'' Nie mogłem owej nocy zasnąć, biłem się z myślami . W pamięci miałem obrazy mordowanych na moich oczach ludzi . To było nieludzkie , całkowite upodlenie człowieczej natury . ''
Dolinowie , to tylko jedna z polskich rodzin zamieszkujących Czerwony Jar , piękną podolską wioskę . Ludzie w niej pracowici i pomocni sobie nawzajem . Rok 1940 nie jest dla nich najszczęśliwszy , bo oto 10 lutego tegoż roku , głęboką mroźną nocą cała wieś zostaje wyrwana ze snu , postawiona na baczność i w końcu załadowana do bydlęcych wagonów i wywieziona na Sybir . Tak oto zaczyna się dla nich '' Syberiada Polska '' . Po całomiesięcznej jeździe (co już jest dla mnie czymś niewyobrażalnym) wyładowani zostają w miejscowości Kalucze w Obwodzie Irkuckim nad rzeką Pojmą . Sporo już książek i różnych opracowań zostało napisanych na temat okropnych warunków w jakich przyszło żyć ludziom wyrwanym siłą ze swoich domów , miejsc i rodzin . Sporo osób , zwłaszcza dzieci i ludzi starszych nie wytrzymywało podróży i ich zwłoki pozostały gdzieś na poboczach dróg i tras kolejowych , bez możliwości pochówku nawet . Ale przecież '' wrogom ludu '' nic lepszego się nie należało . To co mnie zawsze najbardziej interesuje w tego typu książkach , to ludzkie postawy w takich ekstremalnych warunkach całkowitego upodlenia . A postawy były naprawdę różne , od drobnej pomocy sąsiedzkiej , bo w Kaluczem ludzie z Czerwonego Jaru też byli sąsiadami , po bardzo wzruszające dzielenie się suchą skórką chleba zamiast opłatka w pierwsze święta Bożego Narodzenia na zesłaniu . Ale były też kradzieże , pobicia i wszech obecne donosicielstwo . A co najgorsze donosy wcale nie musiały być prawdziwe , wystarczyło że ktoś kogoś nie specjalnie lubił , albo zaistniał przypadek , jak na przykład niecelowe wydanie nauczyciela który uczył polskie dzieci , by nie zapomniały ojczystego języka . Tym ludziom jednak odebrano jeszcze więcej niż domy , dobytek i bliskich , zabrano im też dostęp do informacji . Gdzieś tam toczyła się wielka wojna ojczyźniana , a oni o niczym nie wiedzieli , nikt im nic nie mówił , o niczym nie informował , czasem udało się komuś z osiedleńców zaczepić oko na jakiejś gazecie , najczęściej '' Prawdzie '' , ale przeważnie wyczytane tam informacje było mocno przedawnione . W końcu nastąpiła amnestia , bo przecież jak powiedział jeden ze strażników '' nu Palaki , my uże są sajuszniki i razem budiem giermańca bit '' . Polacy rwali się do wojaczki , ale nikt nie umiał im powiedzieć gdzie formuje się Polskie Wojsko . To wszystko razem , plus głód , pluskwy , a latem meszki i komary powodowały też i to że psychicznie ludzie mieli się coraz gorzej . A ja i tak jestem pełna szacunku i podziwu dla tych którzy to wszystko przetrzymali , bo my , obecni , z naszym dobrobytem , z dostępem do wszystkiego , w życiu byśmy w tak ekstremalnych warunkach nie przetrwali . A na koniec kilka słów z bogatego słownika zesłańca , wiecie co to : błatni , kipiatok czy pacharonka ? Książkę jak najbardziej polecam , film zresztą też nie był najgorszy w tym temacie .