Joanna Jax jest jedną z ulubionych pisarek mojej mamy, a że wzięłam na siebie (przyjemny) obowiązek dostarczania jej książek z mojej biblioteki to od czasu do czasu przeglądam stosik lektur, które mam dla niej przygotowany. Osobiście nie jestem wielką fanką powieści obyczajowych, ale mam słabość , do wielotomowych rodzinnych sag dlatego swego czasu sięgnęłam po cykl "Dziedzictwo von Becków". Nie zachęcił mnie on jednak specjalnie specjalnie do lektury kolejnych książek autorki. Kiedy jednak natknęłam się na książkę "Kair. Czwarta rano", której opis wyraźnie sugerował iż jest to historia z pogranicza kryminału i powieści szpiegowskiej postanowiłam zrobić kolejne podejście do twórczości Joanny Jax.
Literatura sensacyjna jest dla mnie swoistym wentylem bezpieczeństwa. Najlepiej się przy niej relaksuję, przy okazji angażują szare komórki do pracy, uwielbiam bowiem rozwiązywać zagadki kryminalne i tropić niebezpiecznych przestępców. Liczyłam więc na solidną porcję rozrywki i niestety odrobinę się przeliczyłam.
Już po kilku pierwszych strona zdałam sobie sprawę, że jestem w środku jakiejś historii i nie mam co liczyć na to, że ktoś mi, choć w zarysach, wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi. Oczywiście, że biorąc do rąk tę książkę zauważyłam, iż jest ona drugim tomem z serii "Czas zapomnienia" jednak w swej naiwności myślałam, że nie trzeba ich czytać w porządku chronologicznym. Szybko się okazało, że niestety trzeba.
W tracie lektury włożyłam ogromny wysiłek intelektualny aby ze strzępków informacji złożyć sobie tę historię w całość. Poległam jednak z kretesem. Postanowiłam skupić więc na tym co tu i teraz. Akcja powieści rozgrywa się na kilku planach czasowych: w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (1912), Arabii (1918), Kairze (1937) czy powojennym Berlinie. To właśnie tam dochodzi do tajemniczych zgonów, których powodem mogą być wydarzenia sprzed lat, które rozegrały się w Afryce Północnej. Komisarz Erik Weber jest zdania, że ich powodem jest kradzież dużej ilości diamentów należących do spadkobierczyni rodziny Schneiderów, która teraz stara się odzyskać swoja własność. Zaczyna więc gorączkowo poszukiwania kobiety w czym pomaga mu były oficer brytyjskiego wywiadu Connor Evans. Nie przypuszcza jednak, że tajemnicza nieznajoma jest bliżej niż mu się wydaje, skrywając swoją prawdziwą tożsamość, obawiając się oskarżeń o zbrodnie, których nie popełniła.
Ann - Katrin Schneider wraz zakochanym w niej Connorem starają się sami rozwikłać tę sprawę.
Już po kilku rozdziałach przytłoczył mnie ogrom postaci, miejsc i wątków. Chaos, to pierwsze skojarzenie, jakie mam z tą książką. Z racji przeskoków czasowych akcji brakowało płynności, a relacja między głównym bohaterami (love-hate), która była osią tej powieści, była schematyczna i przewidywalna. Ogrom wydarzeń historycznych, o których wspomina autorka w sposób przypominający podręcznik szkolny, także nie ułatwia czytania. Po lekturze czułam się zmęczona, nie zrelaksowana. Nie polecam.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.