Istnieje tajemnicze proroctwo, a losy całego świata zależą od siły woli jednej, młodej dziewczyny. Jej determinacja jest jednak silniejsza niż kiedykolwiek. Chce to wszystko zakończyć i mieć wreszcie spokój. Walczy o przyszłe życie tych, których kocha. Czy jednak poradzi sobie z przeznaczeniem?
To już trzecia część trylogii „Proroctwo Sióstr”. Cykl jest gotycką powieścią – nie tylko dla młodzieży – opowiadającą o siostrach bliźniaczkach, których codziennością są podróże po zaświatach. Jedna z nich jest strażniczką, której rola to powstrzymanie Samaela przed przybyciem do świata śmiertelników, druga natomiast bramą, mogącą go wpuścić. Jednak poród nie był w ich przypadku naturalny i to odwróciło ich role. Teraz nic nie jest tak, jak powinno i to Lia, a nie Alice, stała się bramą. Musi więc stoczyć walkę z przeznaczeniem i zakończyć proroctwo by osoby, które kocha, mogły bezpiecznie i spokojnie żyć. Akcja powieści zaczyna się w momencie, gdy po długiej, pełnej niebezpieczeństw podróży, Lia wróciła do Londynu. Tu, na balu maskowym, spotyka siostrę bliźniaczkę – Alice, która przedstawia jej swojego narzeczonego, byłego ukochanego Lii – Jamesa. Mimo, że dziewczyna z całego serca kocha Dimitria i czuje, że są sobie przeznaczeni, ta sytuacja jest dla niej bardzo bolesna, zwłaszcza, że według niej, Alice stanowi dla Jamesa zagrożenie.
Pierwszy tom sagi lekko mnie nudził, był dość przygnębiający i pełen melancholii, drugi natomiast uznałam za rewelacyjny – praktycznie sama akcja, niebezpieczna podróż i zakazana miłość, trzeci okazał się być czymś „pomiędzy” tamtymi dwoma. Zdarzenia następują jedno po drugim, a w fabule cały czas coś się dzieje. Dowiadujemy się wiele na temat tajemnic i zagadek, poznajemy kilka nowych, interesujących postaci. Lia jest bohaterką odważną choć dość porywczą, nie brakuje jej jednak również ogłady i manier panienki wychowywanej w XIX wieku. Jej przygody naprawdę wciągają, a wszystkim towarzyszy gotycki klimat, stare księgi i urokliwe towarzystwo Dimitriego. Jedno do czego mogłabym się przyczepić to fakt, że książka przedstawiana jest jako powieść grozy, a tak naprawdę fabuła z horrorem czy thrillerem ma niewiele wspólnego. Owszem – umierają w niej ludzie, ale raczej w sposób smutny niż przerażający. Niezaprzeczalnie jednak pomysł autorka miała ciekawy, a wykonanie – jeszcze lepsze, dlatego do trylogii warto zajrzeć, zwłaszcza, jeżeli ktoś jest miłośnikiem takiej nadprzyrodzonej tematyki.
Wydanie jest porządne zarówno od strony graficznej jak i edytorskiej. Oprawione w czarną okładkę ze skrzydełkami (dzięki czemu nie zaginają się rogi) liczy sobie czterdzieści jeden krótkich, ładnie ozdobionych rozdziałów. Błędów korektorskich nie zauważyłam, a tłumaczeniu niewiele mogę zarzucić. Po prostu wszystko wygląda jak należy.
Michelle Zink mieszka w Nowym Jorku. Od zawsze była zafascynowana dawnymi mitami i legendami, dlatego jej historie są właśnie na nich oparte. Już pierwsza część napisanej przez nią trylogii znalazła się na listach bestsellerów renomowanych pism. Styl pisania oraz język autorki są lekkie i przyjemne. Jej powieści bardzo łatwo się czyta. Idealnie wywarzyła tą niezwykle ważną zależność między barwą opisów miejsc, uczuć i ludzi, a dialogami. Nawet pierwszoosobowa narracja z punktu widzenia bohaterki nie przeszkadza i nie odbiera lekturze smaku (mimo, że osobiście zdecydowanie wolę w książkach narratora wszechstronnego).
„Krąg ognia” to powieść ciekawie i dobrze napisana. Czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Jeżeli ktoś przebrnął przez pierwszą część, to z dwóch kolejnych z pewnością będzie zadowolony. Może przygody Lii i Alice nie zapierają tchu w piersi, ale z pewnością należą do tych pozycji z górnej półki tak zwanych „paranormali”.