Bartłomiej Grubich "Koniec. Baśń o mieście, w którym zawsze pada deszcz i skończył się świat".
Młoda barmanka Ania nagle znika, a trop jej zniknięcia prowadzi do Bydgoszczy. Nikt nie wiem dlaczego, po co, czy wróci. Babcia dziewczyny prosi o pomoc księdza Zbigniewa Mikołaja, który zgadza się wybrać w podróż, by znaleźć zaginioną. Czemu się zgadza? Dobre pytanie... Bóg tak chciał? A może jednak Szatan?
Do Bydgoszczy śladem Ani rusza także jej przyjaciółka Kasia, która jednocześnie chce uciec od toksycznego związku. W Bydgoszczy znajduje jednak kogoś innego, Aleksa, aktora, dla którego traci głowę. Ale on oczywiście, nie jest tym, za kogo się podaje. A przynajmniej nie do końca...
Do Bydgoszczy rusza także Artur, chłopak platonicznie zakochany w Ani. Nigdy z nią nie rozmawiał, nigdy nie odważył się zrobić pierwszego kroku, a jednak jego uczucia kierują go do miasta, którego nawet nie zna. Podąża śladem wymarzonej dziewczyny, jednocześnie nic o niej nie wiedząc. Jego życie w przeciągu kilku dni zmieni się o 180 stopni. Z człowieka tchórzliwego, stanie się egoistą i mordercą.
Trójka zupełnie obcych sobie ludzi chce odnaleźć Anię, a jednocześnie przybywając do Bydgoszczy zapominają powoli, aczkolwiek diametralnie, o przyczynie przyjazdu do miasta.
Miasto jest brudne, szare, prawie zawsze pada deszcz. Ludzie są zimni, obojętni. Zachowują się, jakby stracili cel istnienia. Jakby zapomnieli, jak to jest być szczęśliwym.
I w tym wszystkim jest klaun, człowiek, czy nie człowiek... Klaun, który mówi i robi rzeczy bez ładu i składu. Oświadcza wszem i wobec, że to jest dobry dzień na koniec świata.
A za tym wszystkim stoi Szatan. To On patrzy, pociąga za sznurki, rozkazuje, tworzy historię. Nadchodzi koniec. Nie każdy jest tego świadom, a jednak... W myślach ludzi, naszych bohaterów, coraz bardziej kiełkuje zdanie "to jest dobry dzień na koniec świata".
Co to była za lektura... Dziwna, inna. Niespotykana. A jednak fascynująca, chociaż zakręcona, zagmatwana. Z pozoru bez składu i ładu, bez logiki. Tak bardzo pociągająca, zachęcająca, intrygująca. Przyznam bez bicia, jestem w totalnym szoku. Świetnie się bawiłam, pomimo faktu, iż monotonny, smutny wyraz ma cała historia. Ma także głębszy przekaz. Bohaterowie są przedstawieni w taki sposób, że niekiedy za głowę łapałam się i stwierdzałam, że jak można być tak głupim... A jednak, idealnie zarysowana psychika bohaterów. Możemy się dziwić ich postępowaniu, możemy ich także spróbować zrozumieć. Polubić? No niekoniecznie. Jak polubić księdza alkoholika? Faceta stalkera? Egoistyczną przyjaciółkę? Autor bardzo precyzyjnie ukazuje nam, jak człowiek może zmienić własne poglądy, postrzeganie na otaczający nas świat. Jak człowiek może stać się swoim własnym przeciwieństwem. To taka przestroga...
Podobało mi się także wtapianie postaci Szatana i Klauna. Niby fantastyka, niby nie ma w tym za grosz logiki. Wszystko się jednak pięknie dopełnia. Znajdziemy tu smutek, każda strona jest nim przesączona. Znajdziemy czarny humor. Znajdziemy zbrodnię. Znajdziemy zło. Znajdziemy beznadziejność. Znajdziemy po prostu koniec.
Muszę wspomnieć, że język powieści także jest bardzo specyficzny. Wiem, że tak właśnie miało być. Niektórym nie pasuje taki styl, mi osobiście nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Dodawał uroku. Nawet wulgaryzmy były wtapiane w sposób, który nie raził mnie po oczach. Nie było ich ani za dużo, ani za mało. Wprost idealnie.
Osobiście jestem zachwycona. Nie potrafię przypisać powyższej książki pod konkretny gatunek literacki. A jednocześnie bardzo chciałabym przeczytać jeszcze coś właśnie w takim klimacie.
Oczywiście wydanie cudowne, okładka zawróciła mi w głowie. Totalnie. Moje ulubione wydawnictwo, więc nikt się zapewne nie dziwi.
Podsumowując, z przyjemnością czekam na kolejne książki autora!