Ku chwale Ojczyzny pisał nie jeden. Ku chwale swych chlebodawców pisali przed wiekami kronikarze. Nie trudno zauważyć, że przez wieki było wiele rzeczy i osób godnych, bardziej lub mniej, by śpiewać im pieśni pochwalne. Peany te są wyśpiewywane do dziś, czego przykładem jest omawiane nagranie na podstawie książki z 1928 roku. Nota bene, zapis audio bardzo przyjemny, w którym ścieżki oddzielone bardzo sympatycznymi folkowymi melodiami, w których dosłuchuję się słowiańskiej nuty nawiązującej do omawianego w treści wątku. W związku z tymi muzycznymi przerywnikami wiąże się drobny mankament - nagrane są trochę zbyt głośno w stosunku do głównej części audiobooka, co utrudniało mi słuchanie przez ciągłe operowanie potencjometrem. Jak dotąd te muzyczne interludia są najbardziej rozbudowanymi ze wszystkich które dotąd słyszałem (nie włączam w to z oczywistych względów słuchowisk z ciągłym i rozbudowany podkładem), bo nie kończy się na kilku dźwiękach, ale mamy tu nawet kobiecy głos, a i to nie tylko z prostą wokalizą. Przejdźmy jednak od miłej otoczki do sedna nagrania. Lektor spełnia swoje zadanie - w tym temacie wiele do dodania nie mam, jednak to co czyta, pozostawia drobny niesmak. Nie jestem już dzieckiem które postrzega świat w monochromie dobra i zła, przez co zapisy wzorowane na kronikarskich, w których autorzy chwalą władcę i ziemię która go wydała i nosiła, w sposób tak przesłodzony, że i syrop malinowy przy tym wydaje się gorzki i pozbawiony grama cukru. Słuchanie o księciu Bolesławie, który w mniemaniu autorów nie "przypuszczalnie", ale z całą pewnością przysłuchiwał się pod drzwiami opowieściom bardów o wojach i wyprawach przez co rozwijało mu się w duszy pragnienie wojowania, zdobywania skarbów i sławy jest dla mnie porcją takiego właśnie roztworu cukrowego. Historyjki o tym, że władca był dostępny dla każdego woja, kupca, czy chłopa i każdy z nich mógł spodziewać się "niekiedy surowego, ale zawsze sprawiedliwego wyroku" są co najmniej naciągane i wiary niegodne - nie oszukujmy się, gość który ma na głowie kraj od Bałtyku po Węgry nie zawraca sobie głowy byle chmyzem, bo od tego ma ludzi.
Przechodząc do pointy muszę stwierdzić, że zbiór opowieści o wybranych władcach, podany został w bardzo eleganckiej i miłej dla ucha formie, ale poprzez ogólny wydźwięk tekstu może niektórym sprawić trudności, choć czas nagrania może ich jednak skłonić do przesłuchania całości. Ja nie poległem i z wychodząc z tego boju z tarczą mogę tu opisać moje wrażenia i podejrzewać, że za jakiś czas sięgnę po kolejne tomy pióra państwa Gebertów.