Jest taka prawidłowość, że coś zaczyna istnieć w świadomości społecznej i staje się przedmiotem refleksji dopiero wtedy, kiedy to nazwiemy i zdefiniujemy. W przypadku slut-shamingu mamy do czynienia ze zjawiskiem starym jak świat, a jednak samo pojęcie jest nowe. Przyznaję, że ja też go nie znałam, dopóki nie sięgnęłam po książkę „Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu”. A ta bardzo dokładnie wyjaśnia jego podłoże, zasięg, skutki, a także możliwe środki przeciwdziałania mu. Musicie wiedzieć, że w przypadku slut-shamingu to przede wszystkim wstyd jest potężnym narzędziem kontroli i to głównie kobiety stają się jego ofiarami. Dochodzi do przemocy fizycznej i psychicznej, a tej drugiej często nie zauważamy i nie jest dla nas tak oczywista. Problemem są podwójne standardy w traktowaniu kobiet i mężczyzn, a przede wszystkim w postrzeganiu ich seksualności. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że kobiecie nic nie wypada, za to mężczyźnie właściwie wszystko. Slut-shaming może kryć się zarówno w wyzwiskach jak i w „dobrej radzie”. I to jest w tym wszystkim najgorsze, bo zarówno jedno i drugie boli, a jednak jest przyzwolenie na tzw. pouczanie…
Kamila Raczyńśka - Chomyn, Aleksandra Nowak i Paulina Klepacz rozmawiają w swojej książce z psycholożkami, seksuolożkami, dziennikarkami i pracownicami seksualnymi. Próbują wspólnie znaleźć przyczyny slut-shamingu, omawiają jego mechanizmy i zastanawiają się, jak można z nim walczyć. Okazuje się, że każda kobieta przynajmniej kilka razy w swoim życiu doświadczyła tego zjawiska i bardzo cierpiała. Są pewne normy społeczne dotyczące seksualności kobiet, które trudno podważyć, bo obowiązują od pokoleń. Zbyt krótka sukienka, zbyt duży dekolt, zbyt wyzywający makijaż, zbyt wielu partnerów seksualnych, zbyt duża otwartość w kwestii seksu, to wszystko może być powodem tego, że kobieta słyszy wyzwiska , jest potępiana, czasem dochodzi do strasznych absurdów, bo jest nawet obwiniana za przemoc, której dopuszcza się wobec niej mężczyzna…Najgorsze jest to, że za slut- shamingiem nie stoją jedynie mężczyźni, ale również kobiety, bo jako matki, siostry, przyjaciółki świadomie lub nieświadomie dają tzw. „dobre rady”. By chronić bliskie osoby i zachować istniejący porządek same stają się sprawczyniami przemocy psychicznej... Co właściwie można z tym zrobić? Odpowiedź jest bardzo prosta: edukować. Jednak wszyscy doskonale wiemy, że bardzo trudno obdarować siebie i innych wolnością… Szczególnie mężczyźni tego nie potrafią, bo przecież chcą być „panami świata”, chcą kontrolować sytuację. Nie wszyscy oczywiście… Zmiana musi się odbyć na wielu płaszczyznach, ale przede wszystkim w świadomości kobiet. To my musimy pozbyć się wstydu, bo mamy prawo żyć bez niego, wolne... Potrzeba czasu, byśmy to zrozumiały i się tego nauczyły…
Autorki wykonały kawał świetnej roboty. Zajęły się edukacją, a to najlepsze, co mogły zrobić. Oczywiście, pewnie usłyszą wiele głosów ze strony mężczyzn, że to feministyczny bełkot, choć doskonale wiadomo, że pewnie nawet po tę pozycję nie sięgną. Ta książka to ważny pierwszy krok. Jest szansa, że może coś zmienić. To jest apel do kobiet, bo to nasze myślenie musi się zmienić, to my musimy być świadome, co się dzieje. Wielkie brawa dla autorek za manifest umieszczony na końcu książki, czyli oddanie głosu kobietom, które wyzbywają się wstydu i cieszą się swoją seksualnością opowiadając swoje erotyczne historie. Pokazują, że mają prawo do wolności i czerpania przyjemności i rozkoszy.