„Tajemnica świętego Wormiusa”, to powieść napisana przez Jarosława Klonowskiego z wykształcenia historyka, na co dzień pracownika banku, gdzie zajmuje się doradztwem. Wspominam o jego pracy zawodowej nie bez powodu, bo jeśli Jarosław Klonowski doradza klientom tak, jak pisze powieści, jestem pewna, że klienci jedzą mu z ręki! Fakt zaś, że jest historykiem, który dużą część swoich zainteresowań i poszukiwań naukowych poświęcił świętym, również miał ogromny wpływ na powstanie jego powieści.
„Tajemnica…” to powieść historyczno-przygodowa. Akcja osadzona została na przełomie dwóch epok – średniowiecza i renesansu, w czasach papieża Aleksandra VI (Rodrigo de Borgia), walki papiestwa i Państwa Kościelnego o dominację w sferze nie tylko duchowej, ale i politycznej. To czasy, w których Kościół i jego najwyższe władze cieszą się niepochlebną opinią na swój temat z uwagi na szerzący się nepotyzm, handel stanowiskami kościelnymi, rozwiązłość duchownych (sam papież miał nieślubne dzieci, co istotne jest w tej powieści). Jednak nie te problemy stają się główną osią książki. Na ich tle oraz na tle XVI-wiecznej Polski za panowania Jagiellonów rozgrywa się akcja utworu. Trójka bohaterów – Miriam, Alfred Ostenwald oraz Piołun poszukują zaginionej skrzyni z relikwiami świętego Wormiusa, obiektu poszukiwanego na zlecenie m.in. papieża, Krzyżaków, czy Polaków. Każde z nich otrzymało zadanie odnalezienia kości świętego od innego mocodawcy, kierują nimi różne motywy i różne pobudki. W pewnym momencie ich drogi i losy krzyżują się, a trójka poszukiwaczy wspólnie postanawia rozwikłać tajemnicę sprzed lat. Ich podróż zamieni się w próbę odwagi, determinacji, ale i człowieczeństwa. Podczas swojej podróży przez polskie miasta: Bromberg (Bydgoszcz), Cestryjewo, czy Strzelno, będą musieli stawić czoło przeciwnikowi równie sprytnemu, co bezwzględnemu. W walce tej w ruch pójdą wszelkie możliwe i dostępne narzędzia. Od mieczy, grabi, wideł poczynając, na nożach i pięściach kończąc. Nie bez znaczenia będzie tu również bystry umysł bohaterów, którzy dzięki niemu niejednokrotnie ocalą swoją skórę. Choć Miriam, Ostenwald i Piołun walczyć będą wspólnie przeciwko tajemniczemu Maćkowi i Francescowi z Florencji, w swoich zmaganiach ze wspólnym wrogiem dalecy będą od postępowania zgodnie z maksymą dumasowskich Trzech Muszkieterów: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Zawrotne tempo, nagłe zwroty akcji, ucieczki, pościgi, walki wręcz (łącznie z wyrywaniem kłaków), to wszystko sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Dużym atutem jest również język powieści stylizowany na staropolszczyznę, nie jest on na szczęście przesycony zwrotami czy terminologią, która wymagałaby wprowadzania przypisów. Jest całkowicie zrozumiały dla współcześnie żyjącego czytelnika, dzięki połączeniu naszego potocznego języka, z językiem przodków.
Na szczególną uwagę zasługuje w powieści postać Miriam – Żydówki. Jest dla mnie absolutnie intrygująca, ze względu na moje przyzwyczajenie do kobiecych bohaterek z tego okresu, jako kruchych i delikatnych gołębic, Miriam zaś bardziej pasuje do naszej epoki, przypominając często wojującą feministkę, która nie dość że nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać, w kaszę dmucha innym. Porównać mogłabym ją ewentualnie do Sienkiewiczowskiej Jagienki z „Krzyżaków” (choć to postać z powieści osadzonej ponad pół wieku wcześniej), która w zestawieniu z Miriam wypada na płoche i kruche dziewczę.
To, co dodaje książce kolorytu i autentyczności, to bohaterowie: Litwin, Niemiec i Żydówka, wszyscy przebywający na terenie Polski. Daje to świadectwo wielokulturowości, wielonarodowości i tolerancji na ziemiach polskich w owym okresie. To prawdziwa lekcja historii, jeśli zwróci się także uwagę na inne elementy serwowane przez Klonowskiego: moda, uzbrojenie, życie codzienne. Jednym słowem jest to znakomita wycieczka w dość odległą przeszłość.
By jeszcze bardziej zachęcić do przeczytania „Tajemnicy świętego Wormiusa” dorzucę, że zakończenie książki, jest inne niż można było się spodziewać. A może raczej inne, niż oczekiwane. Zaskoczenie, to uczucie jakie do dziś towarzyszy mi po lekturze książki. I to podwójne. Zaskakujący finał, zaskakująco dobra powieść.