Tilly i Książkowi Wędrowcy to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu. Mam wrażenie, że na tym można by skończyć recenzję, bo każdy powinien sam się przekonać, wyruszyć do tego świata i zakochać się w piórze Anny James. Śmiałam się, płakałam, a na sam koniec przytuliłam książkę do siebie, zastanawiając się, czemu tak szybko skończyła się ta opowieść… Czy lubicie grać „w co byłoby gdyby”? Co byłoby gdyby móc nagle przenieść się do świata ulubionej książki? Z kim byś porozmawiał, Czytelniku? Gdzie byś wyruszył w podróż? Hogwart? Kraina Czarów? A może…?
Pages i spółka!
Pages i spółka to nazwa księgarni, której właścicielami są dziadkowie wychowujący Tilly, jedenastoletniej dziewczynki bardzo pogrążonej w świecie książek. To miejsce jest niezwykłe, zupełnie jak nasza główna bohaterka. Od samego początku czujemy miłość do literatury, jeszcze przed tym jak rozpocznie się przygoda. Tilly nie zna swoich rodziców, mama zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a tato zmarł jeszcze przed urodzeniem. Wychowywana przez dziadków zrozumienie, ale także i spokój duszy, odnajduje w książkach. Ma swoich ulubionych bohaterów, to z nimi zawiera przyjaźnie. A co by się stało, gdyby nagle mogła porozmawiać z Anią Shirley? Początkowo te postacie z książek wydają się nam rozmazane, dopóki akcja nie nabiera rozpędu i już ruszamy ku przygodzie. Księgarnia to niesamowite miejsce, które sprawia, że bohaterowie są… jak żywi.
– Babciu, masz czasami wrażenie, że książki czyta się znacznie łatwiej niż ludzi?
Dlaczego Tilly i książkowi wędrowcy tak czaruje czytelnika?
Dla książkowego mola móc przenieść się do świata, który tak kocha, tak uwielbia, jest niesamowitym wyróżnieniem. Od początku, gdy moja jest o przyjaźni z bohaterami, już Tilly chwyciła mnie za serce. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wyobrażał sobie ulubionej postaci tuż obok. To niezwykle mądra dziewczynka, która książki traktuje wyjątkowo. Nagle świat się dla mnie zatrzymał, czytałam, przekładałam strona za stroną, czując, jak ta przygoda mnie porywa. Och, gdyby tylko było to możliwe! Jakże bym chciała znaleźć się w księgarni Pages i spółka, dotknąć opuszkami palców tych woluminów, porozmawiać z dziadkami Tilly. Chciałabym tak opowiadać o książkach, tak zarażać swoje dzieci pasją do czytania jak robi to Archibald i Elisabeth Pages. Nie potrafię powiedzieć, jaki czar rzuca autorka. Tilly i książkowi wędrowcy skrywa w sobie wiele tajemnic, rozkwita jak kwiat, powoli pokazuje nam tajemnice świata literatury, ale także, co wydaje się najważniejsze, odkrywania prawdy o przeszłości. Ta przygoda nie powinna nigdy się kończyć. Z każdą kolejną stroną zadajemy sobie więcej pytań, nie tylko o samo podróżowanie między kartami historii.
Zakochałam się od razu!
Nie tylko dlatego, że Tilly i książkowi wędrowcy to miłość do literatury w każdym milimetrze, calu i czymkolwiek tylko chcecie. Zwroty akcji są tak dynamiczne, że trudno się oderwać. Magiczna przygoda nie ma końca, fabuła nabiera takiego rozpędu! Wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach, bohaterowie nagle materializują się przy nas. Słyszymy ich głosy, widzimy ich twarze. Nagle wszystko staje się realne, takie cudowne, takie magiczne. Tilly i książkowi wędrowcy urzeka, chwyta za serce, a jednocześnie porywa nas do świata literatury. Książka o książkach, można by powiedzieć, że nuda, a jednak nagle człowiek nabiera ochoty, aby przeczytać (po raz kolejny bądź pierwszy) każdą ze wspomnianych pozycji. Trzeba tu wyróżnić przekład Adriana Tomczyka, który nie tylko cudownie przetłumaczył książkę, ale przede wszystkim umiejętnie wykorzystał dialogi z oryginalnych powieści, aby dopasować do Tilly. W końcu Alicja ma swój głos, Ania powtarza nam, że jest Anią, a nie Aneczką, czy Andzią. Ta książka to portal do świata literatury, prawdziwy, wyjątkowy, mistrzowski. Na szczęście wiemy już, że to początek cyklu i powiem jedno: nie mogę doczekać się kolejnej części. Jak mam teraz wrócić na ziemię, gdy wciąż trzyma mnie Tilly za rękę?
Niektórzy traktują księgarnie jak archiwa, uświęcone kaplice albo nawet wehikuły czasu. Mnie się jednak wydaje, że księgarnia to raczej mapa świata. Przez życie można przejść niezliczoną ilość ścieżek i tak naprawdę żadna z nich nie jest dobra czy zła. Dajemy czytelnikom wskazówki i pomagamy obrać drogę, ale to oni muszą nauczyć się nawigować za pomocą własnego kompasu. A więc wznoszę toast – powiedział, unosząc szklankę i patrząc wprost na Tilly – za szukanie własnej przygody.