Jestem osobą wierzącą. Wychowywałem się w rodzinie gdzie wiele słyszałem o Jezusie. Miałem to szczęście, że rodzice czytali mi Biblię i odpowiadali na trudne pytania. Będąc w liceum podjąłem świadomie decyzję, że chcę być chrześcijaninem i wyznałem wiarę w Jezusa przyjmując chrzest. Ale czy to zamyka temat? Czy już nigdy później w moim życiu nie pojawiły się wątpliwości co do słuszności obranej drogi? Czy w trudniejszych chwilach moją duszą nie targały wątpliwości czy ta cała historia o Jezusie jest prawdą? Czy różne osoby, które napotkałem na mojej drodze oraz przeczytane książki nie naruszyły mojego zaufania co do rzetelności Pisma Świętego? Oczywiście, że mierzyłem (i nadal się czasem mierzę) z większymi i mniejszymi wątpliwościami.
Ale nie ma w tym nic dziwnego. Nie należy wstydliwie się z nimi kryć. W końcu to właśnie Biblia otwarcie przepowiada ludziom wierzącym to, że ich wiara musi przejść przez próby:
Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami, ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus. Tego miłujecie, chociaż go nie widzieliście, wierzycie w niego, choć go teraz nie widzicie, i weselicie się radością niewysłowioną i chwalebną, osiągając cel wiary, zbawienie dusz. (1 Piotra 1:6-9 SNP)
To jest całkowicie naturalne, że od czasu do czasu wierzący człowiek mierzy się ze zwątpieniem. Nie powinniśmy się tego wstydzić, ani tego ukrywać. Początkiem wielkiego dramatu wielu ludzi jest to, że krok po kroku tracą wiarę, ponieważ boją się przyznać do wątpliwości targających ich duszą. Być może w przeszłości podzielili się z kimś trudnościami, z którymi się mierzą i zostali skarceni. Ktoś kto nie umiał im powiedzieć, zbył ich stwierdzeniem, że „to tajemnica wiary i po prostu musisz wierzyć”. Oczywiście nie na wszystkie pytania znajdziemy odpowiedź, ale czy oznacza to, że nie należy pytać? Jestem przekonany, że nie. Wiara nie powinna stać w totalnej opozycji do naszego rozumu.
Wiele daje mi do myślenia w tej kwestii przykład Jana Chrzciciela. Ten niezwykły człowiek przygotowywał pole misyjne dla samego Jezusa Chrystusa. Bez wątpienia jest jednym z bohaterów wiary. Ale w ewangelii czytamy, że nawet on musiał zmierzyć się ze zwątpieniem, gdy przechodził trudny czas w więzieniu:
O dokonaniach Chrystusa usłyszał uwięziony Jan. Posłał on do Jezusa swoich uczniów z takim zapytaniem: Czy to Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też mamy spodziewać się innego? (Mateusza 11:2-3 SNP)
Widzimy, że nawet Jan – ten, który ochrzcił Jezusa, a potem widział jak zstępuje na Niego Duch Święty i usłyszał głos samego Boga, który rozległ się z nieba – miał wątpliwości. Ale tu znajduję wielką lekcję dla siebie, aby nie bać się artykułować trudnych pytań. Stawiajmy pytania i szukajmy odpowiedzi. Prawda zawsze się obroni. A jeśli coś nie jest prawdziwe, to czy warte jest naszej uwagi i poświęceń?
W dzisiejszym społeczeństwie dość popularny jest pogląd, że wiara i rozum nie idą w parze. Albo jesteś inteligentny – albo jesteś wierzący. Z takim przeświadczeniem żył również Lee Strobel, cieszący się uznaniem w USA dziennikarz śledczy. Jako zadeklarowany ateista uważał wiarę w Chrystusa za stek bzdur, który niesie pocieszenie ludziom, dla których on może spojrzeć co najwyżej z politowaniem. Nic więc dziwnego, że nie był pocieszony (delikatnie mówiąc) informacją o nawróceniu się na chrześcijaństwo jego żony. Spowodowało to szereg napięć w jego rodzinie, które ukazane zostały w dość głośnym filmie z 2017 roku, który powstał na kanwie osobistego świadectwa Lee oraz książki do lektury, której serdecznie zachęcam. Film nosi zresztą taki sam tytuł – „Sprawa Chrystusa”, ale warto zapoznać się zarówno z tym obrazem jak i książką, której treści nie dało się do końca oddać w tej 112 minutowej produkcji kinowej.
