Ach, te podróże małe i duże… Podróże do nieodległych miejsc albo wręcz przeciwnie — na drugi koniec świata. Może jednak nie wybierajmy się aż tak daleko. Zapraszam zatem w Beskidy, do niewielkiego miasteczka u stóp gór. To tam udała się w krótką, jak początkowo planowała, podróż, bohaterka nowej książki Izabeli Skrzypiec-Dagnan. Czy ten wyjazd podjęty pod wpływem chwili, nieprzemyślany do końca, zmieni życie Tiny i stanie się jej „wyprawą życia”?
Tina Wagner, trzydziestoletnia wzięta graficzka, zaangażowana w swoją pracę, zaczyna doświadczać „kryzysu wieku młodego”. Jest smutna, doskwiera jej samotność, bo nie tak dawno odwołała własny ślub. Ma wrażenie swojej niedojrzałości, wręcz niesamodzielności. Podświadomie, intuicyjnie szuka pomysłu na siebie. I przypadkiem go znajduje, spontanicznie podejmując decyzję o wyjeździe w góry. Zamierza chwilowo zatrzymać się w domu długoletniej przyjaciółki rodziny, cioci Janki, zmarłej tragicznie przed kilkoma miesiącami. Janka to niezwykle barwna postać, aktorka, która po zakończeniu kariery w Anglii, powróciła do Polski i zamieszkała w małym, nieco zniszczonym domku, nieopodal starego, nieczynnego już młyna.
Tam właśnie, po długiej podróży, dociera Tina i rozpoczyna swoją beskidzką przygodę, pełną nieoczekiwanych przypadków, zwrotów akcji, tajemnic wymagających wyjaśnienia. A w nowym miejscu Tina poznaje różnych ludzi, niektórzy nie są do niej przyjaźnie nastawieni, traktują ją z nieufnością właściwą dla przybysza z obcych stron, ale z innymi nawiązuje bliższe relacje. Zaprzyjaźnia się więc z Rozalią, malarką aniołów, której życie wcale anielskie nie jest czy też ze zbuntowaną nastolatką, Elizą. Jest także sąsiad, Robert Luberacki i zagadkowy, melancholijny Marcin o agrestowym oczach. Jaką rolę odegrają w powieści? Wyjaśnienie przyniesie lektura tej książki. Wracając jednak do głównej bohaterki, Tina dość szybko przekonuje się do swojego wiejskiego siedliska i rozpoczyna nowe życie, z dala od rodzinnego Gdańska. Odkrywa swoją drugą naturę — spełnia się jako ogrodniczka, dużo czasu poświęcając na uprawę ziół, warzyw, kwiatów. Zaczyna żyć rytmem natury, wsłuchując się w odgłosy przyrody, niespiesznie, powoli. Spokój Tiny zostaje jednak zburzony, pojawieniem się pewnego mężczyzny, ale przede wszystkim za sprawą „puszki Pandory” - odkrycia tajemnicy ciotki Janki. Jakiej, nie zdradzę.
„Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe” to naprawdę udana powieść, mimo wykorzystania w niej kilku mało oryginalnych, często powtarzanych w innych utworach literackich, motywów. Wymienię tu choćby wątek podróży, wątek poszukiwania własnej tożsamości czy niewyjaśnionych tajemnic rodzinnych. Uważam jednak, że ta książka jest ciepłą, pełną uczuć opowieścią o wszystkich kolorach życia — od radości, spokoju, ukojenia po smutek, troskę, cierpienie, bo pisarka nie unikała w niej tematów trudnych, niełatwych. Opowieścią napisaną pięknym, literackim językiem, z wyraźnie zauważalną dbałością o detale, szczegóły. Akcja książki toczy się powoli, wręcz leniwie, doskonale współgra z przyrodą, która staje się jej drugim bohaterem. Rozsmakowałam się w pięknych, urokliwych opisach bukowych zagajników, dzikiego sadu, kwitnących łąk, chmur. Urzekł mnie pełen magii obraz wiekowego dębu — drzewa wotywnego. I te niezwykłe nazwy różnych faz Księżyca: Pełnia Kwiatowa, Księżyc Łąk, Pełnia Błyskawic. Autorka jest niewątpliwie uważną i czułą obserwatorką przyrody. Dodatkowo ciekawie wprowadzony, zaskakujący wątek metafizyczny, odebrałam go jako swoiste, niematerialne porozumienie dusz, współodczuwanie.
Podobnie dopracowana jest fabuła powieści, przemyślana, nieprzypadkowa, wciągająca, bo nieprzewidywalna. Jej bohaterowie to ludzie prawdziwi w swych emocjach, radościach i smutkach, mocno przenikają do głowy i serca. Niejednoznaczni, niekoniecznie budzący sympatię od pierwszego spotkania, pełni rozterek, ale dzięki temu szczerzy i realistyczni. Ot, tacy ludzie z sąsiedztwa ze swoimi problemami, tajemnicami, zmartwieniami.
Powieść Izabeli Skrzypiec-Dagnan urzekła mnie takim niespiesznym podejściem do życia, umiejętnością przyglądania się światu i ludziom ze skupieniem, dociekliwością i przychylnością. Pozwoliła na chwilę refleksji nad tym, co naprawdę jest w życiu ważne i jak zmienne są koleje naszego losu, czasem słoneczne, czasem deszczowe… A dodatkową zachętą do sięgnięcia po książkę „Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe” jest także jej okładka, starannie zaprojektowana, wielobarwna, miła dla oka, z intrygującą postacią kobiecą na tle zielonych wzgórz i nieco zachmurzonego nieba. Zachęcam do lektury tej powieści!