„Za białymi goździkami” autorstwa Sary Alex to książka z gatunku thriller/new adult oraz całkiem udany debiut, o którym musi być głośno. Czemu? To jedna z tych książek, którym bez zastanowienia daję ocenę 10/10. Spokojnie, moja recenzja jest jak najbardziej obiektywna. Po prostu do tej pory nie potrafię uwierzyć, jak dobra jest to powieść. Sara oddaje w nasze ręce historię z dość niewinnym początkiem, jednak im dalej w las, tym większa część mojego ciała została pokryta gęsią skórką.
Anielin Brzask rozpoczyna swój ostatni rok na uczelni. Gdy pewnego dnia w drodze na zajęcia wstępuje do ulubionej kawiarni na gorącą czekoladę, nie spodziewa się, że właśnie tam pozna mężczyznę, który całkowicie zawładnie jej myślami. Alan jest przystojny, szarmancki i… niewidomy. Anielin, zafascynowana roztaczaną przez niego aurą tajemniczości, podporządkowuje się swoim uczuciom bez reszty. Nawet nie zauważa, kiedy mężczyzna, w którym się zakochała, zamienia się w jej kata. Luksusowa posiadłość Alana od tej pory jest dla niej więzieniem: to tutaj, w kompletnej ciemności i ciszy, mężczyzna prowadzi swój prywatny, okrutny eksperyment. By przetrwać i spróbować wydostać się z tej śmiertelnie niebezpiecznej pułapki, Anielin musi nauczyć się żyć na jego zasadach. Co odkryje, gdy wejdzie głębiej w świat psychopatycznego oprawcy?
„Za białymi goździkami” to powieść idealna w każdym calu. Zaczynając od przykuwającej wzrok okładki, (która bardzo dobrze wpasowuje się do tytuły tej książki), a kończąc na jej wnętrzu. Sara Alex pisząc ten tytuł, wykonała kawał dobrej roboty, którą muszę po prostu pochwalić. Nie sądziłam, że pisarze są jeszcze w stanie tworzyć tak dobre debiuty jak właśnie ten.
Bardzo spodobała mi się atmosfera tej książki, która budowana była od samego początku oraz zagęszczała się z każdym kolejnym rozdziałem. Jednak kiedy tajemniczy Alan zamienia dotychczasowe życie Anielin w piekło, wtedy zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. W tym momencie napięcie osiągnęło swój najwyższy poziom, a my jako biedni czytelnicy nie będziemy w stanie oderwać się od lektury.
Sara Alex bardzo dobrze poradziła sobie z przedstawieniem emocji, które towarzyszyły naszej głównej bohaterce - w pewnym momencie poczułam się, jakbym zamieniła się z nią miejscami i to ja brałam udział w tej chorej „grze”. Może i jej naiwność jest momentami aż nadto irytująca, to jednak warto przymknąć na to oko i zobaczyć co takiego zgotował dla naszej bohaterki Alan.
A skoro już o nim mowa... jestem zaskoczona, jak szybko udało mu się omotać mnie wokół palca. Pomimo, że czułam, iż z tym mężczyzna jest coś nie tak i domyśliłam się jednego elementu z jego życia, to jednak dałam się nabrać na jego słodkie słówka i czułe gesty. Jestem zaskoczona jak chory jest to człowiek - każdy jego kolejny ruch pokazywał mi jak razem z Anielin byłam naiwna oraz, że tak naprawdę nie wiem, do czego jeszcze jest w stanie posunąć się ten psychopata.
Teraz kilka słów o zakończeniu, które jest po prostu wisienką na torcie. Finał tej pozycji po prostu mnie sponiewierało - takiego zwrotu akcji kompletnie się nie spodziewałam. Nie będę ukrywać, że liczyłam na spokojny koniec, jednak to, co wyczyniła tutaj Sara Alex, przebiło moje najśmielsze oczekiwania. To głównie przez ten element zbyt szybko o tym tytule nie zapomnę.
Czy książkę polecam? Tak, tak i jeszcze raz tak. Nieczęsto się zdarza, że Zaczytana Archiwistka daje jakieś pozycji ocenę 10/10. „Za białymi goździkami” jest świetnym thrillerem, który porządnie sponiewiera swojego czytelnika. Słowo, kiedy skończycie czytać, w Waszej głowie pojawi się jedna myśl: „ale co? Jakim cudem to możliwe? Jakie to było dobre”.