"Ja tu tylko zabijam" to kryminalna komedia omyłek, która zabiera czytelnika w wir zwariowanych wydarzeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Autorka, Marty Obuch, zgrabnie miesza elementy kryminału, romantyzmu i humoru, tworząc barwną historię, niepozwalającą oderwać się od lektury.
Główną bohaterką jest Antonina Biczak, która po zakończeniu trudów pisania doktoratu planuje spokojny lipcowy odpoczynek. Jednak oferta opieki nad domem profesora Bukowińskiego na czas urlopu sprawia, że jej życie szybko staje się pełne niespodzianek. Kombinacja roli ogrodniczki i opiekunki psa wydaje się być prostym zadaniem, ale kiedy zaczyna padać deszcz, sytuacja komplikuje się nieoczekiwanie. Przyczynia się do tego i lekko wstrząsające odkrycie dokonane przez Tosię na terenie posesji profesora, i wspomniany już pies o niebanalnym i dużo mówiącym imieniu Nietzsche. Wszystko to staje się źródłem kłopotów, które popychają bohaterkę w wir romantyczno-kryminalnych zdarzeń.
W tej kryminalnej komedii akcja rozwija się dzięki wsparciu komisarza Marchewki, którego obecność dodaje historii nutkę detektywistycznego smaku. Marchewka przeżywa właśnie trudne chwile, bo małżonka podejrzewa go o niecne sprawki. Mimo tego nasz komisarz dzielnie prowadzi śledztwo i nadal potrafi sprawić, że czytelnik się uśmiecha. Obecność Tosii, pojawiającej się w niewłaściwym miejscu i czasie, nie ułatwia Marchewce zadania, za to dodaje dodatkowego pikantnego smaku fabule.
Marta Obuch znowu udowadnia swoje mistrzostwo w kreowaniu postaci, które są niezwykle barwne i pełne życia. Tosia, jakby trochę oderwana od rzeczywistości, ze swoimi romantycznymi wyobrażeniami, to postać, której nie sposób nie polubić. Jej spostrzeżenia na temat życia, miłości i codzienności są zabawne i pełne uroku. Moją największą sympatię wzbudził jednak Lulek (Jerzy), nieprzywiązujący wagi do wyglądu, z dziwnym poczuciem humoru, ale w gruncie rzeczy to chłopak o złotym sercu, nieśmiało wzdychający do Tosi. I jeszcze Igor, podejrzany przystojniak, na którego widok szybciej zabiło serce dziewczyny. I w ten sposób Tosia, trochę nieświadomie, staje się obiektem męskiej rywalizacji. Trzeba przyznać, że autorka zgrabnie eksploruje relacje damsko-męskie, nadając im swoisty, czasem zaskakujący obrót.
Książka "Ja tu tylko zabijam" to nie tylko kryminał, ale także wspaniała gratka dla mieszkańców Katowic i okolic. Autorka umiejętnie wplata lokalne elementy, tworząc realistyczny i zaskakujący świat. Spacer po Parku Śląskim czy wizyta w Księgarni Liber i Centrum Naukowym CINIB-y to tylko kilka z atrakcji, które urozmaicają fabułę.
Podsumowując, "Ja tu tylko zabijam" to lekka, zabawna i pełna niespodzianek lektura, napisana świetnym stylem, z dowcipnymi dialogami. Marta Obuch bawi się konwencją kryminału, oferując czytelnikowi nie tylko zagadkę do rozwiązania, ale także porcję humoru, romantyzmu i lokalnego klimatu. Książka z pewnością przypadnie do gustu fanom autorki oraz miłośnikom kryminałów z nutką humoru.