Pożądanie. Czy kiedykolwiek pragnęliście czegoś tak mocno, że nie mogliście przestać o tym myśleć? Ani na sekundę? Gotowaliście – myśleliście o tym. Byliście w pracy – dalej myśleliście o tym. Myliście zęby – wciąż to samo w głowie. Przed snem? Oczywista oczywistość. Uzależniające, ciągle myślenie stawało się epicentrum funkcjonowania, niczym Słońce i tlen. Mieliście tak? Ja miałam. Nie mogłam przestać myśleć o Nanette i Richardzie. Nawet nie żartuję.
„Strach to najbardziej niebezpieczne odczucie moja słodka…”
Nanette Stone jest młodą dziewczyną, cichą, skrytą i spokojną. Pracuje, jako baristka, uwielbia książki, ma kota Rusha i najlepszą przyjaciółkę Anett. (Jako emerytowana baristka z kocim dzieckiem, która wie, co to „tabaka” na sali, nadmiar obowiązków, „wzorki” na kawie i naprawdę irytujący szef… Nanette, i feel you.). Do tego nasza rudowłosa bohaterka ma bagaż doświadczeń i to całkiem spory, z którym ciężko każdemu byłoby sobie poradzić samemu. Któregoś dnia nasza bohaterka spotyka na swojej drodze zielonookiego, pachnącego limetką, mężczyznę. Richard Bonett jest poważanym psychologiem, który wciąga Nanette w swoją grę, zanim zdąży ona się zorientować. Czy podejmie przysłowiową rękawicę? Co wyjdzie z tego, co nie powinno w pierwszej kolejności, w ogóle mieć miejsca?
„Czasami przekroczenie granicy bywa niebezpieczne.”
Naprawdę? To jest debiut? D e b i u t? Normalnie chciałabym porównać, że to może sytuacja podobna do tej, gdzie J.K. Rowling wydała powieść pod pseudonimem, kiedy potencjalnie ktoś mógłby nie wiedzieć, że ona to ona? Mogłabym porównać tę powieść do tego, ale cholera przecież nie napiszę, że E.L. James tu się podszywa pod B.K. Staron, bo to byłaby obraza. I to obraza dla B.K. Staron. Nie wiem, gdzie autorka do tej pory się chowała, ale nie przestanę być wdzięczna wydawnictwu WasPos, że dało mi szansę, by poznać tę historię. (Myślicie, że jak zacznę walić głową w swoją niewyobrażalnie cienką ścianę, lądując u sąsiadów, którzy z resztą nie pałają do mnie miłością, to może nabawię się amnezji i będę mogła od nowa poznać tę historię? Tylko poważne odpowiedzi, ja to naprawdę rozważam)
„Było w nim coś, co nakazywało mi trzymać się z daleka.”
Zakochałam się w tej historii. To niepojęte, co taka mała cegiełka zbitych stron zapełnionych słowami skrywa w sobie. Od pierwszych chwil pochłania. Autorka ma niesamowity talent do opisów, którymi przenosi czytelnika w kreowany przez siebie świat. I to w taki sposób, że wręcz namacalnie czujemy zapachy, widzimy krajobraz, przedmioty, meble. O emocjach już nie wspominając. B.K. Staron zręcznie wchodzi nam w głowę za sprawą bohaterów, rozwijając w niej sobie gniazdko, którego już nic nie zniszczy. A wokół niego sieć, tak precyzyjną, dokładną i piękną, niczym ta stworzona przez kreatury przyrody. Jest w tej historii coś pociągającego, coś mrocznego, coś, co nie pozwala od niej odejść nawet na krok. To niemalże zakazany owoc w ogrodzie Eden. I tak po niego się sięgnie. A później? Nie ma odwrotu.
„Strach, to największy wróg […]. Musisz nauczyć się z nim walczyć.”
Bohaterowie. Chociaż bohaterowie to zbyt lekkie słowo, mam wrażenie, że autorka postacie tej powieści ożywiła w mojej głowie w tak wielkim stopniu, że będę je wspominać kiedyś tak, jak to robi się z ludźmi. Zazwyczaj główne bohaterki po prostu mnie irytują (nie, nie ze względu na mężczyzn, jacy im towarzyszą, a to ci niespodzianka!) przez swoje mało autentyczne, chwilami wręcz absurdalne zachowanie. W przypadku Nanette tak nie było. Kocham tę rudowłosą kociarę! Mam słabość do postaci, które nie są idealne. Nasza rudowłosa ma się, z czym mierzyć, na co dzień, ale jej problemy i bagaż doświadczeń sprawił, że zamieszkała w moim serduchu na bardzo długi czas (coś mi się wydaje, że szybko jej stamtąd nie wypuszczę). Jej przyjaciółka, Anett, także zasługuje na kilka słów. Mieć taką wariatkę w życiu to prawdziwy skarb. Szalona, wspierająca, nieustraszona. Taka, jaka powinna być prawdziwa przyjaciółka. (Też chcę się upić z nimi tanim winem, okej!).
„ – Mrau!
- Cicho. Cicho bądź. Nawet nie oddychaj! – syknęłam na kota i odłożyłam kubeczek z lodami na stolik. Chwyciłam go w ramiona, przycisnęłam do piersi i wyszłam z kuchni, skradając się na palcach w stronę drzwi wejściowych.
- Mrau!”
(Tak, właśnie tak kociarze rozmawiają!)
I (jak dla mnie) fenomen. Richard Bonett jest fenomenem. Za (c h o l e r ę) nie wiem, jak autorce udało się stworzyć t a k ą postać. Dosłownie siedzę (i ku*wa, wybaczcie) nie wiem, jak go opisać. B.K. Staron stworzyła mężczyznę, który pociąga, kusi, a jednocześnie skrywa w sobie ciemny mrok, ciągnący za sobą gęstą, ciężką mgłę. I ta właśnie „otula” czytelnika, kiedy Richard zaczyna grać z Nanette, jednocześnie bezlitośnie wciągając w to i nas. (Nie żartuję, miałam d o s ł o w n i e ciarki na ciele podczas lektury). Poznawanie Richarda było jednym z najlepszych spotkań, jakie do tej pory odbyłam w świecie wyobraźni. Tajemnica, mrok i ciągły niewyjaśniony niepokój. Idealna mieszanka, naprawdę. Nawet ja już tęsknie za zapachem limetki.
„Czułam się sparaliżowana, a to wszystko uczyniła zieleń. Zimna, przenikająca mnie na wylot zieleń, w której czaił się niebezpieczny mrok. Mówi się, że oczy są odzwierciedleniem duszy. Jeśli to prawda, to od tego mężczyzny lepiej trzymać się z daleka.”
Richard Bonett. Pożądanie jest historią niebezpieczną. Psychologicznie wciągającą w swoją otchłań, kuszącą, pełną pożądania. Uzależniającą, niczym heroina, która błądzi szaleńczo w organizmie człowieka. A na koniec? Roztrzaska Was emocjonalnie, jakby wyrzucając z samochodu, na totalnym pustkowiu w zimny deszcz. I ten błądzący, tęskniący i rozdygotany wzrok wciąż będzie wypatrywał tegoż auta. To jest historia, która sieje spustoszenie a mimo to, ciągle jej mało.
I naprawdę, najszczerzej, jak tylko mogę: przysięgam Wam, że już zazdroszczę każdemu z osobna, kto jeszcze ma tę historię przed sobą. Poziom światowy. Chylę czoła, składam pokłony i rozwijam czerwony dywan przed autorką.