to, że opowiadanie wcale nie musi się długo i nudno rozkręcać. Czasem wystarczy kilka zdań, by czytelnik momentalnie pokochał głównych bohaterów, a historia, którą chce mu opowiedzieć autor - wciągnęła go bez reszty. Ja po przeczytaniu pierwszych zdań już wiedziałam, że to coś dla mnie. Uśmiech nie schodził mi z ust, a niekiedy nawet wybuchałam gromkim śmiechem wzbudzając zainteresowanie wszystkich dookoła. Marcin Pałasz ma niezwykle lekkie pióro i ogromne poczucie humoru. Jego historie są napisane prostym, potocznym językiem. A wydarzenia opisane w tej książce mogłyby się przydarzyć każdemu 13-to latkowi.
Jest to jednak książka dla nieco starszych dzieci niż moja Ala. Nie dlatego, że są w niej sytuacje, których siedmiolatka nie może przeczytać. Nie ma tu także żadnych strasznych scen, wulgaryzmów ani nic takiego. Po prostu autor opowiadając nam te historie często nawiązuje do różnych znanych osób, których moje dziecko nie zna. Gucio w nowych okularach wyglądał jak Elton John, a Piotrek jak młodszy brat jednego z członków zespołu One Direction. Moje dziecko nie ma pojęcia kim jest George Clloney, Renee Zellweger czy Kleopatra i te wszystkie porównania nic jej nie mówiły. Ale poza tym drobnym szczegółem ta książka jest genialna! Uwielbiam ją i baaardzo się cieszę, że zdecydowałam się ją przeczytać. Teraz stoi już na naszej półeczce i czeka na moment, w którym moje dziewczyny sięgną po nią same. A na pewno prędzej czy później to nastąpi. Alicja już nie może się doczekać tego dnia. Polecam!