Za każdym razem, gdy czytam taką albo podobną historię, mam ochotę krzyczeć: Dlaczego? Dlaczego takie rzeczy w ogóle miały miejsce i to na terenach naszego kraju? Dlaczego ludzie są zdolni do takiego okrucieństwa, które to okrucieństwo jeszcze zwiększa się w obliczu wojny?... Nie wiem, czy na te pytania ktoś kiedyś w ogóle znajdzie odpowiedzi… Druga wojna światowa była bez wątpienia przyczyną ogromnych strat w ludziach, gdy patrzę na liczby, to aż wierzyć się nie chce i zapiera dech w piersiach – i chyba każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że jedną z grup najbardziej prześladowanych podczas wojny była narodowość żydowska. Wielu z nich zginęło w obozach koncentracyjnych, obozach zagłady albo po prostu na ulicy od kuli w głowę.
Zenon Neumark był jednym z Żydów, którym udało się przeżyć ten trudny okres II wojny światowej. Urodzony w Łodzi, w rodzinie żydowskiej, której powodziło się całkiem nieźle i która żyła na dość wysokim poziomie. Często wspomina o tym, że w jego domu praktycznie non stop mówiło się po polsku, tylko rodzice - gdy nie chcieli, aby dzieci rozumiały, o czym mówią - rozmawiali czasem w jidysz. I właśnie doskonały język polski oraz „aryjski” wygląd był jedną z głównych rzeczy, które uratowały mu życie podczas wojny. We wrześniu 1939 roku jego rodzice wraz z siostrą trafili do łódzkiego getta, on sam znalazł się w getcie w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie przebywał razem z dziadkami, w końcu trafił do tomaszowskiego obozu pracy przymusowej. Ucieczkę z obozu miał w planach od dawna, przeciągał termin do ostatniej chwili, w końcu udało mu się cudem uciec dzień przed likwidacją obozu. Doskonale wiedział, co by się z nim stało, gdyby tego nie zrobił. Strach przed ucieczką był, owszem, ale strach przed śmiercią jeszcze silniejszy. Udało mu się przedostać do Warszawy, zdobyć fałszywe dokumenty na polskie nazwisko Matysiak, znaleźć pracę. W Warszawie żył jawnie jako Polak-katolik, brał udział w życiu podziemnym i jako konspirator. Po wybuchu powstania w getcie warszawskim i powstania warszawskiego trafił jednak ponownie do obozu, tym razem w Pruszkowie, a stamtąd przetransportowany został do obozu pracy w Wiedniu.
„Jawnie w ukryciu” to wspomnienia polskiego Żyda, któremu udało się przetrwać. Zrobił to dzięki swojej niesamowitej odwadze i nieczęsto po prostu zwykłemu szczęściu. Wziął los w swoje ręce i uciekł z getta, z obozu pracy, doczekał końca wojny. Sam bardzo często powtarza, że w swoim życiu miał ogromne szczęście, bo nierzadko popełniał gafy, które mogły kosztować go utratę życia. Bez wątpienia największym plusem dla niego było to, że był młody, silny, nie obciążony rodziną. Nie miał do stracenia nic, mógł myśleć tylko o własnym przetrwaniu.
Mimo, że cała historia skończyła się dla Zenona szczęśliwie, to jednak strasznie trudno jest czytać takie książki. Jego wspomnienia wciągają od pierwszych stron, ja jednak byłam rozdarta na pół – z jednej strony chciałam czytać i nie kończyć, z drugiej chciałabym zapomnieć o tej książce, odłożyć ją i nigdy do niej nie wracać. Bo serce się kraje, gdy się czyta, ile osób zginęło tylko za to, że należeli do narodowości żydowskiej, gdy Zenon usilnie starał się dowiedzieć czegoś o swojej rodzinie w getcie, bezskutecznie, gdy podczas podróży do Wiednia niespodziewanie minął ich transport ludności z łódzkiego getta, w którym być może (a jak się okazało – naprawdę) znajdowała się jego rodzina. Mnóstwo jest takich momentów, gdy Zenon był tak blisko nich, a równocześnie tak bezsilny, niemogący nic zrobić.
Było wiele osób, które przyczyniły się mniej lub bardziej do jego ocalenia. Każdej z tych osób autor dziękuje w swoich wspomnieniach, chociaż nie każdej niestety mógł podziękować osobiście. Jednak widać, jak bardzo wdzięczny był tym ludziom i jak bardzo cenne było dla niego to, co zrobili.
Ja jednak jestem wdzięczna takim ludziom jak Zenon Neumark – że takie historie mimo wszystko odnajdują światło dzienne i sprawiają, że nie czujemy się obojętni na ludzki los, szczególnie los Żydów podczas II wojny światowej. Takie historie trzeba czytać, żeby ludzie mieli świadomość tego i nie zapomnieli, jak okrutna była wojna. Dziwi mnie trochę fakt, że tak mało o tej książce w sieci, że nie można znaleźć o niej zbyt wielu informacji, że niedużo osób w ogóle o niej wie – bo bez wątpienia zasługuje na uwagę.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/06/jawnie-w-ukryciu.html]