„Kiedy szukam” to kontynuacja przygód Leny, na którą z niecierpliwością wyczekiwałam. Zresztą jak na każdą książkę autorki, ale to już zapewne każdy kto obserwuje mnie dłużej doskonale wie ;)
Seria „Poprowadź mnie” ma w sobie coś takiego, co z każdym kolejnym tomem porusza moje serce coraz bardziej. Czy to sama historia, czy może świetnie wykreowani bohaterowie, czy może relacje pomiędzy nimi, to jacy są dla siebie…czy może wszystko naraz. Jedno jest pewne, książki Aleksandry Rak robią na mnie przeogromne wrażenie i ja jestem w nich wszystkich ZAKOCHANA. Pamiętacie jak skończyła się pierwsza część? Ten moment, gdy autorka pozostawiła nas w zawieszeniu i nie wiedzieliśmy co dalej z Leną? Ten moment po ostatnim zdaniu, gdy pomyśleliśmy „Gdzie ta cholera znowu polazła ?” – a nie wróć, to były tylko moje myśli :p Jeśli czytaliście jedynkę, to dobrze wiecie o co mi chodzi…
Obecnie, Dominik staje na głowie, by przekonać Lenę do powrotu. Pomimo jej „burzliwej przeszłości” chłopak dalej widzi w niej niesamowitą osobę i za wszelką cenę chce jej pomóc, no i oczywiście ma też wyrzuty sumienia za to jak się zachował. Z kolei Kamil, choć nie podziela entuzjazmu przyjaciela, pomaga mu i próbuje wpłynąć na dziewczynę. Sytuacja z rodzicami Leny, też nie jest za ciekawa, dlatego dziewczyna postanawia w końcu zakopać topór wojenny. Jak potoczą się dalsze losy bohaterów stadniny w Wyrach? Czy zbliżający się ślub Łukasza i Patrycji pozwoli co poniektórym zrzucić maskę i pokazać prawdziwą twarz?
Po raz kolejny autorka sprawiła nam prawdziwy rollercoaster emocji. Niezwykle życiowa, przejmująca i zarazem wzruszająca historia, której nie sposób odłożyć nawet na chwilę. Bohaterowie, których kocha się całym sercem, są tak genialnie wykreowani, że ja sama, chciałabym takich ludzi mieć naokoło siebie. Niezwykle pomocni, szczerzy, dobrzy i tacy prawdziwi. Relacje między bohaterami rodzą się powoli, ale autorka tak genialnie to opisuje, że ja naprawdę podczas czytania czułam się tak, jakbym stała obok nich i chłonęła każde wypowiedziane przez nich zdanie. Tak jak w pierwszej części, moje serce oddałam Dominikowi, tak teraz zdecydowanie zmieniło ono właściciela i tym razem to już chyba na stałe ;) Bardzo spodobała mi się postać Kamila, który z jednej strony był taką cichą wodą z dodatkiem bad boya, a z drugiej okazał się naprawdę sympatycznym i opiekuńczym facetem. Zresztą każdy z bohaterów, stworzonych przez autorkę, jest idealny na swój sposób i nie ma możliwości ich nie polubić – no może oprócz jednej pijawki, która skutecznie psuła wszystkim krew – nawet mnie! ;)
Powiem tak, już nie mogę się doczekać, aż zostanie wydana całość, żeby w spokoju przeczytać wszystkie części – bo za każdym razem cierpię katusze w oczekiwaniu na kolejną książkę autorki. I tak samo czuje się po „Kiedy szukam”!! Jeśli jeszcze nie czytaliście tej pięknej historii, to ja Wam ją ogromnie polecam, tak jak i każdą książkę Oli. Ja się w nich wszystkich rozpływam i jak na razie na żadnej się nie zawiodłam! I szczerze? Nawet mi przez myśl nie przechodzi, że może być inaczej ;)