Jednak da się napisać lekko, z szerokim społecznym kontekstem i bez sugerowania czytelnikowi deficytów poznawczych, o naukach ścisłych. Neil de Grasse Tyson w swoich esejach zabiera odbiorcę w podróż do granic poznania. „Kosmiczne zachwyty i rozterki” to ponownie wydane jego dwie poczytne książki, tym razem w jednym zbiorze (*). Dyrektor nowojorskiego planetarium dokonał rzeczy trudnej. Lawirując między przyswajalnością tekstu dla każdego i maksymalną precyzją, pozostał ‘kumplem czytelnika’, którego nakręca pozytywnie nauka i proces dzielenia się jej osiągnięciami z każdym, kto chce poświęcić trochę czasu na opowieści o kosmosie.
Choć dominują w książce zagadnienia czysto faktograficzne dotyczące astrofizyki, to sposób ich podania definiuje bardzo wysoko poprzeczkę konkurencji. Skala tematów przyrodniczych obejmuje również sporo zagadnień z fizyki i dziedzin pokrewnych astronomii (na jej styku z biologią, chemią i geologią). Okresowo poruszane kwestie związane z dydaktyką, promocją nauki, filozofią i egzystencjalną kondycją człowieka, dopełniają wachlarz zagadnień. Od strony mniej formalnej, eseje de Grasse Tysona można podzielić na trzy grupy. Pierwsza dotyka ludzkiej ułomności i jednocześnie pomysłowości w procesie odkrywania tajemnic kosmosu. Przykłady z historii nauki, błędne koncepcje, przełomy i nieustępliwa ciekawość w zadawaniu pytań, dały nam cywilizacyjną radość. Druga, to zdumiewający obraz świata materii, który wyłania się nam z rozumowego procesu badania Wszechświata. Zawiera się tu głównie aktualny (choć teksty pisane były kilkanaście lat temu, tłumacze dokonali kilku istotnych uzupełnień w przypisach) obraz astrofizyki – tej bliskiej i dalekiej – od Układu Słonecznego po Wielki Wybuch. Trzecim komponentem są prywatne obserwacje astronomia dotyczące społecznej percepcji astronomii, a szerzej nauk przyrodniczych.
Trudno wyróżnić konkretny paragraf, esej czy grupę tematyczną. Na każdym poziomie autor jest bardzo dobry w zaskakiwaniu czytelnika, utrzymywaniu jego zainteresowania czy zachęcaniu do własnych dalszych poszukiwań. Niewątpliwie, jako klasyczny astronom gwiazdowy, bardzo nieszablonowo i plastycznie opowiedział o ewolucji gwiazd. Proces formowania się ‘gwiazdowej cebuli’ w wyniku przechodzenia kolejnych etapów spalania pierwiastków, czy opis powstawania i kondensacji obłoków w kolejnych cyklach populacyjnego ‘recyklingu’ materii mgławicowej w gwiazdy, to ideał przystępności języka. Sam detal (w postaci jednego eseju) poświęcony procesowi opuszczania wnętrza Słońca przez fotony stanowi ciekawe wyzwanie na kilku poziomach (skoro światło wyprodukowane w jądrze naszej gwiazdy potrzebuje około miliona lat, by opuścić ją, choć w próżni ten sam dystans pokonuje w dwie sekundy).
„Kosmiczne zachwyty i rozterki” to bogactwo nawiązań, porównań, szokujących zderzeń faktów, ciekawych przykładów. To kopalnia inspiracji. Właściwie wszystkie treści były mi znane (poza kilkoma detalami), bo książka ma stanowić zachętę dla zabieganego Ziemianina, który nie ma akurat styczności z naukami ścisłymi. Jednak doświadczenie popularyzatorskie de Grasse Tysona solidnie inspiruje doborem środków dydaktycznych i bardziej zaawansowanych czytelników. Można się więc skupić na ‘meta przekazie’ – procesach społecznego odbioru nauki, kondycji współczesnych zbiorowości, którym odebrano szansę na codzienne banalne doświadczanie rozgwieżdżonego nieba w miastach. Już ten fakt, jako konsekwencja dobrodziejstw elektryczności, pozbawił człowieka XXI wieku świadomości głębi istniejącej przestrzeni, naszej ulotności, kruchości i jednoczesnego uwikłania w relacje z kosmosem. Zapewne sporo miałby do powiedzenia autor o popularnym ostatnio filmie katastroficznym (**). Powracające co kilka esejów pytania egzystencjalne, choć w innym nieco kontekście, za każdym razem dopełniają obrazu kondycji cywilizacji, doprecyzowują pytania o kierunek w którym zmierza. Podziw, zdumienie, zdziwienie, pęd ku nieznanemu – to katalizator nauki. Astronom chciałby, by jego książkę traktować jako namiastkę tych emocji, które sam proponuje odczytać w relacji z wszystkimi więzami ograniczającymi człowieka. Sporo naszych sukcesów wynika z wyobraźni i nieustępliwości. Zdumiewa nasz sukces w odkrywaniu faktów o świecie i wprawia czasem w stany ekstatyczne świadomość ile jeszcze nie wiemy. To może być sensem gatunkowym Homo sapiens. Przynajmniej tak odczytuję kierunek, w którym zmierza astronom z przesłaniem. Dobrze w ten ulotny i egzystencjalny dyskurs wpisuje się solidna dawka informacji o naszej planarnej kruchości. Zbyt dużo może nas zabić (tak naturalnie, od niechcenia, zgodnie z prawdopodobieństwem i historycznymi kataklizmami – od wirusa, po kometę i promieniowanie gamma z supernowej), by głupio samemu w wojennym szaleństwie kierować się w autodestrukcję.
Dowcip. Autor ma dystans do siebie, swojej wiedzy, człowieka jako istoty ulotnej i mizernych rozmiarów, oraz do wszystkiego, co czyni świat nieznośnie nadętym czy zbyt sformalizowanym. Podobno powinno się zwać mieszkańców Wenus nie Wenusjanami a Wenerykami (to konsekwencja konstrukcji przymiotników dzierżawczych w łacinie), ale rzeczywistość historyczno-naturalistyczna miała inne plany (str. 130):
„Choroby weneryczne były znane, zanim powstała astronomia, bo wśród najstarszych zawodów świata astronomowie plasują się dopiero na drugim miejscu.”
Może jeszcze drugi cytat, który również pokazuje raczej nie sedno tematyki książki, ale szeroki wachlarz werbalizowanych nawiązań u astronoma. W bardzo ciekawym ostatnim eseju rozprawił się dosadnie i krótko z Inteligentnym Projektem, pytając (str. 641):
„No i cóż za dowcipniś skonfigurował ten obszar miedzy naszymi nogami – kompleks rozrywki zbudowany wokół systemu kanalizacyjnego?”
Wybrane cytaty to z premedytacją przywołany specyficzny kontrapunkt dla wielu bardzo fachowo i z pasją opowiedzianych historii o kosmosie i człowieku, jako jego użytkowniku. Zależało mi po prostu na zaakcentowaniu poczucia humoru astronoma.
Książka bardzo dobra na każdym poziomie. Lekka, inspirująca, budująca wyobraźnię i nieszablonowa. Jeśli miałbym szukać rekomendacji dla kogoś, kto broni się rękami i nogami przez astrofizyką – to ten tekst byłby pierwszym remedium na takie wyparcie.
BARDZO DOBRE plus – 8.5/10
=======
* „Kosmiczne zachwyty” Insignis 2018; „Kosmiczne rozterki” Insignis 2019
** Film „Nie patrz w górę” (USA 2021).