Poznajcie Pana Misia - sympatycznego niedźwiedzia, który mieszka w norze i ma wielu przyjaciół. Pewnego letniego dnia, gdy słońce zajrzało do jego mieszkanka, postanowił odwiedzić znajomą myszkę. Nad głową, w koronie drzew usłyszał jednak dziwne furkotanie...
"- Ooo... Kto to?...
spytał
Pan Miś."
Od tej chwili zaczyna się przygoda Pana Misia, ponieważ zastanawiając się, kto mógł tak szeleścić w liściach drzewa, wywołuje po kolei swych przyjaciół - myszkę, zająca, borsuka, kreta, świstaka, wronę oraz jemiołuszkę.
Bardzo polecam tę książkę rodzicom, którzy uwielbiają czytać swym pociechom do snu, a przy okazji nieźle się bawią, na przykład przez modulowanie głosu. Bajka jest o tyle nietypowa, że trzyma w napięciu nie tylko dziecko, ale i dorosłego - do ostatnich stron nie wiadomo bowiem, kto skrada się pomiędzy liśćmi drzewa i nie tylko... Dziecko nie tylko poznaje zwierzęta, nie tylko może je liczyć i pokazywać w książce - najciekawsze jest to, że może włączyć się aktywnie do czytania razem z dorosłym! A to dzięki cytowanemu powyżej tekstowi, który pojawia się co dwie, trzy strony i za każdym razem napisany jest większą czcionką. W Wielkiej Brytanii właśnie w ten sposób rozpoczyna się naukę globalnego czytania - globalnego, czyli czytania całych wyrazów, nie pojedynczych głosek (dziecko zapamiętuje wyraz jako całość, nie poszczególne jego elementy).
Historia Pana Misia i jego przyjaciół jest rymowana, ale nie do końca utrzymuje odpowiedni rytm. To jedyny zarzut, jaki mogę postawić tej książce. Bardzo ciekawe są tu ilustracje, wykonane prawdopodobnie farbami (być może też częściowo pastelami). Żywe, ale nie jaskrawe kolory, zwierzęta w odpowiednich proporcjach, namalowane w sposób naturalny (nie są to karykatury zwierząt, jak często bywa we współczesnych książkach dla najmłodszych).
Tematyka opowiadania jest lekka, łatwa i przyjemna, nie porusza żadnych ważnych i trudnych w odbiorze treści, a jednak zmusza czytelnika do intensywnego myślenia i zabawy w detektywa. Dlatego polecam Lato Pana Misia dla dzieci w każdym wieku. Jest to jedna z lepszych książek, jakie do tej pory widziałam na polskim rynku. Czasami warto wydać trochę więcej pieniędzy i kupić dziecku książkę ciekawą, nietypową i edukującą, niż dziesiątą wersję "Czerwonego Kapturka" w tandetnym wydaniu graficznym i treściowym.