Co może mieć wspólnego seksowny wampir z tysiącem lat na karku i szara, zaniedbywana przez męża myszka w średnim wieku? Wydawałoby się, że nic. Bogusław prowadzi spokojne, monotonne wręcz życie kierowcy nocnej taksówki. Odkąd wampiry przestały żywić się bezpośrednio na ludziach, jedynego dreszczyku emocji dostarcza mężczyźnie Leon, młody, rezolutny krwiopijca, któremu nie straszne humory Sławka. Sytuacja zmienia się, kiedy jadąc poznańskimi ulicami, stary wampir omal nie potrąca zamyślonej kobiety wchodzącej mu tuż przed maskę auta. Wściekły kierowca daje jej reprymendę, jednak ta, zamiast odszczeknąć się, dziękuje Bogusławowi za to, że udało mu się w porę wybrnąć z sytuacji. Taka postawa intryguje mężczyznę i choć Kaśka w ferworze obowiązków zapomniała o całym zdarzeniu w chwilę później, Bogusław nie jest w stanie, poniekąd przeczuwając, że jego życie ulegnie diametralnym zmianom. Od tej chwili Kaśka nigdy tak naprawdę nie opuszcza jego myśli, a przypadkowe spotkanie w dyskotece tylko wzmaga obsesję wampira. Czy tym dwojgu będzie kiedykolwiek dane być ze sobą? Czy Kaśka zrezygnuje z życia w nieudanym małżeństwie na rzecz własnego szczęścia? Czy Bogusław zdecyduje się zawalczyć o kobietę swych marzeń, mimo tak niepewnych dla Rodzaju czasów?
Na informację o „Tajemnicach…” natrafiłam zupełnie przypadkiem na serwisie Chomikuj.pl. Bardzo dobre opinie sprawiły, że skontaktowałam się z autorką i w ten sposób książka trafiła w moje łapki. Przyznam szczerze, że mimo iż książka została odebrana bardzo pozytywnie, a ja bardzo chciałam ją przeczytać, miałam pewne wątpliwości. No bo znów wampiry i znów romans. A jak wampiry i romans, to i główna bohaterka, która jest zapatrzona w siebie i głupia jak but, a sami wiecie, jak ja uwielbiam takie postaci. Nie zrozumcie mnie źle, ja uwielbiam wampiry i romanse paranormalne, ale przeczytałam ich już tyle, że ciężko nie dostrzec tego samego, utartego schematu. Do tego całość osadzona w polskich realiach, a to zwykle oznacza szaroburą scenerię i wszechobecne marudzenie i trochę mi się to wszystko gryzło. Wystarczyło jednak przeczytać kilka stron i już wiedziałam, że stereotypy mogę sobie wsadzić w kieszeń, jest to bowiem powieść dojrzała i na naprawdę światowym poziomie, przy której chowają się wszystkie te amerykańskie czytadła.
Jest ciekawie, intrygująco i inaczej niż zwykle, bo oto dostajemy bohaterkę w średnim wieku, która będąc w cieniu atrakcyjnego męża i jego zawodowych sukcesów, całkowicie poświęca się opiece nad dwójką dzieci i dorzucaniu drwa do domowego ogniska. Małżonek nie szczędzi Kaśce gorzkich epitetów i kąśliwych uwag na temat jej sylwetki, a ona, z racji łagodnego usposobienia, pozwala mu na to, ale tylko do czasu. Małżeństwo w końcu rozpada się, a kobieta mimo trudnej sytuacji staje na nogi i powoli wychodzi na prostą.
Strasznie polubiłam Kaśkę. Nareszcie dostałam konkretną babkę, której daleko do ideału, a nie Mary Sue. Cieszy mnie, że moja imienniczka nie okazała się tępym klocem, a rezolutną i ogarniętą babką. Kaśka jest kochaną matką, której relacja z dziećmi jest wręcz rozczulająca. Kaśka przeżywa różnorakie rozterki, ale żadna z jej decyzji nie bierze się znikąd. Nawet jej kompleksy są racjonalnie uzasadnione, co zresztą potwierdzi każda kobieta z kompleksami Na szczęście resztki Kasinej pewności siebie ratuje Bogusław, który traktuje kobietę niczym boginię i czytając o nich, nie raz zdarzyło mi się kwiknąć i zapowietrzyć. Przykład Kaśki w sumie daje nadzieję. Nadzieję na to, że nigdy nie jest za późno, żeby się zakochać i że miłość zdarza się nie tylko młodziutkim, wypacykowanym modelkom Victoria’s Secret.
Podobało mi się też, że autorka nie starała się na siłę osadzać realiów w jakimś amerykańskim mieście, tylko zdecydowała się na nasz Poznań. Dzięki temu czujemy pewną więź z bohaterami, jesteśmy świadomi, że oni tak jak my mówią w tym samym języku czy robią zakupy w tych samych marketach. Poza tym „Tajemnice…” to nie tylko dobra książka, ale też całkiem niezła wycieczka po Poznaniu i kiedy kolejny raz odwiedzę to miasto, chętnie przejdę się uliczkami, którymi chadzali bohaterowie powieści.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to też w zasadzie nie mam nic do zarzucenia. Dialogi mogłyby być nieco bardziej wyluzowane, ale poza tym wszystko jest naprawdę cacy i dopięte na ostatni guzik. Akcja jest konkretnie rozwinięta, nie pędzi, ale też nie dłuży się w nieskończoność, dzięki czemu ciężko oderwać się od czytania. Język, jakim operuje autorka, jest godny podziwu. Plastyczny i szalenie bogaty, wiele można się nauczyć. Tak naprawdę dopiero rozmowa z autorką dała uświadomiła mi, jaka to jest ciężka robota umieć sklecić słowa w taki sposób, żeby to brzmiało dobrze. Wyobrażałam sobie siebie siedzącą przed Wordem, próbującą zapisać swoje pomysły w taki, a nie inny sposób i za każdym razem zadawałam sobie pytanie „jak, do cholery, ona to robi?”. No mnie do poziomu Magdy Rewers w każdym razie bardzo daleko, ale w jej przypadku widać, że jest to pasja i warsztat wypracowywany przez lata.
Już nie mogę się doczekać kolejnych tomów. Wiem, że jeszcze trochę trzeba będzie poczekać, ale dostałam cynk od samego źródła, kiedy mniej więcej mogę spodziewać się drugiej części.
Komu polecam? Naprawdę wszystkim. Warto zapoznać się z tą powieścią nawet, jeśli nie jesteście fankami gatunku (zakładam, że to literatura głównie kobieca, ale jeśli któryś z panów lubi romans paranormalny, również powinien się skusić!), bo „Tajemnice…” są dowodem na to, że literatura polska, jeśli napisana przez odpowiednią osobę, w niczym nie ustępuje literaturze zagranicznej i warto sięgać po nią częściej.
Ocena: 5.5/6