Kochane ludki, powiem Wam szczerze, że nienawidzę czytać nieskończonych serii. Dla mnie seria musi być od razu wydana w całości, żebym wiedziała, jak się kończy – no i najlepiej z happy endem. Ale tego Ola nie rozumie :D
Kiedy przeczytałam pierwszą część Lekcji hiszpańskiego, wiedziałam, że po drugą sięgnę, jak tylko będzie miała premierę, bo nie mogłam się jej doczekać.
W drugiej części dalej śledzimy losy Adrianny i Maksa. Z uwagi na to, że poprzednia część zostawiła nas z jedną wielką niewiadomą, miałam ochotę udusić Olę, że druga część nie została wydana od razu.
Na samym początku czytania, w naszych głowach rodzi się pytanie: jak wiele jest w stanie udźwignąć człowiek? Ile rzeczy musi się stać, aby się załamał? Wydawać by się mogło, że w życiu Adrianny powoli wszystko wychodzi na prostą. Jednakże przeszłość związana z Jakubem nadal nie dają o sobie zapomnieć. Adrianna powoli ma dosyć ciągłej walki o wolność. Traci wiarę w to, że Jakub kiedykolwiek da jej spokój, gdyż posuwa się do coraz okrutniejszych rzeczy. Gdyby nie wsparcie jej najbliższych, na pewno by się poddała. Niestety, piętno przeszłości odciśnięte na Adriannie sprawia, że dziewczyna nie ma za grosz wiary w siebie i lepsze jutro. Ponadto złe nawyki i przyzwyczajenia odbijają się na jej zdrowiu, przede wszystkim psychicznym. Wielokrotnie jest na skraju poddania się, aczkolwiek wie, że ma dla kogo i o kogo walczyć.
Niestety, wszystkie okrutne rzeczy, o których powinna zapomnieć, mimo upływu czasu wracają ze zdwojoną siłą. Jedynie obecność Maksa sprawia, że Adrianna czuje się pierwszy raz od wielu miesięcy spokojna i bezpieczna. Autorka pokazała nam kolejny raz, że krzywdy wyrządzone w przeszłości nie zabliźniają się ot tak! Potrzeba mnóstwo czasu, czasami lat, żeby rany się zabliźniły. Pytanie, czy w przypadku Adrianny one kiedykolwiek się zabliźnią? Czy relacja, która jest wybuchowa i oparta na bolesnej i trudnej przeszłości ma szanse na przetrwanie?
Kochani, pewnie nie będzie to dla Was zaskoczeniem, jeżeli powiem, że i tę część pokochałam. I nie mówię tego, tylko dlatego, że znam tę Panią ze skrzydełka :D
W drugiej części mamy przyjemność przyjrzeć się bliżej przeszłości Maksa. Zrozumiałam wiele jego zachować, które nie do końca mi się podobały, ale wiem, że były spowodowane tajemnicami, które skrywał głęboko w sobie. Jego przeszłość, zresztą niełatwa pokazuje nam, że nie można o niej zapomnieć ot tak. Wiele pytań, które pojawiły się w poprzedniej części, właśnie w tej otrzymały odpowiedź. Poznaliśmy Maksa ze strony bardziej empatycznej i uczuciowej, a nie tylko wiecznego podrywacza. Z wiecznego kawalera stał się mężczyzną, na którym można polegać, o czym Adrianna i jej bliscy, niejednokrotnie się przekonali. Ogromnie się cieszę, że i w tej części autorka cudownie wplotła przyjaciół Adrianny i Maksa. Mimo że nie są oni głównymi bohaterami, to przez ich autentyczność ogromnie uwielbiam ich wszystkich. Styl i humor, w jakim została napisana książka, sprawia, że czyta się ją błyskawicznie i z uśmiechem na twarzy. Niejednokrotnie śmiałam się w głos, czytając dialogi pomiędzy bohaterami. A sceny seksu? Nie dodałabym nic więcej. Mimo tego, że książka porusza trudny i bolesny temat i niejednokrotnie płakałam przewracając kartkę, napisana jest w taki sposób, że nie można oderwać się od lektury. Autorka nie byłaby sobą, gdyby nie zostawiła nas z milionem pytań, które pojawiły się podczas czytania tej części, a nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi. Na koniec dodam tylko, że ja tych bohaterów, ich losy i przygody pokochałam całą sobą i wypatruję trzeciej części, która mam nadzieję, że jest z happy endem! Ola, wielkie brawa!