Czasem trudno jest pisać o książkach opartych na faktach, niekiedy jeszcze trudniej, gdy są to wspomnienia – coś, co już nigdy nie wróci. Trudny jest też temat samej drugiej wojny światowej i prześladowań Żydów – wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak trudne to były czasy, szczególnie dla ludzi pochodzenia żydowskiego.
Kurt Witzenbacher był Niemcem, jednak bez wątpienia jednym z tych „dobrych Niemców”, podobnie jak cała jego rodzina. Jego historia zaczyna się w latach trzydziestych ubiegłego wieku, gdy autor był jeszcze chłopcem, ośmioletnim dzieckiem. Szczęśliwy, że do mieszkania obok wprowadzi się nowa rodzina, być może z dzieckiem w jego wieku – jest trochę rozczarowany, gdy nowy wymarzony towarzysz zabaw okazuje się być dwa lata starszą dziewczynką. Mimo wszystko jednak, choć początkowo dość ostrożny w stosunku do nowej sąsiadki (w końcu to przecież dziewczyna!), zaprzyjaźnia się z nią i z całą rodziną Rosenbergów, a z czasem zaczyna interesować się również ich wiarą, chociaż niewiele z niej rozumie. Chłopiec zrobi jednak wiele, aby tylko móc być razem z Ruth.
„Kadisz dla Ruth” nie jest zbyt dużą objętościowo książką. Jej mały format oraz niewielka liczba stron nijak się mają jednak do treści w niej zawartej – ta jest bez wątpienia wielka. Zawiera bowiem opowieść o wielkiej przyjaźni dwójki dzieci w czasach tuż przed drugą wojną światową. Nie jest to jednak zwykła przyjaźń, bo niemieckiego chłopca z żydowską dziewczynką. Przyjaźń, która nie jest dobrze odbierana przez ludzi dookoła, szkalowana i potępiana. Sam Kurt nie bardzo rozumie dlaczego tak się dzieje, nie jest w stanie pojąć, dlaczego Ruth nie jest mile widziana na ulicach miasta, często powtarza pytanie, co takiego dziewczynka oraz jej rodzina zrobili, że są traktowani w tak okrutny sposób. Jednak chłopiec oraz jego rodzina starają się nie przejmować opinią innych, mimo że i oni są czasami słownie atakowani przez sąsiadów.
„Kadisz dla Ruth” przypomina mi trochę książkę Johna Boyne’a „Chłopiec w pasiastej piżamie”. W obu bowiem przewija się motyw przyjaźni niemiecko-żydowskiej, w obu przypadkach jest to przyjaźń ta najczystsza – bo dziecięca. Różnica jest jednak taka, że opowieść Boyne’a to fikcja literacka, poruszająca, szokująca, ale fikcja. Historia Kurta Witzenbachera to wspomnienia, fakty. I mimo, że dla niego ten okres był jednym z najszczęśliwszych na świecie, mimo że trwał niewiele ponad rok, to jednak nie czytamy tej książki z uśmiechem na twarzy – wszystko bowiem mogło się skończyć tylko w jeden sposób i tak się właśnie skończyło. Ruth nie przeżyła bowiem więcej, niż dziesięć lat, jej życie, jak i życie jej rodziny skończyło się w obozie koncentracyjnym.
Tytułowa kadisz to jeden z elementów liturgii judaistycznej – jest to rodzaj modlitwy opłakującej, wyrażającej nadzieję na zbawienie. Taką modlitwą właśnie zaczyna się opowieść autora, dorosłego mężczyzny, wspominającego najpiękniejszy rok swojego dzieciństwa. Kurt odmawia kadisz, opłakując swoją przyjaciółkę. Jednak cała jego powieść to modlitwa za duszę Ruth, za to, aby pozostała w jego pamięci do końca życia.
Trudno się czyta takie książki, ale jeszcze trudniej się o nich pisze. Temat bowiem jest niełatwy, nie jest proste przelać emocje i uczucia, jakie towarzyszą człowiekowi przy czytaniu tego typu książek. A emocji takich na pewno jest wiele. Takie historie jednak powinny być czytane, a nawet włączone do kanonu lektur szkolnych – wciąż za mało się o nich mówi, a przecież tym ludziom jesteśmy winni pamięć.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/11/kadisz-dla-ruth-o-przyjazni-w-czasie.html]