Pas Deltory. Jezioro Łez recenzja

Pierwsza część "Pasa Deltory" należy do książek, które naprawdę warto przeczytać. Taka sobie malutka książeczka, a skrywa naprawdę niesamowity świat. Porównując kontynuację z pierwszą częścią przygód Liefa, Bardy i Jasmine, "Jezioro Łez" jest jeszcze lepsze. Nowe postaci, miejsca i przygody sprawiają, że od książki nie można się oderwać.

Emily Rodda to pseudonim niezwykle popularnej australijskiej pisarki Jennifer Rowe, która bywa porównywana z Joanne K. Rowling, autorką bestsellerowej serii o Harrym Potterze. Rodda od czasu wydania debiutanckiej powieści za którą otrzymała nagrodę książki roku w Australii, pisze niemal codziennie. Dzięki temu przekazała czytelnikom na całym świecie już ponad 50 książek, a wraz z nimi coś znacznie ważniejszego - pasję do czytania.


Lief, Barda i Jasmine mają już pierwszy kamień, ale przed nimi jeszcze długa wędrówka. Bohaterowie muszę się teraz udać do jeziora łez, gdzie muszą odszukać kolejny fragment pasa deltory. Będą więc tera przechodzili przez krainę, którą rządzi zła wiedźma Thaegan oraz jej dzieci. Czeka ich tam wiele pułapek, ale to nie jedyne niebezpieczeństwa, jakie będą czekać na bohaterów.

"Jezioro Łez" to powieść, która wciąga od pierwszych stron. Pierwsze przeszkody i niebezpieczeństwa są dosyć oryginalnymi pomysłami, które mają za zadanie zarówno przeszkodzić bohaterom i wciągnąć czytelnika w ten niezwykły świat. Czytając pierwszą część, nie spodziewałam się tak dużej ilości zwrotów akcji oraz przygód i zdecydowanie to samo można powiedzieć o jej kontynuacji.

Książkę czyta się też bardzo szybko, gdyż jest lekko napisana. Jeżeli chodzi o bohaterów, podczas czytania można zauwarzyć, że wszyscy są bardzo oddani całej sprawie i przyjaciołom. Książkę zdecydowanie polecam i mam nadzieję, że kolejna część przygód grupki bohaterów, będzie równie ciekawa i wciągająca.