Z twórczością Jenn Bennett, uznanej artystki plastyczki, która odnalazła się w pisaniu, spotykam się po raz drugi. I kolejny raz jest to niezwykle udane spotkanie.
Bohaterką powieści jest osiemnastoletnia Birdie Lindberg, miłośniczka kryminałów i rozwiązywania wszelkich zagadek. Mama dziewczyny zmarła, kiedy ta miała dziesięć lat. Od tego czasu wychowywali ją dziadkowie i nieco ekscentryczna ciotka Mona. Birdie była trzymana pod kloszem, uczyła się w domu, nie mogła się spotykać z rówieśnikami. Kiedy umiera jej babcia, dziewczyna po raz pierwszy zaznaje nieco wolności. Ta nagle uzyskana wolność nie kończy się dobrze. Birdie wdaje się w szybką przygodę z nowo poznanym chłopakiem, po czym zwyczajnie ucieka. Chciałaby o tym upokarzającym incydencie zapomnieć, ale nie jest to możliwe, bo pierwszego dnia w nowej pracy okazuje się, że jej współpracownikiem jest właśnie ten chłopak, Daniel Aoki. Młodzi początkowo udają, że nic się nie stało, próbują się kumplować, jednak coraz bardziej ich do siebie ciągnie. Pewnego dnia oboje angażują się w rozwiązanie nietypowej hotelowej zagadki. Pisarz, który ukrywa się przed światem i którego prawdziwego oblicza nie zna nikt, potajemnie spotyka się z kimś w hotelu, w którym pracują Daniel i Birdie. Młodzi postanawiają dowiedzieć się, czy to na pewno jest ten znany pisarz i co takiego robi w hotelu.
Bo właśnie tak postępujesz: kiedy się czegoś boisz, kiedy za trudno ci stawić czemuś czoła, zrobisz wszystko, by tego uniknąć.
Tym, co lubię najbardziej w powieściach Jenn Bennett jest rozbudowana i wnikliwa charakterystyka postaci. Bohaterowie, przede wszystkim pierwszoplanowi, zostali przedstawieni bardzo dobrze. Głęboko wnikamy w ich życie, stopniowo dowiadujemy się o ich obawach, lękach, problemach, z którymi muszą się zmagać. Z czasem wychodzą też na jaw pewne tajemnice, które oboje skrywają przed sobą i przed czytelnikiem. Wiarygodność postaci rośnie w trakcie lektury, bo w miarę upływu czasu Birdie i Daniel zmieniają się. Dojrzewają na naszych oczach. Chociaż teoretycznie są to już dorośli ludzie, tak naprawdę dopiero wkraczają w ten obcy dla nich, dorosły świat. I uczą się siebie od nowa. Dla dziewczyny to wchodzenie w dorosłość jest wyjątkowo trudne, bo przez wiele lat była chowana pod kloszem, odcięta od świata. Mieszkała na wyspie i chociaż od miasta dzieliło ją tylko przepłynięcie promem, nie korzystała z dostępnych nastolatkom rozrywek. Uczyła się w domu, babcia trzymała ją krótko, bo jej córka, a matka Birdie zaszła w ciążę jako nastolatka. W ten dorosły świat dziewczyna wchodzi więc kompletnie nieprzygotowana. I kiedy na jej drodze pojawia się Daniel, nie wie, jak ma się zachować, co robić. Nigdy nie była w związku i trochę się w tym wszystkim gubi. Jej nieporadność jest taka urocza i ujmująca. Birdie to fajna dziewczyna. Poukładana, zorganizowana, z pasją i z planami na przyszłość. Jednocześnie cały czas nieco zdezorientowana i niepewna. Kiedy przychodzi co do czego, Birdie zawsze się wycofuje. Z prostego powodu. Boi się, że każdy, kogo pokocha odejdzie od niej. Jej najlepszą obroną jest ucieczka. Nie potrafi stawiać czoła problemom i tego właśnie uczy się w tej powieści. Daniel jest inny. Odpowiedzialny za siebie i za innych, potrafi rozmawiać i rozwiązywać problemy. Łatwo nawiązuje kontakt. Podobnie jak dziewczyna uwielbia zagadki. Kiedyś jednak był inny. Nie potrafił poradzić sobie ze światem, zmagał się z poważnym problemem. Bohaterowie powieści zdecydowanie są niekonwencjonalni, a przy tym bardzo autentyczni.
