Po tą książkę sięgnęłam przypadkiem. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jana Grzegorczyka. Początkowo miało to być jedno z opowiadań do ,,Dekalogu księdza Grosera”, jednak ukazało się, jako odrębna powieść. Głównym tematem staje się obraz protestanckich księży.
Ksiądz Groser udawał się przez Alpy do Rzymu, aby zdążyć na spotkanie z Janem Pawłem II. Niestety, przez nieuwagę stracił równowagę i złamał nogę. Bał się także, że mieszkańcy ukradną mu rower, na który wydał pół swojej pensji i był dla niego jedynym środkiem transportu. Na szczęście nic takiego się nie stało. W szpitalu zaopiekował się nim pewien pastor, u którego następnie zamieszkał.
Mateusz i jego żona Agnieszka nie mieli łatwego życia. Na początku zasiłek, który dostawali od państwa nie wystarczał im na przeżycie, musieli podjąć pracę. Wkrótce potem dzięki pomocy pewnego mężczyzny udało im się wyjechać i Mateusz ukończył studia. Niedługo potem postanowił także zostać księdzem. Przez 3 lata mieszkał na plebanii w Polsce, jednak nie podobało mu się. Wyjechał z kraju wraz z ukochaną. Nikt z rodziny nie wiedział, że spotykał się z dziewczyną. Ojciec nigdy nie zaakceptował jego małżeństwa.
Ważną postacią stał się też esesman, którego twarz przedstawiała Chrystusa w Kościele. Kilka dni przed śmiercią postanowił się nawrócić i wyznał wszystko księdzu Mateuszowi. Następnie zmarł…
Szczególną uwagę należy także zwrócić na czereśnię, która pomimo tego, że ją wycięto i posadzono ponownie nadal rosła. Pomimo swojego długiego wieku nie uschła, była wyjątkowa.
Muszę przyznać, że spodziewałam się po tej książce czegoś innego. Myślałam, że ksiądz Groser w końcu dotrze do Rzymu na spotkanie z papieżem. Nic takiego się jednak nie stało. Podczas swojej choroby siedział na plebanii u Mateusza, brał udział w zwiedzaniu okolicy, poznawał kolejne tajemnice.
Nigdy wcześniej nie czytałam innych książek tego autora, w szczególności tych o przygodach duchownego. Po przeczytaniu tej pozycji czuję się jednak zachęcona do poznania jego pozostałych losów.
Język utworu jest prosty i zrozumiały, choć muszę przyznać, że na początku ta powieść mnie lekko nużyła. Było nagromadzone bardzo dużo faktów, nie mogłam się zorientować w fabule. Z czasem jednak to wszystko się zmieniło i do końca czytałam już z wielką przyjemnością.
Pierwszy raz spotkałam się z tematyką księży. Bardzo spodobała mi się ta nietuzinkowość i oryginalność treści. Ludzie niechętnie chodzili do Kościoła, dlatego Mateusz podczas jednego z nabożeństw założył maskę świni, aby przyciągnąć wiernych. Dzięki temu udało mu się nawrócić jednego mężczyznę, ojca esesmana z twarzą Chrystusa.
Mateusz i Agnieszka przyjaźnili się także z jednym małżeństwem, które przeżywało kryzys. Kobieta nie chciała dać mężowi rozwodu, pragnęła, aby zmienił profesję. Niedługo doszło także do jej wypadku, nie wiadomo, czy nie samobójczego…
,,Jezus z Judenfeldu. Alpejski przypadek księdza Grosera” to doskonała powieść dla wszystkich miłośników twórczości autora oraz osób, chcących dowiedzieć się czegoś o życiu księży od podszewki !
Moja ocena : 8/10