Jakiś czas temu zostałam poproszona o napisanie recenzji książki pod tytułem Gold. Opis bardzo mnie zainteresował, dlatego zgodziłam się i wcisnęłam tę króciutką historię w swój czytelniczy grafik.
Lektura opowiada o Natalii, która skrzywdzona w swoim życiu przez mężczyzn, postanawia stworzyć klub nocny, w którym kobiety będą znęcać się nad swoimi klientami. Nie uprawiają tam seksu, nie spełniają seksualnych fantazji, tylko katują gości, lejąc ich biczami czy rażąc prądem. O dziwo, panom takie rozrywki się podobają i wielokrotnie wracają do klubu, a Natalia i jej pracownicy zarabiają krocie. Z czasem dobrze prosperujący klub zwraca na siebie uwagę mafii, a w życiu głównej bohaterki pojawia się pewien mężczyzna.
Książka jest bardzo krótka, bo ma tylko około dwustu trzydziestu stron, natomiast dużo się w niej dzieje. Za dużo. Akcja pędzi przed siebie, nie zatrzymując się ani na moment. Wątki są potraktowane po macoszemu, brakuje wprowadzenia i rozwinięcia, tylko pach, pach, pach i koniec. Książka bardziej przypominała monolog koleżanki, opowiadającej nam jakiś film i to koleżanki, która nie do końca umie opowiadać. Opisów nie ma tutaj praktycznie w ogóle, w większości scen sami możemy się domyślać, co robią bohaterowie… No chyba, że nic nie robią. Stoją jak kołki przed sobą i rozmawiają. Dialogi są drętwe i nienaturalne, przez co można się poczuć, jak podczas oglądania Trudnych Spraw.
Jak już wspominałam, opis bardzo mnie zainteresował. Z zaciekawieniem czytałam do końca, zastanawiając się, jak się zakończy cała historia. I tutaj również byłam mocno zawiedziona. Historia opowiadana jest z perspektywy kilku bohaterów. Najczęściej jednak możemy poznać myśli Natalii oraz Margo, naszego gangstera. Główna bohaterka to typowa dziewczyna skrzywdzona przez facetów, która jest przekonana, że nikogo dobrego już w życiu nie spotka, a płci przeciwnej nienawidzi całą sobą. Margo z kolei to gangster, który żyje, jak mu wujek każe, nigdy w życiu nie zaznał miłości, a stosunek do kobiet ma dość przelotny. Ich losy się splatają i jak to w takich historiach bywa, Margo zakochuje się w Natalii, a Natalia… Hmm, no właśnie. Nie wiemy, jakimi uczuciami ona darzy naszego romantyka. Mężczyzna, jak to się wulgarnie mówi, ma oczy zarośnięte… Nie widzi świata poza Natalią, przez co nagle zaczyna się buntować wujkowi, chce żyć po swojemu, zaczyna mieć wyrzuty sumienia przez swoje wcześniejsze życie. W jednej chwili zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i nie ma do tego nawet większego uzasadnienia. Jego miłość pojawia się nagle i po prostu jest.
W ogóle nasi bohaterowie często zachowują się nielogicznie i gdyby w ten sposób miała działać jakakolwiek mafia na świecie to… tej mafii już dawno by nie było. Przykładowo: Margo wchodzi do kościoła, z którym notabene nie ma za wiele wspólnego i tak po prostu zaczyna opowiadać księdzu historię swojego życia, nie szczędząc przy tym szczegółów dotyczących przynależności do mafii. Wyobraźnie sobie członków zorganizowanej grupy przestępczej, którzy chodzą po mieście i przypadkowym ludziom zaczynają opowiadać kim są i co robią.
W innym przypadku, będąc na niebezpiecznej akcji, inny bohater zamiast skupiać się na zadaniu, rozmyśla o kobiecie, z którą wcześniej uprawiał seks. Ekspertem w sprawach gangsterskich nie jestem, ale wydaje mi się to wybitnie nieprofesjonalne i niebezpieczne.