Tęsknota za ludźmi to trudne uczucie. Ale dopuszczanie do siebie nowych ludzi jest trudniejsze. Jednak nagroda za ten wysiłek była znacznie większa, niż mogłabym sobie wyobrazić. Rodzina to nie zawsze więzy krwi i nie ogranicza się do jednego drzewa. To raczej las.
Podoba mi się, że autorka po raz kolejny wplata w prostą historię złożone ludzkie problemy. I nie są to tematy, jakie możemy znaleźć w innych książkach. Mowa jest w książce o chorobach, o których nie słyszy się często, ale też o takich, które stanowią prawdziwą zmorę cywilizowanego świata. Autorka mówi też wiele o relacjach międzyludzkich, o przyjaźni i miłości oczywiście, ale też o wychowywaniu się w niepełnej rodzinie, o poświęceniu, wzajemnym zaufaniu, poznawaniu siebie i dążeniu do realizacji swoich pragnień. Zwraca uwagę na fakt, że inny nie znaczy gorszy, a dziwność potrafi być fajna. Cieszy mnie, że autorka nie stroni od poważnych tematów, wielu z nich nie spodziewałam się w tej książce. Dzięki temu książka inspiruje i uczy. A dodatkowo zawiera potężną dawkę dobrego humoru, dzięki czemu nie jest przygnębiająca. Wątek romantyczny ujął mnie za serce. Młodzi zaczęli od końca, ale pozbierali się, wrócili do początku i zrobili wszystko tak jak należy. Bardzo dorośli i zmienili się na plus. Szczególnie Birdie, która zrozumiała, że odrzucając kogoś nie uchroni się przed zranieniem i że warto dopuszczać do siebie nowych ludzi. Wątek romantyczny jest niebanalny i jest ważny w powieści, jednak nie dominuje. Autorka zadbała o to, aby swój głos miały też postaci poboczne. Dużo jest w książce Mony, ekscentrycznej ciotki Birdie, która wychowywała dziewczynę razem z jej matką. Była nawet bardziej obecna w jej życiu niż rodzicielka. Świetnie jest ukazane to, co je łączy, przywiązanie i walka o tę drugą osobę. Uwielbiam dziadka dziewczyny, chociaż nie ma go zbyt wiele wnosi swoją osobą cudowny klimat do tej powieści. Podobnie rodzina Daniela, dzięki której robi się w książce tak bardzo rodzinnie i swojsko. Na uwagę zasługuje również fakt, że każdy rozdział rozpoczyna się od cytatu z innego kryminału. Bardzo inspirujące, warte zapamiętania są to myśli. I oczywiście idealnie dopasowane do treści rozdziału.
Większość z nas po prostu żyje swoim życiem i stara się, jak może. Akceptowanie ludzi takimi, jacy są, jest trudne, jednak na dłuższą metę łatwiejsze niż zadręczanie się, że nie są inni.
Książkę czyta się świetnie, płynnie i raczej szybko, mimo że akcja nie jest zbyt dynamiczna. Znacznie przyspiesza, kiedy młodzi rozwiązują detektywistyczną zagadkę. Swoją drogą wątek pisarza, który bardzo chce być anonimowy, a jednocześnie knuje coś po kryjomu w hotelu, bardzo przypadł mi do gustu. Wnosi pewną świeżość i nadaje powieści dynamiki. Nie domyśliłam się, o co chodzi z tym człowiekiem, a to duży plus, bo ta powieść to przecież nie jest kryminał. Świetnie skonstruowana jest ta intryga. Podoba mi się też, że w przeciwieństwie do poprzedniej książki autorki, którą czytałam, tutaj zakończone są wszystkie wątki i ukazane zostały późniejsze losy bohaterów. I chociaż to zakończenie jest słodkie i dość przewidywalne, cieszę się, że jest.
„Światło księżyca” to opowieść o skrzywdzonych przez los młodych ludziach, którzy poszukują własnej drogi i próbują odnaleźć się w tym pokręconym świecie, który nie toleruje inności. O ludziach, którzy po wielu przejściach w końcu odnajdują siebie. Świeża, wypełniona emocjami po brzegi, a także pouczająca to powieść. Idealna dla ludzi w każdym wieku. Serdecznie polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Wszystkie znaki na niebie i ziemi” Jenn Bennett – maitiri_books (wordpress.com)