Dzięki moim dzieciom mam okazję sięgać po książki, które umknęły mi gdzieś w dzieciństwie. Wspólnie poznajemy więc nowych bohaterów i razem przeżywamy ich niezwykłe przygody. Tak stało się chociażby gdy w naszym domu pojawiła się bestsellerowa książka Marii Kruger, na którą składają się aż dwie powieści pisarki, tj. "Karolcia. Witaj, Karolciu!". W sumie to sama nie wiem dlaczego nie zetknęłam się z historią Karolci w dzieciństwie. Ale cóż, zaległości są przecież po to aby je nadrabiać, szczególnie gdy nadarza się ku temu okazja.
Tytułowa bohaterka jest dziewięcioletnią dziewczynką, która ma to szczęście, że na swej drodze, a właściwie w szparze w podłodze, w trakcie przeprowadzki, znajduje magiczny niebieski koralik. Spełnia on każde pragnienie Karolci nawet to, które wypowiada nieświadomie. Dziewczynka zaprzyjaźnia się z nowo poznanym chłopcem z sąsiedztwa, Piotrusiem, zdradzając mu tajemnicę koralika i wspólnie bawią się wykorzystując jego moc do woli.
Druga opowieść jest równie fascynująca z tym wyjątkiem, że tu zamiast koralika dziewczynka na schodach znajduje niezwykłą niebieską kredkę, która podobnie jak koralik z części pierwszej, ma magiczną moc. Wszystko co Karolcia i Piotruś narysują staje się realne i znika z kartki. Niestety w każdej historii pojawia się czarny charakter, a jest nim chytra czarownica Filomena, która za wszelką cenę stara się odebrać Karolci jej magiczne przedmioty...
Opowieści, które znalazłam na kartach lektury są ciepłe, czasem zabawne, innym razem zaskakujące. Przedstawiają beztroskie, przepełnione niestworzoną wyobraźnią, dzieciństwo dwójki przyjaciół. Moje córki oczywiście bardzo szybko pochwyciły temat i zaczęły wyobrażać sobie jak by to było fajnie mieć jakiś magiczny przedmiot, który spełnia życzenia. Oj, rozmarzyły mi się dziewczyny. Lubię takie lektury, które pozostają w pamięci czytelnika, oddziałują na wyobraźnię, skłaniają do rozmów. To wszystko znalazłam właśnie sięgając po tę książkę i ogromnie się cieszę, że tak się stało.
Wydanie publikacji jest niezwykłe gdyż jubileuszowe. Wydano bowiem 9000 egzemplarzy tejże książki z okazji setnej rocznicy urodzin autorki ilustracji Haliny Bielińskiej. Ilustracje są oryginalne, z tą różnicą, że dodano im delikatnych kolorów uwspółcześniając w ten sposób pierwsze wydanie. Strony lektury są jednak pożółkłe i wyglądają na dość stare więc czytając czuje się wyjątkowość tej książki, jej niezwykły charakter i duszę. Dodam jeszcze, że mój egzemplarz opatrzony jest numerem 3412 i jestem z niego bardzo dumna ;)
Myślę, że jest to lektura, obok której nie można przejść obojętnie, szczególnie gdy mamy możliwość sięgnąć po tak wspaniałe jej wydanie. Chwile z Karolcią płyną bardzo szybko i przyjemnie dlatego polecam życząc wszystkim satysfakcji z lektury ;)