Lee Strobel, jako człowiek twardo stąpający po ziemi i w związku z wykonywanym zawodem zawsze szukający konkretnych dowodów dla swojej oceny rzeczywistości, postanowił wykorzystać swój warsztat, aby obalić chrześcijaństwo. Założenie było bardzo proste: Znajdzie dowody na absurdalność twierdzeń chrześcijan o zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie, i w ten sposób uratuje swoją żonę od tych bzdur, które zaczęły zmieniać jej życie. Przecież poślubił inteligentną, rozrywkową kobietę, a nie jakąś modlącą się o innych dewotkę. Dlatego rozpoczął żmudną, wielomiesięczną pracę szukania dowodów na to, że Biblia jest nierzetelnie spisana, źle poświadczona historycznie oraz niespójna. Szukał dowodów i spotykał się z różnymi autorytetami z poszczególnych dziedzin, aby zakwestionować historyczność postaci Jezusa, albo przynajmniej udowodnić, że nie może być mowy o rzekomym zmartwychwstaniu tego prostego cieśli z Nazaretu.
W ten sposób Lee Strobel wkroczył na tę samą drogę jak wielu sceptyków przed nim, którzy chcieli ośmieszyć wiarę prostych ludzi, a stali się koniec końców naśladowcami Jezusa Chrystusa. Jako dziennikarz śledczy wiele czasu spędzał na salach sądowych wysłuchując świadków i przysłuchując się jak eksperci przedstawiają dowody w sprawach karnych. Tak podszedł do kwestii wiary. Szukał dowodów w sprawie Chrystusa. I postanowił wydać werdykt na podstawie nagromadzonego materiału. Choć na początku zakładał, że z łatwością ośmieszy wiarę, to jednak rzetelnie badając zarówno dowody historyczne, jak i psychologiczne czy logiczne – doszedł do punktu, w którym musiał stwierdzić, że Jezus Chrystus był człowiekiem, który faktycznie żył, został ukrzyżowany (bez wątpienia umarł), a potem był widziany żywym nawet przez pięćset osób. To są fakty, na które są dowody. Nie ma to nawet wiele wspólnego z wiarą. Wiara to odpowiedź na te fakty, że skoro jest to prawda historyczna, to nauka tego niezwykłego człowieka to objawiona prawda pochodząca od Boga.
Ze wstydem muszę przyznać się, że książka ta znajdowała się na mojej liście „do przeczytania” zbyt wiele miesięcy. Żałuję, że sięgnąłem po nią dopiero ostatnio, w ramach pogłębionej refleksji nad zmartwychwstaniem w minionym już Wielkim Tygodniu. Przeszło 400 stron tej lektury było dla mnie przyjemnym doświadczeniem. Choć nie mam wątpliwości co do zmartwychwstania Jezusa, to jednak moja wiara tym bardziej została utwierdzona. Z radością odnotowałem fakt, że Lee Strobel nie bał się swoim rozmówcom (książka ma formę wywiadów) zadawać naprawdę trudnych pytań. W precyzyjny sposób ubrał w słowa wiele wątpliwości, z którymi przyszło mi się mierzyć w przeszłości. Dla przykładu: Dlaczego pojawiają się pewne rozbieżności w relacji poszczególnych ewangelistów? Czy można Pismo Święte traktować jako natchnione, skoro dysponujemy jego kopiami?
Lee Strobel nie unika chyba żadnego trudnego pytania. Zachęca mnie to do tego, aby nie bać się artykułować moich wątpliwości. Otwarcie stawiajmy pytania i szukajmy odpowiedzi. Nasza wiara nie tylko się obroni, ale również się wzmocni! Ludzie mówiący, że nie ma Boga odważnie rzucają różne stwierdzenia, które mają zdyskredytować chrześcijaństwo, albo wręcz je ośmieszyć. Nie powinniśmy drżeć przed nimi pełni obaw, że nasza wiara rozsypie się w konfrontacji z tym co mówią. Prawda zawsze się obroni. Ja wierzę, że ponadczasowa prawda została ludziom przekazana na kartach Pisma Świętego. A ono nas wzywa, abyśmy byli „zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od nas wytłumaczenia się z nadziei naszej” (1P 3:15).
