„Zapraszamy na Broadway. Dziś w programie – ostatnia bitwa o ludzkość. Tylko jedno przedstawienie”.
Doczekaliśmy się w końcu czwartej i ostatniej już niestety części znakomitego cyklu Jakuba Ćwieka, zatytułowanej „Kłamca 4. Kill’em all”. Dla fanów twórczości tego autora, do których i ja się zaliczam, to zdecydowanie najbardziej oczekiwana powieść roku. Tu nic nie jest takie jak wygląda, nie ma czerni ani bieli, klasycznego dwubiegunowego podziału na dobrych i złych. Jest za to ON Loki, przybrany syn Odyna, patron oszustów i zdrajców, uwolniony w czasie szturmu na Valhallę, za cenę życia godzący się na współpracę z Aniołami. Brak skrupułów, pogarda dla wszelkich zasad i ograniczeń, które od czasu do czasu krępują jednak jego nowych mocodawców sprawiają iż wkrótce staje się niezastąpiony. Również w tej ostatniej rozgrywce z siłami ciemności APOKALIPSIE!!!
Jak przystało na ostatni i siłą rzeczy podsumowujący całość tom, nastąpi tu rozwiązanie niemal wszystkich przewijających się przez opowieść wątków. Powrócą znani nam dobrze z poprzednich części bohaterowie: Bachus, Eros, baron Samedi, Mikołaj, Michał, Gabriel, Rafael i wielu innych. Pojawią się również nowi, równie malowniczy i intrygujący jak: Merlin, Bajka, Sigin, Żądełko, oraz czwórka młodych polskich miłośników fantastyki (a jakże), przybyłych do Paryża na spotkanie ze Stephenem Kingiem. Niestety na miejscu okazało się iż biletu powrotnego nie ma…
Wszyscy oni, w mniej lub bardziej (częściej bardziej) dramatycznych okolicznościach zmierzają w jedno miejsce, do Nowego Yorku, a konkretnie na Broadway. Tu rozegra się ostatni akt dramatu, dosłownie i w przenośni…
W książce nie zabraknie tego, co najbardziej charakterystyczne dla pisarstwa Jakuba Ćwieka: błyskotliwości, ciętego języka, ironii, czarnego, niemal wisielczego humoru, znakomitego budowania napięcia oraz świetnych dialogów. Napotykamy również, a dotyczy to w dużym stopniu postaci Lucyfera, wiele nawiązań do współczesnych nam zjawisk z szeroko rozumianej kultury, świata mediów, osiągnięć i nowinek technologicznych. Wzbogacają one fabułę, dodają kolorytu, nadając bohaterom (w większości są to przecież istoty nadprzyrodzone) pewien ludzki wymiar. Do mojej wyobraźni przemawiały najbardziej obrazy apokaliptycznego świata pozostałego po przejściu Czterech Jeźdźców, opustoszałego, wyniszczonego, zrujnowanego, pełnego okrutnych, krwiożerczych zombie i otwartych piekielnych czeluści, z których wydostają się na powierzchnie Ziemi kolejne legiony potępionych. Również samolotowa wycieczka przez królestwo Lucyfera dostarcza wielu niezapomnianych widoków i wrażeń. A wszystko to gratis!
Powieść, a wraz z nią cały cykl kończy się w sposób zaskakujący i wielce oryginalny. Daleki od wyobrażenia i wizji która w głowie każdego czytelnika i entuzjasty tej twórczości, gdzieś z pewnością się krystalizowała. Tym większy ukłon w stronę wielkiej wyobraźni, przewrotności i literackiego kunsztu autora.
Książka „Kłamca 4 Kil Am al.” to jednym słowem znakomity kawałek polskiej fantastyki, udowadniający po raz kolejny, że autor nie bez powodu uznawany jest za jednego z najlepszych twórców tego gatunku w naszym kraju.