Leo Kessler, a właściwie Charles Whiting to brytyjski pisarz i historyk, który jest autorem kilkuset książek o tematyce wojennej, głównie beletrystyki i literatury faktu. Batalion szturmowy SS to najnowszy cykl powieści ukazujący nieznane oblicza II wojny światowej widzianej oczyma zwykłych niemieckich żołnierzy. Jako, że nie należę do sympatyków historii, po Krwawą górę sięgnęłam przepełniona sceptycyzmem i przekonaniem, że mam przed sobą pozycję nudną, pełną faktów, dat i nic mi nie mówiących nazwisk. Jednak już po kilku stronach zrozumiałam, jak bardzo myliłam się w swej pierwotnej ocenie.
Elitarna grupa szturmowa SS Edelweiss, składająca się z wyspecjalizowanych we wspinaczce wysokogórskiej, twardych i odważnych żołnierzy, otrzymuje niecodzienne zadanie od samego Führera. Mają zdobyć najwyższy szczyt Kaukazu –Elbrus, by tym samym ukazać swym wrogom potęgę III Rzeszy. Korpus Alpejski będzie musiał zmierzyć się z nieprzewidywalnymi siłami natury, których moc, zwłaszcza w górach, jest wyjątkowo zdradliwa i niebezpieczna. Jednak wiatr, śnieg i ogromne wysokości, to nie jedyny problem stojący na drodze do celu, bowiem na szlaku czeka na nich walka ze świetnie wyszkolonym, bezwzględnym oddziałem radzieckich komandosów.
Bohaterowie powieści to, z jednej strony członkowie niemieckiego oddziału SS, a z drugiej broniący górskiej przełęczy żołnierze Korpusu Kaukaskiego. Trudno z którymikolwiek sympatyzować, ponieważ są to Niemcy i Rosjanie, którzy podczas II wojny światowej okupowali Polskę. Jednakże autor przedstawił ich w taki sposób, że potrafimy postawić się w ich miejscu i zrozumieć kierujące nimi pobudki. Są to zwykli ludzie, posiadający uczucia, marzenia i odczuwający strach przed śmiercią, którzy wbrew sobie zostali rzuceni na pole bitwy. Największą sympatię zdobył u mnie dowódca brygady szturmowej SS – pułkownik Stürmer. To człowiek odpowiedzialny i opanowany, wypełniający sumiennie powierzone mu rozkazy, chociaż w głębi serca wrażliwy i pragnący pokoju.
Akcja wciąga już od pierwszych stron, jest żywa i nie nudzimy się ani przez chwilę. Najeżony niebezpieczeństwami szlak, świst pocisków przecinających powietrze, desperackie próby ocalenia życia i zachowania honoru sprawiają, że nie sposób jest się oderwać od lektury. Plastyczne i pobudzające wyobraźnię opisy są krótkie, acz treściwe. Czytelnik nie musi zmagać się z masą piętrzących się epitetów i określeń, by z tego chaosu wyodrębnić całościowy obraz, co w dużej mierze zachęca do czytania. Sceny przepełnione brutalnością, goryczą i smutkiem ukazują okropieństwo i bezsens wojny, a także bezsilność biorących w niej udział prostych ludzi.
Krwawa góra to nie powieść służąca tylko i wyłącznie rozrywce. Sytuacje tu przedstawione i przemyślenia bohaterów skłaniają do głębszych refleksji nad zagadnieniami takimi jak sens wojny, czy egzystencji człowieka. Po lekturze warto jest poszukać odpowiedzi na pytania, czy nawet najbardziej niedorzeczny rozkaz dowódcy jest wart życia tylu istnień? Czy wojna, która zwykłych ludzi zamienia w bezduszne bestie jest jedynym sposobem na rozwiązanie sporów? I w końcu: czy człowiek jest w stanie wygrać z przerażającymi siłami natury?
W Krwawej górze rzeczywistość upiększona jest fikcją literacką, więc osoby, które pragną suchych faktów może spotkać rozczarowanie. Natomiast Czytelnicy, którym słowa misje specjalne SS kojarzą się wyłącznie z nudną teorią, będą mile zaskoczeni. Miłośnicy wartkiej akcji, pełnej nieoczekiwanych zwrotów z pewnością polubią twórczość Leo Kesslera. Ja jestem nią oczarowana i na pewno sięgnę po więcej; zwłaszcza, że jedyną wadą, której się tu dopatrzyłam jest mała objętość książki. Tak więc, gorąco polecam jej lekturę, bo naprawdę warto.