Lubicie sięgać po debiuty literackie? Bo ja tak, dość często to robię. I choć tak naprawdę nigdy nie wiadomo czy się czytelnik na tym nie przejedzie i czas nie będzie straconym to jednak, moim zdaniem, warto zawsze dać szansę nowym pisarzom. Z tą powieść przyznam szczerze, że ryzykowałam. Dość opasłe, 600-stronicowe tomiszcze z początku mnie z lekka przerażało, ale gdy tylko dałam ponieść się tej historii… Już na samym początku mogę przyznać szczerze, że autor zrobił tu naprawdę niezłą robotę.
Jan Bogucki po dziesięciu latach wraca do rodzinnego miasta. Zamierza się ustatkować i wyleczyć złamane serce. Po drodze chce jeszcze odwiedzić swoją siostrę, która właśnie kończy archeologiczne praktyki. Kiedy dociera na miejsce, dowiaduje się, że Kasia i jej kolega zniknęli. Wśród studentów aż huczy od plotek o ich romansie i nietypowym odkryciu. Wygląda na to, że po parze młodych pasjonatów został tylko wykopany przez nich szkielet o cechach niepokojąco sprzecznych z tym, co spodziewano się znaleźć w tej ukrytej wśród lasów wiosce.
Rozpoczynają się poszukiwania. Okazuje się, że jedyny trop prowadzi do rozwiązanej przed dwudziestoma laty sekty kierowanej przez tajemniczego guru. Janek musi nie tylko rozwikłać zagadkę, której sens rozmywa się w medialnym zamieszaniu, ale też stoczyć walkę z samym sobą – z porywczością i demonami, które prześladują go od lat. W prywatnym śledztwie wspiera go emerytowany policjant Horst Miller, dla którego ta sprawa także ma wymiar osobisty. Kiedy polujesz na drapieżcę, musisz się liczyć z konsekwencjami.
Powieść Michała Wierzby to naprawdę dobrze napisany i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach kryminał, który wciąga czytelnika w wir wydarzeń, trzyma w napięciu i intryguje licznymi nawiązaniami do dawnej obrzędowości. Autor zabiera nas tu o pełnego fascynujących tajemnic świata pogańskich wierzeń, a posiadana przez niego wiedza z okresu antropologii i archeologii, sprawia, że z zapartym tchem i rosnącym zainteresowaniem śledzimy to co się tu dzieje. Aż do poznania zakończenia tej historii. Tłem mrocznych wydarzeń i rytualnych zbrodni
jest przede wszystkim Leszno wraz z okolicami, czyli miejsce, w którym na co dzień żyje i tworzy autor. Powieść zachwyca także doskonałymi kreacjami pierwszo- i drugoplanowych bohaterów. Dość ciekawe i nieszablonowe postaci oraz interesujące charaktery pomagają nam wciągnąć się ten niesamowity klimat.
600 stron ciągłej i nieprzerwanie wciągającej fabuły, która rozwija się w dynamicznym tempie sprawia, że naprawdę coś ciężko od powieści się oderwać. Dostajemy tu też dużą dawkę szokujących odkryć, które tylko bardziej nas zaciekawiają. Język jakim autor się posługuje jest lekki, przyjemnie się to czyta i nie ma jakiś za bardzo zawiłych tematów, które sprawiały by, że książka by nam ciążyła. Wielowątkowość jaką tu mamy też początku może się wydawać nie pasująca do siebie, ale koniec końców wszystko ładnie się nam tu zazębia.
Autor porusza w swojej powieści także kilka dość ważnych tematów jak : religia, procesy powstania kultów, sekty czy przemocy domowej - co jest naprawdę dużym plusem dla powieści.
Fakt, jest jeden minus, który niestety należałoby z lekka zmniejszyć - niektóre opisy po prostu były za długie i niewiele wnosiły w samą fabułę, co powodowało z lekka irytację, która na szczęście szybko mijała.
Podsumowując:
„Zły pasterz” Michała Wierzby to naprawdę bardzo dobry debiut literacki od którego od samego początku ciężko nam się będzie oderwać. Dostajemy tu naprawdę ciekawą oraz intrygującą historię z dość zaskakującym zakończeniem. Widać, że pisarz włożył tu naprawdę wiele pracy, co w zamian zaowocowało powieścią, którą można z czystym sumieniem polecić!