Na samą myśl o tobie recenzja

Ci, którzy mnie znają i czytają, wiedzą, iż są gatunki, po które sięgam rzadko, a są nawet takie, po które nie sięgnę raczej nigdy. Z niemałą dozą ostrożności zatopiłam się zatem w książce Robinne Lee po zapoznaniu się z nakreśloną na okładce fabułą. Spodziewałam się ckliwej, romantycznej historii z jakże oczywistym zakończeniem. Otóż nic bardziej mylnego: książka zaskoczyła mnie tym, jak lekko i przyjemnie się ją czyta, zaskoczyła mnie również zakończeniem, które przyjęłam z delikatnym ukłuciem żalu.

Czy życie kończy się po czterdziestce? Czy to ten moment, kiedy należy założyć na siebie worek pokutny, a wychodząc do ludzi należy kryć się w najciemniejszych zakątkach, by nie rzucać się w oczy przemijającą urodą na tle młodych, pięknych? Absolutnie nie! Z takim stereotypem walczy mimochodem bohaterka. Solene porzucona przez męża dla młodszej, z kilkunastoletnią zbuntowaną nastolatką na pokładzie, z pracą sprawiającą wiele przyjemności. A jednak brakuje czegoś w tym na pozór ułożonym po wybuchu życiu. Zapalnikiem staje się spotkanie z młodą gwiazdą muzyki pop, po którym nic już nie będzie takie, jak było wcześniej. Czy związek celebryty ze zwykłą kobietą ma szansę się spełnić? Czy sen, w którym dochodzi do sporej różnicy wieku między partnerami, a tą starszą okazuje się być kobieta, to marzenie czy koszmar?

Nie będę oceniać intencji autorki, natomiast podoba mi się świeże ujęcie problemu w tej książce, czyli związek, w którym to starsza kobieta jest oceniana, mimo iż, gdyby sytuacja była odwrotna i to mężczyzna był tym starszym, nikogo by to nie dziwiło. Sugeruje to, iż przed nami jeszcze wiele kroków dotyczących stereotypów, z którymi przyjdzie nam walczyć. "Na samą myśl o Tobie" pachnie mi dość nietypowym romansem z punktem zaczepienia w kilku problemach, czyli różnica wieku, celebryta vs. fan i inne, których nie przytoczę, by nie zbliżyć się do spojlerowania. Zapachniało tutaj również popularnością rodem z pudelek.pl kontra zwykle, szare, codzienne życie. Jak zakończy się ten romans?