Większość kobiet zostaje mamą gdy dowiaduje się, że jest w ciąży. Ale nie zawsze tak jest. Są kobiety które mimo, że nie rodziły zostają matkami. Ma to miejsce w przypadku adopcji czy poślubienia mężczyzny posiadającego już potomstwo. Kto tak naprawdę bardziej zasługuje na miano matki? Ta która urodziła czy ta która wychowała?
Życie dorosłe nie rozpieszczało głównej bohaterki powieści Halverson Elli. Kobieta dobiegając do trzydziestki zaliczyła nieudane małżeństwo, które rozsypało po wielu nieudanych próbach zostania matką i pięciu poronieniach. Rozstanie zabolało, ale życie zamykając jedną drogą otworzyło drugą furtkę. Rozwiedziona kobieta znalazła szczęście i stworzyła szczęśliwą rodzinę z wdowcem Joe i jego dwójką dzieci. Matka maluchów porzuciła ich na skutek problemów z psychiką i depresji. Spragniona miłości mężczyzny i dzieciaków Elli świetnie wpasowała się w rodziną z włoskimi korzeniami. Szczęście jednak się rozpadło. Joe pewnego dnia wyszedł z domu by zrobić zdjęcia i już nigdy do niego nie wrócił. Utonął przypadkowo. Porwała go potężna fala w trakcie fotografowania. To był potworny cios na dzieci i żony. Rodzina Joe'go starała się jak mogła by ulżyć im w cierpieniu. Kłopotów było bez liku. Jak się okazało rodzinna firma - sklep spożywczy - była u progu bankructwa. Wszyscy zjednoczyli siły i zabrali się do pracy. Zmieniono koncepcję firmy, by wyjść z finansowego dołka. Ten rodzaj kłopotów okazał się jednak niczym w porównaniu z kolejnym, który zaprzątnął głowę wdowy. Po trzech latach nieobecności w życiu dzieci pojawiła się na powrót ich biologiczna matka. Nie przyjechała z przyjacielską wizytą, ale z zamiarem odzyskania córki i syna.......
Która z matek wygra batalię? Której sąd przyzna prawo opieki?
Książka jest niezwykle wzruszająca i smutna. Zmusza do refleksji nas istotą macierzyństwa, nad zastanowieniem się czym ono naprawdę jest. Bycie mamą to nie tylko poród. To żmudny, trudny i piękny zarazem proces wychowania, wprowadzenia w świat dzieci. To nieprzespane noce, to zabawy z maluchami, to wywiadówki, sprawdzanie zeszytów. To ocieranie potu z rozgorączkowanego czoła, to smaczne desery jedzone przez telewizorem. I tak można y wyliczać jeszcze wiele......
Elli i Paige to dwie różne osobowości. Dwa różne charaktery. Każda z nich nie miała w życiu łatwo. Każda pokochała Zacha i Annie. Pokochała, ale inną miłością. Paige pogubiła się w życiu, stała się ofiarą zaburzeń psychiki. Nie sprostała wyzwaniu jakim jest macierzyństwo. Stchórzyła i opuściła rodzinę. Czy poszła na łatwiznę? Czy wybrała wygodę? A może miała prawo do takiego zachowania, może coś co w życiu przeżyła ją usprawiedliwiało?
Elli tęskniła za dziecięcym uściskiem. Nie mogąc mieć własnych dzieci pokochała maluchy męża jak swoje. Czy słuszne po utracie ojca jest ich rozłączenie z macochą? Z macochą, która tak naprawdę jest dla nich mamą. Tak ją nazywają i tak kochają.
To książka o fabule poruszającej bardzo trudny dylemat. Problem, który przypomniał mi biblijną opowieść, gdzie do miana matki pretendowały także dwie kobiety. Czytałam ze sporą dawką emocji. Chwilami sama już nie wiedziałam co bym zrobiła gdyby to mnie przypadła rola sędziego i podjęcie decyzji w tej sprawie. W tym konflikcie racji cząstkowych. Za każdą z tych kobiet stały przecież mocne argumenty i racje......
Życzę Wam byście jeśli sięgnięcie po tę powieść przeżyli ją tak bardzo jak ja. By dane Wam było ponieść się emocjom w trakcie lektury. Zakończenie być może Was nieco zaskoczy, mnie wydało się najwłaściwsze z możliwych.