Jest rok 1916. Woja cały czas w toku. Strony konfliktu mają już dosyć wzajemnych przepychanek. -Koniec sentymentów . "Należy dążyć do zwycięstwa jak najszybciej i za wszelką cenę."[1]
"Maria, Maria..."
W części trzeciej pt. "Latający słoń" Boris Akunin podjął temat wojny w powietrzu. Tym razem będzie o bitwie morskiej. Odwiedzimy port w Sewastopolu i stacjonujący tam pancernik Cesarzowa Maria. Josef von Teofels, bezwzględny niemiecki oficer, otrzymuje zadanie zakotwiczenia okrętu na wieki.
Ta niewielka objętościowo minipowieść jest bardzo dynamiczna i pełna zwrotów akcji. Zany już z poprzednich odsłon "Bruderszaftu" Zepp szybko układa plan działania i przystępuje do jego realizacji. W szczegóły nie będę się zagłębiać - akcja została napisana, podobnie jak we wcześniejszych częściach, w konwencji szpiegowsko- przygodowej. Minipowieść "Maria, Maria..." jest ważna, bo poznajemy w niej dwóch współpracowników von Teofels'a, którzy odegrają ważna rolę w kolejnej historii.
"Żadnych świętości"
Planowany jest zamach na cara Mikołaja II. Dowódcy Rzeszy Niemieckiej kompletują zespół, który ma doprowadzić do nieszczęśliwego wypadku i wysłania władcy na tamten świat. Przewodzić mu ma Josef von Teofels. W tym samym czasie Rosjanie pracują nad usprawnieniem systemu ochrony pociągu, którym car podróżuje. Porucznik Aleksiej Romanów ma spojrzeć na ochronę przywódcy świeżym okiem i zaproponować ulepszenia.
Ta część jest rozbudowana, w porównaniu do tego, co prezentował do tej pory Boris Akunin w "Bruderszafcie". Minipowieść składa się z kilu części, można powiedzieć, że podzielona jest, tak jak operacja kontrwywiadu, na etapy. Jest w niej wielu bohaterów i każdy z nim ma swój fragment. Autor poświęcił chwilę, żeby zajrzeć w ich głowy oraz poznać poglądy i motywację.
Najbardziej zafascynowało mnie, w jaki sposób Boris Akunin pokazał jak człowiek się zmienia. Co robią z duszą, z charakterem tak okrutne doświadczenia. "- I to jest w wojnie najstraszniejsze. Kto zginął, to już zginął, świeć Panie nad jego duszą, ale co ona zrobiła ze wszystkimi pozostałymi? Dobrzy stają się okrutni, gorący stygną, żywe twarze przyjmują martwy wyraz."[2] Od siebie dodam, że ci, którzy na początku cyklu byli niewinni i obawiali się pociągnąć za spust stali się bezwzględni.
Powieść- film
Gwoli formalności przypomnę tylko, że cykl został wydany w konwencji powieści-filmu. Czytanie umilają nam ilustracje (autor: Igor Sakurow), a kolejne fragmenty oddzielają wstawki jak w starym, niemym filmie. Bardzo ładne, bardzo klimatyczne wydanie.
Podsumowanie
"(…) na świecie istnieje tylko jedna rzecz, dla której warto żyć i umierać: zwycięstwo. Kiedy człowiek zwycięża, to i nie żal umierać. A kiedy nadchodzi klęska, to i żyć nie warto."[3]
"Bruderszaft ze śmiercią" zaczyna tracić swój frywolny charakter. Duzi chłopcy, którzy bawili się w wojnę stają się żołnierzami. Konflikt zmęczył już walczące strony, ale mam nadzieję nie zmęczył was cykl autorstwa Borisa Akunina. Ta odsłona, szczególnie powieść "Żadnych świętości", zmieniła nieco kierunek opowieści. Coraz więcej chwytów jest dozwolonych, aby doprowadzić wojnę do końca.
[1] Boris Akunin, „Żadnych świętości”, tłum. Piotr Fast, wyd. Replika, Zakrzewo 2017, s. 149.
[2] Tamże, s. 216.
[3]Tamże, s. 194.