„Sprawa Chrystusa” to wywiady z autorytetami w poszczególnych dziedzinach. Na początku poszczególnych rozdziałów znajdziemy odniesienia do konkretnych spraw sądowych, o których pisał wcześniej Lee Strobel, a które pomogą lepiej zrozumieć nam kwestie poruszane w następującym później wywiadzie. Na koniec każdego rozdziału znajdziemy z kolei zagadnienia do dalszych rozważać lub dyskusji. Autor umieszcza ponadto do każdego rozdziału „Dowody dodatkowe” czyli bibliografię dla tych, którzy chcą jeszcze bardziej zgłębić dany temat. Dlatego książka ta jest również świetnym punktem wyjścia do dalszych badań „sprawy Chrystusa”.
Na koniec wydania, które trafiło w moje ręce znajduje się również ciekawy wywiad przeprowadzony z autorem książki około 20 lat po jej pierwszym wydaniu. Najciekawsze było dla mnie to, że mimo początkowych obaw wydawców, okazało się, że bardzo wielu młodych ludzi jest jednak zainteresowanych książkami, które przedstawiają ściśle naukowe i historyczne dowody na prawdziwość wiary. Nie do końca prawdą jest zatem to, że Kościół powinien kierować do młodych ludzi przesłanie Ewangelii w sposób bardziej bazujący na emocjach niż odwołujący się do intelektualnego poznania.
Na koniec kilka wybranych przeze mnie fragmentów:
Całymi latami krytycy chrześcijaństwa atakowali kwestię pustego grobu, wskazując na jawne sprzeczności pomiędzy poszczególnymi opisami ewangelicznymi. Przykładowo, sceptyk Charles Templeton stwierdził: „Cztery opisy tych wydarzeń (…) znacząco różnią się w tak wielu kwestiach, że – choćbyśmy nie wiem jak bardzo tego chcieli – nie sposób ich ze sobą pogodzić.” Na pierwszy rzut oka zarzut ten wydaje się trafiać w samo sedno problemu rzetelności opisów pustego grobu. Przeczytałem Craigowi, co na ten temat pisze prof. Michael Martin z Uniwersytetu w Bostonie: „W Ewangelii Mateusza, gdy Maria Magdalena i druga Maria przybywają o świcie do grobu, kamień wciąż zagradza do niego wejście, potem następuje wielkie trzęsienie ziemi i pojawia się anioł, który odsuwa głaz. U Marka kobiety przybywają do grobu o wschodzie słońca i widzą odsunięty kamień. U Łukasza przychodzą one wczesnym świtem i również stwierdzają, że kamień został już odsunięty. W tekście Mateusza anioł siedzi na kamieniu na zewnątrz grobu, a u Marka jakiś młodzieniec jest w środku. U Łukasza w środku grobu jest dwóch mężczyzn. Mateusz podaje, że do grobu przyszła Maria Magdalena i druga Maria. U Marka są to dwie Marie i Salome. Łukasz pisze, że udały się tam: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, Joanna i inne kobiety. U Mateusza dwie Marie z bojaźnią i radością biegną do Apostołów, by powiedzieć im o zmartwychwstaniu, a po drodze spotykają Jezusa. Marek podaje, że przerażone kobiety uciekły od grobu i nic nikomu nie powiedziały. Łukasz pisze, że kobiety opowiedziały wszystko uczniom, a ci im nie uwierzyli; ewangelista ten nie wspomina o tym, iż kobiety spotkały Jezusa.” – Martin pisze też – dodałem – że opis Jana jest sprzeczny z większością informacji podanych przez pozostałych autorów Ewangelii. Uczony podsumowuje: „Ogólnie mówiąc, opowieści o tym, co wydarzyło się przy grobie, są albo niespójne, albo spójne tylko wówczas, gdy podeprzemy się mało wiarygodnymi interpretacjami”. Przestałem czytać i spojrzałem znad notatek na mego rozmówcę. Patrząc mu prosto w oczy, zapytałem bez ogródek: – W świetle tych zarzutów nie ma chyba wątpliwości, że historie o pustym grobie tracą na wiarygodności? Nastrój Craiga natychmiast się zmienił. Zauważyłem, że w zwykłej rozmowie lub gdy odpierał słabe zarzuty wobec koncepcji pustego grobu, był raczej spokojny. Im trudniejsze i bardziej zaczepne pytanie, tym stawał się bardziej skupiony, a zarazem pobudzony. W momencie, gdy zadałem mu powyższe pytanie, język jego ciała mówił mi, że wprost nie może się doczekać, aby wskoczyć w te pozornie niebezpieczne wody. – Z całym szacunkiem – zaczął Craig, odchrząkując – Michael Martin jest filozofem, a nie historykiem i nie sądzę, by znał się porządnie na historii. Dla filozofa, jeżeli coś jest niespójne, to podlega prawu sprzeczności, które mówi: „To nie może być prawda, odrzuć to!”. Historyk tymczasem patrzy na te opisy i mówi: „Owszem, widzę pewne nieścisłości, ale dochodzę do wniosku, że wszystkie ode dotyczą drugorzędnych szczegółów”. Rdzeń opowieści pozostaje taki sam: Józef z Arymatei bierze ciało zmarłego Jezusa i składa je w grobie. Wczesnym rankiem w niedzielę następującą po ukrzyżowaniu mała grupa kobiet, uczennic Jezusa, przychodzi do grobu, który okazuje się pusty. Kobiety te widzą anioły mówiące o zmartwychwstaniu Jezusa. W przeciwieństwie do filozofa, uważny historyk nie wylewa dziecka z kąpielą, ale mówi: „Najwyraźniej istnieje pewien historyczny rdzeń tej opowieści – wiarygodny i rzetelny, choć w mniej istotnych szczegółach mogą być pewne nieścisłości”. Dlatego tez możemy uznać rzetelność historii, która we wszystkich opisach ma wspólny rdzeń i którą akceptuje większość współczesnych ekspertów od Nowego Testamentu, nawet jeśli istnieją pewne różnice co do imion kobiet, dokładnej pory ich przybycia, ilości aniołów itp. Takie mniej istotne szczegóły z pewnością nie budzą zastrzeżeń historyków. Nawet sceptycznie nastawiony historyk Michael Grant, kolega mojego rozmówcy z Trinity College w Cambridge i wykładowca na Uniwersytecie w Edynburgu, stwierdza w swojej książce o Jezusie zatytułowanej Jezus: historyczna analiza Ewangelii: „To prawda, że odkrycie pustego grobu opisane jest w poszczególnych Ewangeliach nieco inaczej, jednak jeżeli zastosujemy w tym przypadku te same kryteria, jakie stosujemy do innych starożytnych tekstów, to uzyskamy wystarczająco solidne i wiarygodne dowody, by wysnuć wniosek, że grób rzeczywiście okazał się pusty”. Czy rozbieżności da się ze sobą pogodzić? Czasem, opisując dla gazety procesy sądowe, spotykałem się z sytuacją, gdy dwóch świadków przedstawiało identyczne zeznania, zgodne w najdrobniejszych szczegółach, ale adwokat oskarżonego obalał je poprzez udowodnienie, iż osoby te ustaliły wspólną wersję wydarzeń przed procesem. Powiedziałem do Craiga: – Wydaje się, że gdyby wszystkie cztery Ewangelie były spójne w każdym detalu, niektórych ewangelistów posądzono by o plagiat. – Bardzo słuszna uwaga – odparł. – Różnice w opisach pustego grobu świadczą o tym, że dysponujemy kilkoma niezależnymi świadectwami dotyczącymi tych samych wydarzeń. Czasem mówi się, „Mateusz i Łukasz plagiatują Marka”, ale gdy przyjrzymy się tym tekstom bardzo uważnie, to zobaczymy rozbieżności sugerujące, że nawet jeśli Mateusz i Łukasz znali opis Marka, to i tak ich teksty stanowią niezależne źródło opowieści o pustym grobie. Mając kilka niezależnych od siebie opisów, żaden