Katarzyna Muszyńska powraca z niesamowitą historią, którą koniecznie musicie poznać. Poprzednia książka autorki, „Zielarka” ogromnie mi się podobała! Co to była za przygoda! Nie mogłam się od niej oderwać, ani na chwilę, co więcej, była dla mnie idealną odskocznią od tematyki, którą czytam na co dzień. Lekka i przyjemna historia Mareny na długo zagościła w moim sercu, a Kasia zdecydowanie stała się jedną z autorek, po której książki sięgam bez zastanowienia!
Na „Karczmarkę” musieliśmy dość długo czekać niestety, ale jak to mówią im bardziej wyczekiwana, tym większa później radość z czytania :P Pierwszy raz czytałam ją, bodajże w kwietniu, teraz niedawno przeczytałam ją ponownie i powiem Wam, że nawet drugi raz, nie mogłam się od niej oderwać! Przez nią się dosłownie przepływa. Styl pisania autorki jest tak przyjemny, a do tego cała historia wręcz magiczna, że ja z ogromną przyjemnością śledziłam poczynania bohaterów, którzy od samego początku wywołali na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Historia sama w sobie stanowi zlepek fantastyki z romansem, który jest niezwykle fajnie poprowadzony. Nawet osoby, które nie bardzo przepadają za tym gatunkiem, nie będą zawiedzione, jeśli jednak się na nią skuszą.
Mamy tu słowiański klimat, który pozwala nam przenieść się do zupełnie innego wymiaru. Mamy uzdrowicielki, mnóstwo magii i karczmarkę, która pojawia się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, przez co staje się celem najlepszego i najbardziej niebezpiecznego tropiciela, o jakim słyszało to małe miasteczko… Dziewczyna musi uciekać, bowiem gdy łowca ją złapie, czeka ją niechybna śmierć. Po drodze spotka ją wiele „ciekawych” przygód (niekoniecznie dobrych), ale i pozna parę interesujących osobistości, które albo jej pomogą, albo będą chcieli wykorzystać do swoich celów… kto będzie dobrym, a kto złym charakterem? Tego musicie dowiedzieć się sami :D a naprawdę warto!!
Tak samo jak przy „Zielarce”, jestem zachwycona historią „Karczmarki”. Kasia stworzyła tak niesamowity klimat, że każdą stronę czytałam z ogromnym zainteresowaniem i zaciekawieniem. Postacie są wyraziste i nie sposób ich nie polubić. Nawet niebezpieczny tropiciel miał w sobie coś takiego, że po prostu pałało się do niego sympatią już od pierwszych stron. Jednak mnie najbardziej podobała się tajemnicza postać kata Duszana i to właśnie on skradł moje serce. Autorka stworzyła go idealnie, ale też nie omieszkała podkręcić trochę atmosfery pewną sytuacją, w której to moje serce na chwilę się zatrzymało… Sama nie wiedziałam co mam myśleć w pewnym momencie, przez co z jednej strony byłam zła na obrót wydarzeń, a z drugiej mocno zaciekawiona motywem postępowania autorki :P Każdy bohater ma swoją przeszłość, niektórzy tragiczną, inni nie za ciekawą, ale za każdym z nich kroczy demon, który przypomina o sobie w najmniej oczekiwanych momentach. Żywia miewa koszmary, które wyniszczają ją od środka, Duszan nie może pogodzić się z wydarzeniami z przeszłości, Tropiciel też do szczęśliwych nie należy – dlatego uwierzcie mi, autorka stworzyła naprawdę świetne postacie i tak wszystko fajnie ze sobą połączyła, że tutaj czytelnik ani przez chwilę nie czuje się znudzony. Uwielbiam tę historię i polecam Wam ją z całego serca! Gratuluje autorce tak świetnej książki i powiem jedno – KAŻDĄ powieść autorki mogę brać w ciemno, bo wiem, że się nie zawiodę!