„Historia [...] to relacja, większością kłamliwa, ze zdarzeń, większością nieistotnych, zdawana nam przez historyków, większością durniów. [Geralt]”
Andrzej Sapkowski
Władze Rzymu dbały o to, by mieszkańcy Wiecznego Miasta mogli wypełnić swój czas różnorakimi rozrywkami. Wizyty w łaźni i podziwianie przedstawień to jeszcze nie wszystko. Na temat upodobań antycznych Rzymian wiele mówi motto „chleba i igrzysk”. O ile zdarzało się, że strawa nie zawsze była łatwo dostępna, to igrzysk nigdy nie brakowało, a największą popularnością cieszyły się zmagania specjalnie wyszkolonych wojowników. Kim byli gladiatorzy? Jak żyli i czy zawsze umierali na arenie?
W tej tematyce powstało wiele dzieł, nam czytelnikom gladiatorzy kojarzą się raczej z niewolnikami z góry skazanym na śmierć, soczystym przelewem krwi i okrutną władzą, która dbała o rozrywkę dla mas. Mimo stereotypu, panujący Rzymem Juliusz Cezar nie znosił walk na arenie i wolał oddawać się innym zajęciom np. studiować protokoły. Także Klaudiusz i Marek Aureliusz byli przeciwni walkom, jednak żaden z nich nie zdecydował się na ich zakazanie. Dlaczego? Ponieważ byłoby to dla nich czymś w rodzaju „politycznego samobójstwa”.
Pan M.C. Bishop w swej pozycji Gladiatorzy krew i igrzyska zaprasza nas do niejednolitego świata, w którym nic nie jest takim, jakim się wydaje. Pisarz rozwiewa nasze poglądy jednym dmuchnięciem, jednocześnie prostując przekłamania i półprawdy. Zapewne niewielu z czytelników wie, że gladiatorami były, także kobiety (do 200 roku n.e., kiedy takich zmagań zakazał cesarz Septymiusz Sewer). Choć trzeba przyznać, że było ich znacznie mniej.
Książka być może nie za bardzo obszerna, tłumaczy nam kto w ogóle mógł zostać gladiatorem, jaką sztuką walki posługiwali się wojownicy, czy jak ona zmieniała się na przestrzeni lat i władców. Czuję po tej lekturze lekki niedosyt. Mam wrażenie, że Autor mógł w tym temacie stworzyć naprawdę historycznie grube dzieło, postawił jednak na minimalizm, który można było sobie wygooglować. Książka, jest publikacją typowo dla tych, których ciekawi temat, ale tylko pobieżnie, bez zagłębiania się w historyczne, czy polityczne szczegóły.
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, choć nie wyobrażam sobie patrzenia na taki rozlew krwi na żywo. Brutalność tych walk mnie przytłaczała, z jakiegoś powodu zawsze uważałam tych ludzi za nieszczęśliwych, choć faktycznie wielu było takich, którzy sami zgłaszali się do pełnienia tej funkcji.
Teoretyczny koniec krwawych zmagań na arenie nastał w IV wieku n.e., kiedy znaczna część Rzymian wyznawała już chrześcijaństwo. W 326 r. Konstantyn Wielki ugiął się pod naciskiem duchownych i wydał edykt zakazujący walk gladiatorów. Nieoficjalnie krwawe widowisko było wystawiane do ok. 440 r. Generalnie uważam, że po tego typu książki warto sięgać dla własnego rozwoju intelektualnego, fani igrzysk i walk mogą być lekko zawiedzeni, ale dla początkujących poszukiwaczy tego tematu polecam.