historyk nie odrzuciłby tego materiału tylko z powodu istnienia drugorzędnych nieścisłości. Podam panu jeszcze pewien świecki przykład. Zachowały się dwa teksty opisujące przejście Hannibala przez Alpy w celu zaatakowania Rzymu. Są to opowieści kompletnie niezgodne i niedające się ze sobą pogodzić. Mimo to żaden historyk nie wątpi, że taka kampania Hannibala faktycznie miała miejsce. Ito inny niż biblijny przykład nieścisłości w szczegółach, które nie są w stanie obalić rdzenia faktu historycznego. Zrozumiałem, w czym tkwi siła tego argumenty. I – rozważając krytykę Martina – pomyślałem, że część wymienionych przez niego sprzeczności dałoby się dość prosty sposób pogodzić. Podzieliłem się swoją refleksją z Craigiem, mówiąc: -Czy nie dałoby się zharmonizować niektórych rozbieżności pomiędzy poszczególnymi opisami pustego grobu? – Owszem – przytaknął uczony. – Na przykład pora przyjścia do grobu. Jeden autor może napisać, że było jeszcze ciemno, drugi – że już prawie robiło się jasno. Na podobnej zasadzie optymista i pesymista mówią, że szklanka jest w połowie pełna lub pusta. Pewne jest to, że był wczesny ranek, a każdy autor mógł opisać to innymi słowami. Jeśli chodzi o liczbę i imiona kobiet, to żadna z Ewangelii nie twierdzi, że podaje pełną listę. We wszystkich mowa jest o Marii Magdalenie i innych kobietach, toteż prawdopodobnie wszystkim ewangelistom chodziło o grupkę uczennic Jezusa, wśród których były te wymienione z imienia i parę innych. Osobiście uważam, że nazywane tego sprzecznością to przejaw perfekcjonizmu. – A co ze sprzecznościami w opisie tego, co było potem? – spytałem. – Według Marka kobiety nic nikomu nie powiedziały, podczas gdy inne Ewangelie podają, że przekazały wieści Apostołom. – Gdy patrzymy na teologię św. Marka – wyjaśnił Craig – dochodzimy do wniosku, że często podkreśla on bojaźń, nabożny lęk. A wręcz przerażenie odczuwane w obliczu tego, co Boże. Dlatego też taka reakcja kobiet: przerażenie, ucieczka i niemówienie niczego ze strachu, to normalny element jego literackiego i teologicznego stylu. Również dobrze może to oznaczać tymczasowe milczenie, po którym kobiety wracają i mówią innym, co widziały. Prawdę mówiąc – dodał z uśmiechem – to musiało być tymczasowe milczenie; inaczej Marek nie mógłby nam tego opisać! Chciałem zapytać uczonego o jeszcze jedną często przytaczaną rozbieżność. – W Mt 12,40 Jezus mówi: „Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi”. Tymczasem z ewangelicznych opisów wynika, że Jezus spędził w grobie jeden pełny dzień dwie pełne noce i fragmenty dwóch dni. Czy oznacza to, że proroctwa Jezusa dotyczące Jego własnej śmierci było błędne? – Niektórzy chrześcijanie – niemający bynajmniej złych intencji – cytują ten werset, sugerując, że Jezusa ukrzyżowano w środę, a nie w piątek. Dzięki temu mamy trzy pełne dni i noce – wyjaśnił Craig. – Większość uczonych uważa jednak, że według żydowskiego sposobu pojmowania czasu nawet fragment dnia traktowany jest jako cały dzień. Jezus spędził w grobie piątkowe popołudnie, całą sobotę i niedzielny poranek, zatem według żydowskiej koncepcji czasu były to trzy dni. To kolejny przykład na to, jak wiele z tych nieścisłości można częściowo lub całkowicie wyjaśnić, jeżeli tylko lepiej poznamy starożytne realia lub przynajmniej podejdziemy do sprawy z bardziej otwartym umysłem.
