Bardzo mi się ta powieść spodobała. I kompletnie nie podzielam krytyki. Daję jej 8 gwiazdek: 6 za wartką powieść, a 2 dodatkowe za wartość informacyjną: bo jest tu wspaniale opisana historia żydowskiej Pragi oraz dzieje wojenne jednego budynku, można powiedzieć.
Powieść jest historią Łucji, kobiety nie młodej, i nie starej, po rozwodzie, skupionej na swojej pracy lekarki. Ma za sobą trudne dzieciństwo: odejście ojca hazardzisty, matkę ze schizofrenią paranoidalną, dorastanie na Pradze. To wszystko śni jej się po nocach. Sny ma straszne, krwawe i nie dające jej odpocząć. Kobieta ciągle się boi, że odziedziczyła po matce chorobę. Jej przygody i psychikę autorka opisuje poprzez dialogi i zachowanie. Nie ma tu pustych opisów. Akcja w sumie rozgrywa się wartko. A akcja się pojawia, gdy w szpitali ląduje pacjent po pobiciu Władysław Stąpka-Potocki: wydawca i bibliofil, kolekcjoner. Sama pani doktor dla Stąpki jest zjawą nie z tego świata, bo wygląda kropka w kropkę jak kobieta z obrazu, który kupił w Belgii. Ale obraz pochodzi z początków XIX wieku! To on i jej koleżanka Magda zauważają u naszej Łucji ciężki kufer po matce. Chcą otworzyć, ona nie, bo dla niej to puszka Pandory. Ale w końcu otwierają. Okazuje się, że w kufrze są zdjęcia, dokumenty i podobny obraz.... Kobieta idzie do domu Stąpki, gdzie patrzy na nią ten pierwszy obraz.... Robi się jak w powieści gotyckiej. Same opisy domu Stąpki były fascynujące dla mnie, miłośnika biblioteczek domowych. Bo wyobraźcie sobie mieszkanie całe w książkach!!!! Starych i cennych.
Akcja ciekawi swoją nieoczywistością. Jest trochę intrygi kryminalnej, trochę opowieści nie z tego świata, a trochę historii Warszawy, której z przyjemnością się dowiedziałam. Idziemy na Pragę i poznajemy wraz z naszą Łucją historię kamienicy i jej okolic. Tę przedwojenną żydowską, a nawet wcześniejszą, i tę po przesiedleniach i tę po wojnie. Idziemy na targ Różyckiego. A cały czas Łecja ma coraz dziwniejsze sny, o Maryjach z praskiej kapliczki idących w pochodzie z gwiazdami Dawida.
Mocno mnie zaciekawiła historia Łucji, to czy w końcu odnajdzie spokój ducha. Do tego, z przyjemnością wybrałam się do belgijskiego zamku wertować dokumenty po awanturnej praprababce Łucji Marianny Dembińskiej, polubiłam Władysława bibliofila i polubiłam psa Łucji, właściwie sukę Miskę. Ten wątek rodzącego się przywiązania psa i mocno samotnej kobiety jest wielką zaletą powieści. Książka ciekawi swoją niewiadomą. Jest to 'kryminał kuferkowy' - niewiadoma jest genealogia rodziny, i niepokoją zbiry, oprychy i handlarze cennych książek. Czy to bardziej siły okultystyczne próbują zniszczyć naszą Łucję, czy też realni przestępcy, tego Wam nie zdradzę.
Książka zapewniła mi wiele radości czytelniczych, kilkakrotnie zaskoczyła i ucieszyła tym, że czytałam nie tylko rozrywkowe 'czytadło', ale i mądrą opowieść o tym co było, czyli historię rabina i całego osiedla, którego Hitler swoim szaleństwem rasizmu wymordował rękami innych.
Bardzo ciekawa lektura.