Z pewną dozą niepokoju sięgnęłam po tę powieść. Po pierwsze nie znam pierwszej części z cyklu o Szadym, a po drugie nigdy wcześniej nie zetknęłam się z twórczością Małgorzaty Radtke. Nie wiedziałam na co mogę liczyć i czego mogę się spodziewać, chociaż oczekiwania miałam skonkretyzowane. Czy mnie autorka przekonała do siebie i jestem ciekawa jej twórczości? Tak, zdobyła moje serce, i mam nadzieję, że historia sierżanta Szadurskiego będzie miała swój dalszy ciąg, na co po cichu liczę …
Poznajemy sierżanta Marcina Szadurskiego w momencie, jak zostaje przydzielony do prowadzenie nowej sprawy. W lesie znaleziono zmasakrowane zwłoki biegacza. Oczywiście brak jakichkolwiek śladów i dowodów, identyfikacja – z uwagi na obrażenia – utrudniona. Morderstwo wydaje się być typową zbrodnią na tle rabunkowym. I tak zapewne byłoby gdyby, nie …. znaleziony przy zmarłym klucz. Szadurskiemu przypomina to sprawę Klucznika sprzed lat. Sprawa głośnych mordów, sprawca pomimo upływu wielu lat nie został odnaleziony. Wszystko biegło by normalnym trybem śledztwa, gdyby nie następujące po sobie kolejne morderstwa. I ten tajemniczy klucz. Policjant zaczyna wierzyć, że wszystkie kolejne sprawy są ze sobą powiązane. Ale również ze sprawą sprzed lat. Ale czy to możliwe, aby Klucznik jeszcze żył i był sprawcą tych czynów? Z jednej strony ogarniają go wątpliwości, z drugiej kiełkuje w nim przekonanie, że to Klucznik lub jego naśladowca? Czyli kto? Czy to Klucznik powrócił po latach, czy pojawił się jego następca, a może czysty zbieg okoliczności – o tym przekonajcie się sami. Sami dojdźcie do prawdy, jestem pewna, że zabierze to was niemało czasu. Dodam tylko, że zagadka na pozór wydaje się prosta i oczywista, ale jeżeli tak myślicie, to jesteście w wielkim błędzie …
Na uwagę zasługuje kreacja charyzmatycznego sierżanta Szadego. Twardy i nieugięty, lubiący wyładowywać swoją frustrację i napięcie za pomocą pięści, nie unika mocnych i krwawych razów. Jak przystało na cenionego śledczego, chadza swoimi ciemnymi i krętymi drogami, nie trzyma się służbowych regulaminów i nagina prawo. I oczywiście ma niepoukładane sprawy rodzinne, tej drugiej połówce trudno jest wytrzymać codzienność z tak krnąbrnym mężczyzną. Potrafi dbać o najbliższych i nie pozwoli zrobić im krzywdy, gotów jest oddać za nich swoje życie. Świetnie się spędza czas i przemierza kolejne kroki śledztwa z tak niecodzienną, nieszablonową i trudną postacią. Nie ma miejsca na nudę i rutynę, czeka się na każdy kolejny krok, który jest niemożliwy do przewidzenia. Ciekawość ma nad nami przewagę.
„Poza tym powiem co coś, co kiedyś powtarzała mi babcia: najsilniejszym nie jest ten, który myśli, że nie ma wad, a ten, kto zdaje sobie z nich sprawę. Weź to sobie do serca”.
Klucznik zachwyca prostotą języka, jasnością przekazu i spokojem. Chociaż mamy przyjemność trzymać w ręce kryminał, to emanuje z niego umiarkowany dynamizm. Trzeba jednak przyznać, że autorka nie szczędzi nam częstych i niespodziewanych zwrotów akcji, zaskakujących i niemożliwych do przewidzenia sytuacji. Wielokrotnie tchnie atmosfera grozy ze stronic tej powieści, elektryzujące napięcie eksploduje w finale lektury. Z początku akcja płynie spokojnym nurtem, by później przyśpieszyć i wzburzyć niespokojną wodę, która w punkcie kulminacyjnym przekroczy stan ostrzegawczy i będzie wzburzonym rytmem płynąć do ujścia.
Zawsze staram się przewidzieć zakończenie oraz wytypować sprawcę. Nie inaczej było w przypadku Klucznika. I co? Diagnoza nietrafiona. Owszem, miałam pewne przewidywania, ale jednak się pomyliłam, widocznie przeoczyłam kilka istotnych szczegółów. Dałam się zwieść autorce, i za to serdecznie dziękuję. Pierwsze spotkanie z Szadym uważam za udane, Małgorzata Radtke potrafiła przetrzymać mnie do końca. Jeden zero dla niej.
Jednym słowem, Klucznik jest intrygujący i tajemniczy, wyzwalający niezaspokojoną ciekawość. Zasługuje na głębszą uwagę, na pewno nikogo nie zawiedzie, nie ma takiej możliwości w przypadku tej lektury.