„Do podobnych wniosków doszedł Sir Lionel Luckhoo, wybitny adwokat, który wygrał 245 następujących po sobie spraw o uniewinnienie z zarzutu morderstwa, co zapewniło mu tytuł najlepszego prawnika świata odnotowanego w Księdze rekordów Guinessa. Dwukrotnie pasowany na rycerza przez królową Elżbietę, ów były sędzia i dyplomata poddał fakty związane ze zmartwychwstaniem własnej bardzo surowej analizie. Po kilku latach prac oznajmił: Jednoznacznie stwierdzam, że dowody na prawdziwość zmartwychwstania Jezusa Chrystusa są tak przytłaczające, iż domagają się uznania jako świadectwo niepozostawiające miejsca na żadne wątpliwości.”
Czy tylko Jezus – i nikt inny – pasuje do opisu Mesjasza? Wiele setek lat przed pojawieniem się Jezusa prorocy zapowiadali przyjście Mesjasza – Pomazańca, który zbawi lud Boży. Dziesiątki tych starotestamentowych proroctw utworzyły swego rodzaju odciski palców, do których pasować mógł tylko i wyłącznie autentyczny Mesjasz. Dzięki temu Żydzi mogli zdemaskować ewentualnych oszustów i bezbłędnie wskazać prawdziwego Zbawiciela. Mimo że prawdopodobieństwo, aby ktokolwiek z ludzi wypełnił wszystkie starotestamentowe przepowiednie, jest niewyobrażalnie małe – jak jeden do biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, biliona, bilionów – Jezus i tylko On w całej historii ludzkości zdołał wpasować się w te wyprorokowane odciski palców. Daje nam to ogromną pewność, iż właśnie On jest prawdziwym Mesjaszem.
„Ateizm, w którym tak długo trwałem, załamał się pod ciężarem prawdy historycznej. Był to dla mnie zaskakujący i radykalny finał śledztwa, w toku którego spodziewałem się dojść do zupełnie innych wniosków. Moja decyzja była jednak poparta solidnymi faktami.”
Oto co pisze C.S. Lewis, wybitny i niegdyś sceptyczny profesor Uniwersytetu Cambridge, który porzucił wszelkie wątpliwości pod wpływem przytłaczających dowodów na słuszność wiary w Jezusa: „Nie chciałbym, aby ktoś powiedział o Chrystusie tę najbardziej nierozumną rzecz, którą nieraz się o Nim słyszy: „Mogę uznać w Jezusie wielkiego nauczyciela moralności, ale nie przyjmuję Jego stwierdzenia, że jest Bogiem”. Akurat tego nie wolno nam mówić. Ktoś, kto byłby tylko człowiekiem, a zarazem mówił takie rzeczy jak Jezus, nie mógłby być wielkim nauczycielem moralności. Byłby albo szaleńcem (…), albo szatanem z piekła rodem. Trzeba wybierać. Ten człowiek albo był i jest Synem Bożym – albo szaleńcem, lub czymś jeszcze gorszym. Możesz kazać Mu się zamknąć jako głupkowi, możesz na Niego napluć i zabić Go jako wcielonego demona, albo możesz upaść Mu do stóp i nazwać Go Panem i Bogiem. Ale nie prawmy protekcjonalnych bzdur, że był wielkim człowiekiem i nauczycielem. Tej możliwości nam nie zostawił. Ani wcale nie zamierzał”.
Historia najważniejszego dziennikarskiego śledztwa w dziejach. Lee Strobel, uznany dziennikarz śledczy „Chicago Tribune”, podejmuje dziennikarskie śledztwo na temat zmartwychwstania Jezusa. Jako atei...
Historia najważniejszego dziennikarskiego śledztwa w dziejach. Lee Strobel, uznany dziennikarz śledczy „Chicago Tribune”, podejmuje dziennikarskie śledztwo na temat zmartwychwstania Jezusa. Jako atei...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @atypowy
Niezwykły świat sztuki, miłości i tajemnic
„Czuwając nad nią” Jean-Baptiste’a Andrei to powieść, która zachwyca nie tylko treścią, ale również pięknym stylem i wydaniem. Książka została opublikowana przez Znak Ko...
"Krótka historia ekonomii" autorstwa Nialla Kishtainy to fascynująca podróż przez historię jednej z najbardziej wpływowych nauk społecznych. Autor jest cenionym brytyjsk...