„Saga dworska” to jedna z moich ulubionych serii. Krystyna Mirek wnikliwie opisała życie i zasady panujące w dziewiętnastowiecznej wsi, ze szczególnym uwzględnieniem hierarchii tam panującej. Centrum i wyznacznikiem zasad był dwór, gdzie panujący od pokoleń dziedzice stanowili jakby wewnętrzne prawa obowiązujące na danym terenie. I właśnie to pięknym, literackim językiem opisała autorka. Zachęcam Was do zapoznania się z poprzednimi tomami, a tymczasem skupie się na kontynuacji sagi, jaką jest „Kwiatowy dwór”.
Dominik Podhorski otrząsnął się po tragedii, jaka go spotkała, choć taka trauma nie zostanie nigdy zapomniana i już na zawsze pozostawi w jego sercu i umyśle wielką wyrwę. Poniekąd osłodą i wielkim wsparciem jest piękna i rozsądna żona, której niezłomny charakter niejednokrotnie pomógł Dominikowi uporządkować emocje. Podobnie jak postać dawnego sługi, obecnie przyjaciela Józka, dodaje głębi opowieści, ukazując lojalność i poświęcenie.
Po długim czasie życia w ukryciu pojawia się możliwość, by na własne oczy przekonać się, jak obecnie wygląda życie mieszkańców Podhorowa i co z rodzinnego majątku zostało po rozrzutnych rządach Brackiego — samozwańczego pana na dworze.
Sporo uwagi poświęcono właśnie tej postaci. Brackiego poznajemy jako żądnego władzy, bogactwa i splendoru tyrana, który boryka się z jakimś nienazwanym kompleksem. Chce być piękny, podziwiany i wychwalany, chce być do szaleństwa kochany przez (siłą zmuszoną) wybrankę i wszelkimi sposobami próbuje urzeczywistnić swój chory wytwór wyobraźni. Największym koszmarem byłby dla Brackiego powrót zaginionego dziedzica. No cóż, jak to w życiu, koszmary mogą stać się rzeczywistością.
Bohaterowie są wykreowani z bardzo wyraźnym podziałem na tych dobrych i złych. Dominik, Julianna, Antonina, Józek to na wskroś pozytywne postacie, natomiast Bracki to uosobienie czystego zła. I choć może się wydawać, że to banalny zabieg i klasyczna, wręcz szkolna charakterystyka, to podczas lektury w ogóle to nie przeszkadza. Myślę, że duży wpływ ma tutaj świetny styl pisarski autorki. Operuje ona przyjemnie lekkim i niewymuszonym sposobem opisu, a akcja utrzymuje poziom napięcia na stałym poziomie.
Mam jednak wrażenie, że od połowy fabuły autorka jakby śpieszyła się, by tę książkę skończyć, przez co te najważniejsze akcje zostały jakby spłaszczone. Mówię tu przede wszystkim o końcowej akcji odbicia Podhorowa. Za szybko, bez większego planowania i zadecydowanie całość przebiegła za prosto. Trochę to przypominało scenę z bajek dla dzieci, gdy dobro po prostu zwycięża a okoliczności, w jakich doszło do wygranej, nie są już istotne. Dla mnie właśnie to planowanie było ważne i tego elementu niestety brakuje mi w treści.
To jedyna uwaga do tej książki. Saga dworska pozostaje wysoko w moim rankingu i nadal uważam, że jest to jedna z moich ulubionych serii. Zakończenie zostało otwarte, zatem czekam na kontynuacje i mam nadzieję, że właśnie tam wszystkie elementy zostaną potraktowane z należytą uwagą.
Moja ocena to 7/10. Jeśli lubicie sagi — powieści historyczno-obyczajowe to będzie świetny wybór.