Do tego kobiety z klubu Gold, które prawdopodobnie miały uchodzić za sympatyczne babki, którym będziemy kibicować, ale jak dla mnie są zwykłymi psychopatkami, które powinno się zamknąć w zakładzie zamkniętym, odizolować od społeczeństwa. To, że wyrzucają z siebie smutki, maltretując mężczyzn, to jedno, ale w książce jest wspomniane, że nie raz zdarzyło się delikwenta zabić i to niekoniecznie przypadkiem. Koleżanki nic sobie z tego nie robiły i bawiły się dalej. Autentycznie byłam przerażona, czytając, co one wyczyniały. Zwłaszcza, że to wszystko jest utrzymane w tonie zajebistości.
Do tego kilka scen i opisów wyraźnie kłuło mnie w oczy i nie mogłam przejść obok nich obojętnie.
Rysy twarzy miał ostre, z lekkim zarostem, a do tego CIEMNE, krótko ścięte włosy w kolorze KRUCZOCZARNYM. No cóż, jeżeli włosy są koloru kruczoczarnego, to samo z siebie wynika, że są ciemne i naprawdę nie trzeba tego podkreślać.
A teraz drogie panie, wyobraźnie sobie, że poznajecie faceta w kawiarni. Wymieniacie się numerem telefonów i wkrótce umawiacie na randkę. Oczywiście przyjeżdża po was, zabiera na drogi jacht, na drugiej randce zaprasza do siebie na kolację, a na trzeciej umawiacie się na wspólne wakacje na Malediwach. Ich relacja rozwijała się w imponującym tempie, a ja ciągle zastanawiam się, czy wsiadanie do samochodu obcego faceta to naprawdę rozsądny wybór.
W innej scenie Margo i Natalia są na kolacji, którą przerywają problemy w jednym z klubów gangstera. Mężczyzna przerywa więc randkę, by udać się na miejsce. Kiedy już załatwia tam swoje sprawy, w drodze do domu dzwoni do Natalii i… umawia się z nią na wieczór.
Zmierzając prosto do zakończenia, jestem… zawiedziona. Książka kończy się chyba najgorzej jak mogła. Jeżeli ktoś spodziewał się tutaj szczęśliwego zakończenia, albo wręcz odwrotnie - nieszczęśliwego, to jedyne co otrzymuje to bezsensowną papkę bez ładu i składu. Tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego nasza główna bohaterka zdecydowała się na taki krok. W każdym razie Natalia przez całą książkę nie przejawia symptomów racjonalnego zachowania, więc może i nie powinno mnie dziwić, jak zachowała się na końcu. Prawdopodobnie autorka chciała zrobić z głównej bohaterki silną, niezależną kobietę, która nie potrzebuje w życiu mężczyzn. Zamiast tego otrzymała niezrównoważoną psychicznie babeczkę wypełnioną nienawiścią do płci przeciwnej, czerpiącą radość z torturowania mężczyzn. Dla mnie - słabe i niezrozumiałe.
Cała powieść to niestety jeden wielki chłam. Pomysł wydawał mi się ciekawy i zachęcił mnie do przeczytania tej pozycji, niestety na tym pozytywy się skończyły. Bohaterowie byli drętwi, zachowywali się nielogicznie, ich dialogi były sztuczne, a opisy, jeśli już się pojawiały, sprawiały wrażenie pisanych na siłę. Brakuje tutaj polotu, dzięki któremu możemy płynąć i cieszyć się kolejnymi przeczytanymi stronami. Zamiast tego mieliśmy drogę przez męki. Książka przypominała blogowe opowiadania, które kiedyś były masowo tworzone przez nastolatki, które niekoniecznie potrafiły tworzyć. Czasem można było znaleźć perełkę, ale w większości były to bezbarwne historie. Gold zdecydowanie należy do tej drugiej grupy, w której nawet interesujący pomysł nie uratował utworu. Zwłaszcza, że akcja została poprowadzona najgorzej jak mogła. Jestem bardzo zawiedziona, bo choć nie spodziewałam się arcydzieła, liczyłam na coś lepszego.