Dziesięć opowiadań to w sam raz, by się nie znudzić, ale spędzić przyjemnie czas. I jak to przy tego typu publikacjach bywa, nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu w jednakowym stopniu, każde jednak czytałam z ciekawością, co też autorka wymyśliła i co jeszcze prócz miłości dla czytelnika przygotowała. Bo wiecie… Ogólnie tematyka jest dość oklepana: uczucia plus wątek medyczny. W kwestii miłości nie spodziewałam się cudów, więc się nie zawiodłam. Za to, nie ukrywam, trochę sobie obiecywałam po motywach medycznych, to tak bardzo szeroki i wdzięczny temat, że mocno intrygowało mnie, w jaki sposób podeszły do niego autorki.
*
Opis sugerował różnorodne emocje i w tym względzie wszystko się zgadzało. Już bohaterka pierwszego opowiadania przyprawiała mnie o zgrzytanie zębami swoim całokształtem i chociaż się nie polubiłyśmy tekst napisany jest lekko i czyta się szybko. Prócz tego autorki zaserwowały mi zaskoczenie, wzruszenie, rozbawienie, trochę znużenia i garść przewidywalności. Ogólnie poziom całego zbioru uważam za bardzo dobry, właściwie nie ma tam tekstu, który odstawałby od pozostałych w widoczny sposób.
W ogromnym skrócie „Lek na miłość” odda Was między innymi w ręce ortopedy, okulisty, internisty, będącego wcześniej lekarzem sportowym, czy neurologa. Tym co najbardziej przypadło mi do gustu to niekiedy poruszanie nietypowych tematów przez autorki, jak np.: alergia, o której nie wiedziałam, że taka w ogóle istnieje, czy HIV, gdzie autorka sprytnie i niejako przy okazji wplata dawkę informacji. Sama miłość rozwija się różnorako, w zależności od historii. Czasem towarzyszymy bohaterom, którzy już są ze sobą jakiś czas, byli parą przez jakiś czas albo dopiero się poznają.
*
Nie będę omawiać Wam każdej historii, nigdy tego nie robię, ale jak zwykle wspomnę o kilku, które zrobiły na mnie szczególne wrażenie i myślę, że na długo zapisały się w mojej pamięci.
Bezapelacyjnie moje serce skradło opowiadanie Justyny Chmiel „Senne spojrzenie oceanu”. Wątek romantyczny nienachalny, poprowadzony tak jak lubi moja romantyczna natura, oryginalny temat, całość intrygująca, wzruszająca i doprawiona szczyptą humoru.
Uczciwie przyznam, że wcześniej nie miałam okazji czytać opowiadania, którego wątkiem byłby HIV. Sandra Czoik i jej „Plus i minus” mi to umożliwiło. Ważne informacje podane jakby przy okazji, a do tego relacja głównych bohaterów rozwijająca się delikatnie i ostrożnie, co niesamowicie mi się podobało.
Natomiast teksty Katarzyny Wit-Formeli (mam nadzieję, że odmieniłam prawidłowo, jeśli nie, proszę o informację zwrotną) „Co z oczu to z serca” oraz „Dusza Anioła” Eweliny Marii Mantyckiej nie tylko pozwoliły mi poznać oryginalnych bohaterów, ale i zaskoczyły zakończeniem.
*
Podsumowując, „Lek na miłość” jest świetną pozycją zarówno po ciężkim dniu, jak i do urozmaicenia sobie czytelniczego menu. Pozwala przyjemnie spędzić czas, trzyma poziom, czyta się bardzo szybko. Nie jest odkrywcza, lecz z całą pewnością ma intrygujące wątki oraz bohaterów wzbudzających różnorodne emocje. Spędziłam z tym tytułem bardzo przyjemne chwile i serdecznie polecam!