"Karminowy szal" jest moim zaskoczeniem. Ot, zwykła obyczajówka - pomyślałam, gdy trzymałam książkę w rękach i czytałam opis na tylnej okładce. Pierwsze zdanie, pierwsza strona i czuję, jak zaczynam tracić panowanie nad stawianymi sobie ograniczeniami czasowymi. Nie byłam w stanie przerwać czytania, ba! nawet mój sen gdzieś się ulotnił, choć była głęboka noc, pozwalając na to, bym poznała nie tylko początek powieści, ale także jej koniec. Wsiąkłam, przepadłam bez reszty, nie zważając na to, że poranek zwróci mi rzeczywistość, a tym samym obowiązki, a odbicie w lustrze pokaże widok raczej przygnębiający.
Nie zrozumcie mnie źle - nie będę tu pisać, jak przepiękna, wspaniała, genialna jest ta książka. Jest właściwie dość... zwyczajna. Nie ma w niej nic nowatorskiego, bohaterki nie wyróżniają się czymś szczególnym wśród wielu innych postaci z literatury obyczajowej. Co więc jest takiego w powieści Chmielewskiej, co przepędziło zmęczenie i zdmuchnęło mi sen z oczu na całą noc? To zasługa niepowtarzalnego klimatu Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem - niemal magicznego miejsca, w którym spotykają się trzy bohaterki - Marysia, Marta i Magda. Kobiety te niegdyś łączyła przyjaźń, lecz ich drogi w pewnym momencie się rozeszły. Istnieje jednak coś, co sprawia, że ich losy znów się splotą - to wspólna tajemnica ciążąca na sercu każdej z dziewczyn. Tylko odwaga i szczerość mogła wydobyć ją z zakamarków pamięci, w której została skrzętnie schowana. Tajemnica musi zostać wypowiedziana, by stracić część swojej mocy, tylko... jak wiele trzeba mieć w sobie siły, by mówić o tym, o czym chciałoby się zapomnieć?
"A sekrety... z czasem zbladły, rozmyły się, Magda nie pamiętała już żadnej z tych dziecięcych wspólnych tajemnic. A ta jedna, jedyna, którą żadna z nich przez tyle lat nie odważyła się podzielić, ta jedna najważniejsza, zamknąwszy im usta, rozrastała się, zapuszczała korzenie, drążyła podziemne korytarze - i już nawet nie potrafiły rozpoznać, jak głęboko sięgają jej macki".
Demony z przeszłości nie pozwalają o sobie zapomnieć. Czy rozprawienie się z nimi może mieć naprawdę oczyszczającą moc? Czy zmierzenie się z nimi może sprawić, że dotychczasowe pogmatwane życie wskoczy na odpowiednie tory?
W powieści tej teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Z licznych retrospekcji dowiadujemy się jak potoczyły się losy Marysi, Marty i Magdy, jak sobie radziły w życiu po tym, jak opuściły ośrodek rehabilitacyjno-leczniczy, w którym przebywały jako dzieci. Czytamy o ich niespełnionych marzeniach, o poszukiwaniu swojego miejsca w dorosłym świecie, o mniej lub bardziej chybionych decyzjach. Autorka stworzyła trzy całkiem odmienne portrety psychologiczne. Każda z bohaterek ma coś interesującego do przekazania, co nie pozwoliło zagościć nudzie na stronicach książki.
Ciekawa jest też symbolika tytułowego szala. Czasem dając z siebie tak wiele, troszcząc się o wszystko i wszystkich, pragniemy, by ktoś zatroszczył się o nas samych, by wziął nas pod swoje opiekuńcze skrzydła, wyzwolił nas z pęt samowystarczalności i przekonania "ja sobie poradzę", dając tym samym przyzwolenie na chwile słabości. Jednej z bohaterek powieści szal daje coś wyjątkowego.
"Zarzuca szal na ramiona, owija się nim, wtula policzek w karminową miękkość. Oddycha głęboko. Ogarnia ją spokój. Zanurza się w tym spokoju, chcąc zachować tę chwilę w zakamarkach pamięci. Żeby ogrzać się nią, gdy przyjdzie zima. Żeby móc uchwycić się jej, gdy straci grunt pod nogami".
Dajcie się zaprosić do Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem - do swoistego centrum powieściowego wszechświata, które to jest świadkiem najważniejszych wydarzeń. W tym wyjątkowym miejscu możemy napić się smacznej kawy, skosztować grzanego wina, zobaczyć przy stoliku trzy przyjaciółki, które podejmują ważne kroki w swoim życiu. Spotkacie się tam również z bohaterami poprzednich powieści Joanny M. Chmielewskiej ("Poduszka w różowe słonie", "Sukienka z mgieł"). Ci, którzy ich znają, nie powinni przegapić możliwości spotkania się ze swoimi starymi znajomymi.
Moja ocena: 5/6