"Byliśmy zwyczajnymi nastolatkami (...) W ciągu jednej nocy zdarto dach z naszego domu. A kiedy już zniknął dach, zerwano zasłony, roztrzaskano meble, spalono budynek i rzucono nas w noc."
Kolejny raz spotykamy się z bohaterami serii Jutro pióra Johna Marsdena. "W pułapce nocy" to już druga z siedmiu planowanych części serii o młodych ludziach w objęciach nagłej wojny.
W Wirrawee nie dzieje się najlepiej. Ellie i jej przyjaciele, ukryci w dzikim i bezpiecznym Piekle czują, że nie mogą siedzieć i czekać samotnie, podczas gdy wojna w całym kraju trwa. Tym bardziej, że wcześniej (część pierwsza) dwoje z nich wpadło w ręce najeźdźców, więc zostało ich już tylko sześcioro. Powoli w głowach kiełkuje plan, by odbić przyjaciół z rąk wroga, co niczym kostka domina rozpoczyna długi łańcuch pomysłów, akcji i niebezpiecznych wyzwań. Dzięki wielu ryzykownym sytuacjom zdobywają coraz więcej informacji na temat najeźdźców. Dowiadują się także, że zasłynęli wśród wrogów jako groźni partyzanci.
Po raz pierwszy spotykają się z obawami, że są jedynymi w okolicy ludźmi na wolności. Wyruszają więc w oddaloną osadę, gdzie spodziewają się spotkać innych ukrywających się ludzi. O dziwo ten plan się udaje- dołączają do zaimprowizowanej jednostki wojskowej o nazwie "Bohaterowie Harveya". Tak długo marzyli by znaleźć się z powrotem wśród dorosłych, strząsnąć z barków odpowiedzialność i być znów tylko dziećmi. Jednak czeka ich niemałe rozczarowanie...
"Dorośli często wydają się nieszczęśliwi i przygnębieni, jakby życie było skomplikowane i kłopotliwe (...) wszystko wyolbrzymiają(...) My też mamy problemy, ale chyba nie są tak poważne jak problemy dorosłych."
Książka kończy się niezwykle spektakularnym wybuchem- kolejną akcją partyzantów z Piekła, którzy zmienieni przez wojnę gotowi są zrobić wszystko dla dobra kraju.
Wprost nie mogę się nadziwić kreacji bohaterów. Podoba mi się to, jak drastycznie zmieniają się podczas wojny. Nowa rzeczywistość zmusza ich do funkcjonowania w świecie, o którym nigdy nawet nie myśleli. Ciągła śmierć, z która mają do czynienia na każdym kroku śledzi ich jak mroczny cień, a oni muszą wybrać- czy stanąć do walki za wszelką cenę, czy żyć bezpiecznie ze świadomością, że uciekło się jak tchórze.
Akcja rozpoczyna się wraz z pierwszym słowem, a kończy wraz z ostatnim. Czytając książkę nie sposób się nudzić, a wręcz niemożliwe się od niej oderwać. Wiele razy stawiałam się na miejscu bohaterów stawiając sobie pytanie "Co ja zrobiłabym na ich miejscu?" Autor rozwinął także wątek miłosny, które nieco ubarwia smutne i nijakie życie bohaterów. Fantastycznie przedstawia życie, uczucia i rozmyślania tkwiących w środku bitwy nastolatków. Tą niezwykle złą sytuację i nieustanny strach o rodzinę i przyjaciół najlepiej opisują słowa Fi:
"Brak wiadomości to dobra wiadomość."
Rozpływałam się nad znaczeniem tych słów dobre parę minut. Idealnie pokazują rzeczywistość ukrywających się podczas wojny dzieci, dla których liczy się tylko fakt, że ich bliscy są bezpieczni.
Osobiście jestem zakochana w serii "Jutro" nie spotkałam się jeszcze z tak ciekawa książką o wojnie, która byłaby niemal w całości fikcją. Przeżywałam wszystko krok po kroku z bohaterami, którzy stali się mi niezwykle bliscy, cieszyłam się ich powodzeniem i smuciłam porażkami. Przygnębił mnie też fakt, że z szóstki ocalałych została już tylko piątka...