„Jestem dumną mamą kochanego szkraba” – tak myśli każda matka patrząc na swoją małą pociechę. Wiem, że tak jest, bo sama tak mam. Jednak nie czarujmy się, dzieci to nie, nakręcane zabawki i tak samo jak my żyją emocjami, i mają lepsze, i gorsze dni. Uczą się żyć, uczą się też buntować. Testują rodziców, opiekunów, kolegów, by wiedzieć na ile mogą sobie pozwolić, a jedną z takich metod jest kapryszenie.
To był właśnie ten dzień, kiedy Tupcio Chrupcio wstał tzw. lewą nogą. Nieodpowiednia była bluza wybrana przez mamę, bałagan w pokoju powstał przez ukochanego pluszowego misia Tediego i wszystko było na „nie”, albo przynajmniej przeciwne do twierdzeń mamy. Tego dnia nawet koledzy odczuli nastrój Tupcia, jednak w rezultacie sama myszka zrozumiała, że zabawa piłką ma tylko sens, gdy bawi się nią z kolegami. Tupcio Chrupcio przechodził samego siebie, aż wyprowadził z równowagi opanowaną dotąd mamę. Mama dała synkowi nauczkę, jednak była przy tym pełna miłości do swojego niesfornego malucha. Tupcio Chrupcio w swojej małej mysiej główce zrozumiał, że kapryszenie do niczego dobrego nie prowadzi i przeprosił swoich rodziców za cały dzień.
Piękne wydawnictwo Wilga zrobiło wznowienie historyjek napisanych przez Annę Casalis, tym razem w tłumaczeniu Elizy Piotrowskiej. Tłumaczka ta, jest znaną i lubianą autorką bajek dla dzieci oraz nagradzaną za literacką twórczość dla najmłodszych. Ilustracje pozostały oryginalnymi pracami Marco Campanella, dlatego wydawnicze różnice można jedynie poznać po lekko zmienionym podtytule. Piękna jest również okładka komponująca się z całą serią, idealna dla małych rączek.
Tupcio Chrupcio to seria książeczek hołdująca hasłu „Wychowanie przez czytanie” i jest odpowiednia dla dzieci do kilku lat.
„Tupcio Chrupcio kapryśna myszka” porusza trudny temat w wychowaniu małego dziecka. Maluch niepozbawiony emocji, przecież też potrafi mieć gorszy dzień i nie ma ochoty, żeby zgadzać się z kimkolwiek. Rodzice mają trudne zadanie, z którym bądź, co bądź muszą sobie poradzić nie tracąc przy tym opanowania i cierpliwości. Nie ma rodzica, który by z chęcią stawiał czoła takim dniom. Czasami w natłoku różnych spraw nie zawsze ma się pomysł na rozwiązanie takiej sytuacji, a czasami nie ma się też doświadczenia.
Uważam, że takie książeczki, to nie tylko wspaniała zabawa, nauka czytania i mile spędzony czas z dzieckiem, to oczywiście też bardzo ważne. Ale korzyści może czerpać z tego również sam rodzic. W natłoku obowiązku z przyjemnością przeczyta i zaczerpnie rady, bo przecież nawet w bajce rodzice mogą znaleźć coś dla siebie, dlatego ja bardzo popieram tą ideę „wychowanie przez czytanie” promowane przez wydawnictwo Wilga.
Stąd też wynika, że jest to książeczka dla małych i dużych. I warto by stała na półce kilkuletniego malucha. Sądzę, że nie raz ją stamtąd ściągnie, by poobcować z małą przyjazną myszką. Mój szkrab już jest oczarowany, a ja polecam serdecznie.