"(...) zjawiska przyrodnicze raczej nie interesowały średniowiecznych autorów (...). Milczenie o zorzach nie dowodzi, że ich nie było. Innymi słowy, możemy przypuszczać, że światła te tańczyły nad ludzkimi głowami od stuleci, w oczekiwaniu na powstanie Instagrama."
Od około dekady odnoszę wrażenie, że niewielka Islandia, w pewnym sensie, osacza mnie z wszystkich stron i nie ukrywam, że ten rodzaj panującej mody jest dosyć przyjemny.
Islandzkie plenery, na które składają się czarne plaże, surowe i niesamowite formacje skalne, zorze polarne czy też obfite wodospady, pojawiają się w bardzo wielu filmach ze względu na korzystne przepisy tego kraju wobec hollywoodzkich producentów. Jednakże, na wielkim ekranie Islandia nie zawsze gra samą siebie, a co za tym idzie nie ma szansy pokazania swojego prawdziwego oblicza. Na szczęście, ostatnio ukazała się niebywale ciekawa książka rodowitego Islandczyka – Egilla Bjarnasona, która otwiera wrota tej niesamowitej wyspy, przed czytelnikami pragnącymi ją poznać bliżej lub jeszcze lepiej.
W „Wielkiej historii małej wyspy. Jak Islandia zmieniła świat”, autorstwa wspomnianego Bjarnasona, odnalazłam wspaniałą miksturę składającą się ze znaczącej porcji humoru, potężnej dawki wiedzy historycznej, garści ciekawostek z przeszłości, ale i takich na miarę przyszłości. W wyjątkowo przystępny sposób, autor opracował rozdział poświęcony średniowiecznej historii Islandii czyli jej początkom. Na wielu przykładach, ukazał średniowiecznych Islandczyków jako osoby ufne, otwarte na zmiany, potrafiące godzić tradycję z nowościami na miarę swojej epoki. Właśnie ten stricte historyczny rozdział szczególnie przypadł mi do gustu. W drugiej kolejności najbardziej spodobał mi się fragment poświęcony bardziej współczesnym wydarzeniom politycznym, a konkretnie pierwszym demokratycznym wyborom prezydenckim, w których wygrała kobieta - Vigdís Finnbogadóttir. Zapewniam, że za tą wygraną kryją się zaskakujące i dosyć zabawne fakty. Poza ekscytującą, momentami zabawną, polityką, w "Wielkiej historii..." nie brakuje również atrakcyjnie podanej wiedzy przyrodniczej obejmującej nie tylko wulkany i gejzery, ale i chociażby urocze islandzkie koniki. Ponadto, Islandia uchodzi za kraj miłośników nowości od czasów średniowiecza, aż po dzień dzisiejszy, co autor przybliża na przykładach z różnych epok.
Uważam, że takie książki jak ta napisana przez Egilla Bjarnasona są dzisiaj bardzo potrzebne, gdyż jednocześnie ukazują, iż z miłości do swojej ojczyzny można zarówno czerpać radość i dumę, jak i to, aby od czasu do czasu spojrzeć na sprawy kraju z przymrużeniem oka.
Zachęcam do sięgnięcia po „Wielką historię małej wyspy” właściwie każdego kto ma na nią choćby najmniejszą ochotę. Przed tą lekturą wydawało mi się, że sporo wiem o Islandii, a jednak podczas czytania, szczegółowość tej książki niejednokrotnie wprawiała mnie w zdumienie.